bywam sobie na różnych forach okołopsychologicznych i doszedłem do wniosku, że i tu się powitam i wypowiem, a co?
od kilku lat zauważam w sobie niechęć do życia na tym konkretnym świecie. im bardziej poznaję "dorosły" świat tym mocniej mnie odrzuca i tym mniej chcę w nim uczestniczyć. nawarstwia to moje podejście do życia, które kontrastuje z podejściem normalnych, dorosłych ludzi.
zawsze racjonalizuję swoje stany i na razie doszedłem do wniosku, że są one wywołane tym, że kiedyś w ciągu historycznym ktoś popełnił błąd i pozamieniał miejscami wartości liczbowe z tymi naprawdę i najgłębiej cenionymi przez ludzi. za swoje stany winię więc konieczność zarabiania pieniędzy i zajmowanie się nimi (co jest wyuczone, a nie naturalne) https://strimoid.pl/c/p4gboR/malpy-pieniadze-i-prostytucja . kolejne są w zasadzie pochodną pierwszego, rozkładają ją na czynniki pierwsze.
wychodzę z założenia, że będąc sobą, wcale nie potrzebuję w tym uczestniczyć. ludzie rozmawiając ze mną często zarzucają mi też, że potrafię wszystko strywializować i psuję im nastrój. mnie osobiście to podejście do mnie nie dziwi. jak można zaprzeczyć człowiekowi, który pokazuje, że wszystko to, co uznawało się za prawdziwe i świadczące o czymś "wielkim" jest warte tyle samo, co życie w nędzy i niedostatku?
jestem też przekonany, że odgórna i niekwestionująca akceptacja świata zewnętrznego, jak i brak wyobraźni ku temu co z tym zrobić dla samego siebie jest powodem nie tylko moich negatywnych stanów (możliwie depresji, nie badałem się) ale i wielu innych ludzi. możliwe jest też to, że to co specjaliści nazywają zmianami w mózgu jest po prostu naturalną potrzebą życia w innych warunkach, w inaczej zorganizowanym świecie.
ludzie mi mówią, że osiągnąłem w życiu wiele: skończyłem dwa kierunki studiów, jestem z kochającą dziewczyną, udało mi się przeprowadzić do większego miasta z wcześniejszego wy......wka, mam czarny pas w karate, umiem grać na różnych instrumentach muzycznych, piszę poezję i takie tam. potrafię wszystko, gdy tylko tego chcę. ludzie się więc dziwią jak to możliwe, że ktoś taki jak ja nie chce "przejąć odpowiedzialności za siebie" "nie chce się cieszyć tym co ma", natomiast jeżeli o mnie chodzi, to mógłbym temu wszystkiemu zaprzeczyć i uznać za nieistniejące, niepotrzebne i niesatysfakcjonujące z wielu powodów.
kierują mną słowa jednego z moich wykładowców, które wyrażały mniej więcej to, że jeżeli ktoś czegoś namacalnie nie widzi, to zawsze będzie mówił, że tego nie ma. zmieniając perspektywę mam szansę zmienić postrzeganie a potem świat. w pewnym sensie nie chcę się asymilować w obecnie istniejącym świecie. uważam go za krzywdzący i wyrosły na zbyt wielu ludzkich błędach.
dla samego siebie i dla czytających ten wątek: szukam inspiracji. chciałbym zebrać jak najwięcej pomysłów na to w jaki sposób alternatywnie żyć nie zasilając tego, co sprawia nam ból i cierpienie. wiecie dokładnie czego chcecie? wiecie w jakim świecie chętnie byście chcieli żyć? co sprawia Wam najwięcej radości?
chętnie porozmawiam na ten temat w tym bądź w innym, zasugerowanym wątku.
pozdrówko