Witam
Pomyślałem że warto by tu napisać bo może ktoś będzie w stanie rzucić jakieś koło ratunkowe, a może nawet wskaże brzeg do którego należałoby dopłynąć. Rozmowa z przyjaciółmi nie daje za wiele, a rodzina nie jest zbyt pomocna jeśli chodzi o moje problemy więc może tutaj.
Zacznijmy od tego że mam 26 lat i tak naprawdę nic nie osiągnąłem czym można by się pochwalić, no może zdobyciem stałej pracy z możliwością rozwoju, awansu itd. Pracy która w oczach innych ludzi byłaby spełnieniem marzeń. W moich niestety jest tylko drogą do jakichkolwiek pieniędzy ledwo zaspokajających potrzeby. Ledwo bo na razie nie stać mnie bym mógł samodzielnie egzystować. Miałem plany, marzenia. Wizje fajnego życia i motywację ale co jakiś czas miałem gorsze dni, czułem że cokolwiek robię to i tak nie to, że już nie ma tej radości co na początku. Zmieniałem studia i cokolwiek się da ale nic nie działa na dłuższą metę, teraz czuję...
Brak satysfakcji i chęci do czegokolwiek. Rzeczy które kiedyś sprawiały mi przyjemność teraz nie mają zupełnie znaczenia bo radość z ich wykonywania po prostu wyparowała. Za każdym razem gonitwa za coraz to nowym królikiem jest bardzo satysfakcjonująca jednak po złapaniu okazuje się że to nie ten którego miałem złapać. Trafiam na jakiegoś potwora który tak ładnie zachęcał do pogoni tylko po to by szyderczo zaśmiać mi się w twarz w chwili pojmania mówiąc „To nie mnie szukasz!”.
Zaczynam robić różne rzeczy którymi jestem zafascynowany i jestem pełen entuzjazmu przez krótki czas. Ponoć sekret tkwi w zróżnicowaniu a ja tak nie umiem, popadam z jednej skrajności w drugą nie mogę wyważyć swojego życia na tyle by robić kilka rzeczy naraz i nieustannie czerpać z nich przyjemność. Są ludzie którzy studiują, pracują, uprawiają sport, mają jakieś inne hobby i jeszcze mają czas dla bliskich. A Ja? jednego tygodnia oglądam filmy, następnego czytam książki, robię muzykę albo spotykam się ze znajomymi jeśli oczywiście znajdą czas co notabene też jest dość trudne. Zapisałem się na sztuki walki i było fajnie ale przez kilka miesięcy, teraz gdzie jest satysfakcja? Sam chciałbym wiedzieć;/. Obecnie nic już nie sprawia mi satysfakcji nie widzę sensu by wstawać z łóżka, mam pracę której nie lubię i czekam tylko by jak najszybciej z niej wyjść i wrócić do domu którego już też mam dosyć;/. Studia które miały być spełnieniem marzeń okazały się potwornym królikiem który jeszcze żarłocznie konsumował mój cały czas i nie pozwalał się realizować w innych dziedzinach w związku z czym porzuciłem go. Niby mógłbym coś wymyślić, coś zmienić tylko jak na dłużej się w coś zaangażować i czerpać z tego przyjemność? Znając mnie pewnie znowu się przejem swoim "ulubionym ciastem" i wyrzucę je do śmieci. Miałem marzenia i cel który sam z rana zdejmował ze mnie kołdrę, teraz nie mam nic poza tym parszywym uczuciem pustki i braku jakiegokolwiek pomysłu na swoje życie. Przeglądałem strony uczelni, szkół policealnych, kursów i nic nie widzę. Nic co mogło by mnie zainteresować na tyle bym znowu chciał ruszyć do pogoni za królikiem w nadziei że to w końcu ten wymarzony;/. Mogę nawet powiedzieć że boję się, boję się że kolejny raz znowu złapię potwora bo tyle razy już go łapałem więc dlaczego niby teraz miało by być inaczej? To co wydawało się sensem życia nagle mi obrzydło. Słyszałem że potrzebuję cały czas nowych bodźców. Fakt coś w tym jest bo szybko się nudzę, ale co tzn konkretnie nowych bodźców? Co dwa miesiące mam zmieniać zainteresowania, bez sensu. Miałem nadzieję że mi przejdzie z czasem, tak jak kiedyś. Wcześniej miałem takie dni zaledwie kilka razy w ciągu roku. Z biegiem lat to się nasiliło. Najpierw kilka dni w miesiącu, w tygodniu, a obecnie trwam już w takim stanie ponad dwa tygodnie. Nie mam pojęcia czy mi przejdzie, może jeśli uda mi się choć na jednej płaszczyźnie życiowej to zacznę wychodzić z tego stanu. Póki co nic się nie układa. Brakuje puzzli, chciałbym coś ułożyć ale nawet nie wiem jak ma wyglądać obrazek i ile ma mieć części;/. Jeśli ktoś dotrwał do końca to dziękuję za poświęcony czas, może teraz coś napiszesz?