Skocz do zawartości
Nerwica.com

parowka

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez parowka

  1. No tak. Z tym,że ja nie wychodzę już z domu praktycznie bez stoperanu a ile może wytrzymać to mój biedny żołądek? A najciekawsze jest to ze ostatnio i ten stoperan tak średnio ostatnio działa. Jak wychodze gdziekolwiek tak się denerwuje, że aż mam takie....nie wiem jak to nazwać...dudnienie w głowie, normalnie cała mi pulsuje co oczywiscie sprawia że denerwuje się jeszcze bardziej. Czy istnieją jakiekolwiek leki (przepisane przez psychologa czy psychiatrę) które pomogą mi w tym. Bo niedługo chyba naprawdę zostanę pustelnikiem Ferie mi się kończą i niedługo zajęcie, brrrrr nie wiem czy wysiedze:(
  2. Panikarzu. Moje problemy zaczęły się pod koniec zeszłego roku akademickiego ( sesja itp.).Rozpoczęło się od silnego uczucia niepokoju, duszności,spoconych rąk i tym podobnych objawów, które wszyscy dobrze przecież znamy...niestety Później przyszły wakacje - sesja zaliczona znakomicie, można się wyluzowac i nie dreczyć natrętnymi myślami typu:"a co będzie jak nie zdam?"Poczułam się znacznie lepiej...do czasu...Jestem samoutrzymującą się studentką dlatego stan błogiego lenistwa nie trwał długo, poszłam do pracu, które była chyba jeszcze bardziej stresujaca niż studia.Szefowa ciągle stała nad głową i krzyczała "to źle, tamto źle". Na marginesie chyba aż tak źle nie było skoro pod koniec wakacji próbowała wymóc na mnie przyrzeczenie że wróce też w przyszłym roku. Ale się nie dałam No i wtedy właśnie się to zaczęło: ciągłe rozwolnienie, które ogranicza mnie totalnie. Zaczyna się od nagłego poczucia niepokoju, czuje takie dziwne przelewanie się w brzuchu, mam wrażenie że muszę koniecznie za chwilę pójść do łazienki bo jak nie to bedzie kiepsko! Dzieje się to, podobnie jak u Ciebie w sytuacjach jazdy samochodem, autobusem czy też ogólnie wtedy gdy znajduję się w jakimś pomieszczeniu z którego nie ma wyjscia. Co ciekawe gdy siedzę sobie w domku nie mam żadnych podobnych objawów. Możnaby powiedzieć zdrowa jak ryba, ale gdy tylko mam gdzieś wyjsć, albo nawet pomyśle o wyjsciu dzieje się to samo. Początkowo myślałam że padłam ofiarą nadwrażliwego jelita, zaczęłam wykluczać produkty które mogłby nasilać objawy, chodziłam po lekarzach, którzy przepisywali mi rożne specyfiki mające doprowadzić do porządku moją nadwyrezoną przemianę materii. Nic nie pomagało. Najgorsze jest to że sama nakręcam się tym lękiem, wmawiam sobie że gdzieś pójdę i tam nie będzie toalety i kończy sie zazwyczaj na tym że ....zostaje w domu. Niestety nie mam możliwości długotrwałego "wyluzowania się " - studiuję 2 dość trudne kierunki, sama się utrzymuje, ciagle stresuję się czy starczy do pierwszego. Ta przypadłosć sprawiła, że praktycznie nigdzie nie wychodze, jakiekolwiek dalszy wojaż to dla mnie szczyt nie do zdobycia. Poczatkowo przyjaciele byli bardzo wyrozumiali, teraz jednak mówią że przesadzam, ze nie mam się przecież czym przejmować, wszystko idzie mi gładko itp. Z uśmiechniętej dziewczyny, która nie pogardziła od czasu do czasu dobrą impreza zamieniałam się w kłębek nerwów... Doszło do tego że faszeruję się stoperanem żeby pójść na głupie ćwiczenia,pani w aptece już dziwnie na mnie patrzy.Pewnie jestem postrzegana jako ta "od rozwolnienia" Dzis właśnie miałam ostatni egzamin w sesji zimowej...na początku myślałam że będę musiała wyjść bo nie wytrzymam tego stresu - mimo porannego stoperanu i validolu. W pewnym momencie myślałam że zacznę krzyczeć - " Zacznij rozdawać już te głupie kartki babo" Jak kiedyś ktoś by mi powiedział, że rozwolnienie może tak spieprzyć życie to zaczęłabym się śmiać a dziś nie jest mi wcale do śmiechu.
×