Skocz do zawartości
Nerwica.com

martha

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez martha

  1. Też swego czasu schizowałam na ten temat, ale dziś jestem już o wiele spokojniejsza, bo wiem pare podstawowych prawd, które moze i Ciebie uspokoją: 1. Opętania zdarzaja się naprawdę raz na ok. 1000 zgłaszanych "przypadków" 2. Pozostala część to choroby i zaburzenia psychiczne 3. Czlowiek od momentu chrztu NALEŻY DO BOGA i żeby szatan mógł człowieka wyrwać Bogu, to człowiek ten musi się naprawdę BAAARDZO postarać, przede wszystkim wyrzec sie Boga i swiadomie zwrócić do szatana, 4. Powyższego nie da się zrobić przypadkiem, przez nieuwagę, albo przez natretne myśli "wyrzekające"itp, to musiałby być PRAWDIWY, ŚWIADOMY, DOBROWOLNY wybór, nic w rodzaju "ups, chyba to zrobiłam łaaaaaa ratunku co teraz" (autopsja) 5.Co do tej Niemki - powiem szczerze, że jak przegladałam książke o niej, to tez mi sie nasunęły podobne przemyślenia do Twoich, jak było naprawde, tego sie nie dowiemy 6.Wobec powyższego lepiej sobie nie zawracac tym głowy, bo równie dobrze możn się zacząć bać że będzie sie miało np raka mózgu, bo przecież są takie przypadki. 7.Jeśli jesteś w stanie powiedzieć na głos "Jezus moim zbawcą" - napewno nie jesteś opętana:) Tylko nie mamrocz tego bez przerwy, bo z zewnątrz może to wyglądać podejrzanie
  2. No właśnie taki, o jakim napisałaś później - znaleźć siłę w sobie na pokonanie tych myśli. Prawda jest taka, że przede wszystkim jeśli sobie sami nie pomożemy to nikt ani nic nam nie pomoże. To wymaga czasu, ale mysle, ze to najlepszy sposób.
  3. martha

    Poczucie winy

    Myślę że przede wszystkim potrzebna CI psychoterapia i to taka porządna, żebyś sobie uświadomiła skąd Ci się wzięła taka potrzeba samoukarania (może jakieś doświadczenia z dzieciństwa, sposób wychowania itp) A jak się znajdzie przyczynę, to potem łatwiej zrozumieć dlaczego takie myślenie nie ma sensu. Myślę że dobry byłby jakiś psycholog wierzący, bo wydaje mi się że duży wpływ na Twoją mentalność ma jakiś skrzywiony obraz Boga, który trzeba troche naprostować:) MOJE SUBIEKTYWNE ZDANIE jest takie że akurat tutaj leki co prawda mogą sprawić Ci ulgę(albo i nie),ale nie załatwią problemu,bo on tkwi w sposobie myślenia i trzeba przede wszystkim tym się zająć. Może troche przytłumią natrętne myśli, ale to będzie leczenie objawowe (nie mówię że niepotrzebne!)a nie leczenie Twojego problemu.Nie mówię że są zawsze do niczego(tak jak to było w moim przypadku), bo z tego co tu widzę, to wielu ludziom pomagają, ale napewno nie wolno na nich poprzestać. Ale to nie do mnie należy ta decyzja, koniecznie zgłoś się do jakiegoś dobrego psychologa, powiedz o wszystkim a on zadecyduje co dalej. Powodzenia, będzie dobrze!
  4. Jestem pełna podziwu, ze Wam te leki pomagają. Ja po nich tylko chodziłam przytępiona, ciągle mi się chciało spać w dodatku strasznie tyłam, bo apetyt miałam iście koński, gorzej się uczyłam, wszystko robiłam jakoś beznamiętnie i mniej przywiązywałam wagi do swojego wyglądu (a zdecydowanie mi to na dobre NIE wychodziło).A i jeszcze po wszystkich rodzajach leków (a w sumie po kolei próbowałam 4) miałam okropny mlekotok i rozregulowany okres.A natręctwa miałam przez ten cały czas, czasem po 2 tygodnie bez przerwy byłam nieobecna duchem bo ciągle coś mielilam w głowie i ciągle miałam miękkie nogi ze strachu (albo ściśnięty brzuch - na zmianę)i na dodatek nie wiem czy jako skutek uboczny od leków, czy co, wpadłam w stan depresyjny i nic mnie nie cieszyło tylko płakałam bez powodu. Jak odstawilam leki, po jakimś czasie o wiele lepiej i trzeźwiej mi się myślało i nauczyłam się zwalczać natręctwa własnymi siłami i -mówię Wam - nigdy w życiu nie czulam się tak wyzwolona...
  5. martha

    Natręctwa myśli...

    ZAPEWNIAM CIĘ że nie jesteś ani świrem ani zboczeńcem, a to, że tak się męczysz z tymi myślami, boisz się ich, świadczy o tym, że jest WRĘCZ PRZECIWNIE! Z własnego doświadczenia powiem Ci, że umysł ludzki jest tak skonstruowany, ze z zadziwiającą wprost dokładnością potrafi wytworzyć sobie to, czego człowiek się najbardziej boi. Nawet do tego stopnia, że jak np. boisz się, że coś tam nienormalnego będzie wywoływało u Ciebie podniecenie, to Twoj przewrażliwiony system nerwowy szybciutko na widok tego czegoś wytworzy Ci imitację podniecenia, która przyprawi Cie o strach blady, a im bardziej będziesz się tym przejmować, tym ona będzie bardziej sugestywna.(z autopsji ) I to nie dotyczy tylko podniecenia, tak samo jest z myślami i wszystkimi innymi schizami. Głowa do góry, jesteś normalny, a myśli olej, bo to nie Ty tylko nerwica!
  6. martha

    Natręctwa myśli...

    Jeśli chodzi o muzyke w głowie - mam to od dziecka i NIGDY nie myślałąm o tym jak o jakiejś chorobie, było to dla mnie tylko wtedy uciążliwe, gdy przyczepiła się mnie jakaś melodyjka której nie lubiłam. Mam zdolności muzyczne i zawsze to przypisywałam "muzyczności" swojego mózgu Po za tym bardzo wiele moich zdrowych znajomych ma to samo i nikt tego nie uważa za nienormalne. Czasem coś się włączy w głowie i gra,najczęściej pod wpływem jakiegoś skojarzenia, nawet nieświadomego Także myśle że nie masz się co akurat TYM martwić. A co do natręctw - mam to od 4 lat, przez jakiś czas brałam leki ale mi nie pomogły, pomogła psychoterapia i wypracowane własne sposoby, m.in powiedzenie sobie, że NIC MI NIE DA myślenie o tym, że to NIC NIE ZMIENI, (więc nie muszę o tym myśleć)a na strachy że np w nocy wstane i zabiję swoją rodzinę, myślę sobie, że przecież KAŻDY może się czegoś takiego bać i staram się (a to jest bardzo trudne) odsunąć te myśli i nie zwracać na nie uwagi, a jak wracają, patrzeć na nie tak jakby z zewnątrz,jakby mnie nie dotyczyły i wyobrazam sobie że są obok mnie, ale nie mają do mnie dostępu, po jakimś czasie jest ciekawe uczucie, jakby jakieś kłębowisko hałasu szumiało w głowie,ale nie pozwalam sobie słuchać, co tam hałasuje, (najgorzej to się wgłębiać i rozdrapywać)potem już tylko czuję że jest, ale nie pamiętam co to było,(i nie usiłuję sobie przypominać) odracam na siłę swoją uwagę,aż w końcu... zapominam - NIE MA!
×