
fisherman
Użytkownik-
Postów
25 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia fisherman
-
Ja wziąłem 1,5 opakowania (kuracja zalecana gdzieś chyba pisało 2 opak.) , przy czym brałem mniej kapsułek niż tam na kartce od sprzedawcy pisało . W sumie już kilka tygodni minęło i efekt się utrzymuje. Jak coś to mam z 1,5 opakowania do dalszej kuracji Cena nie jest duża za opakowanie, więc na pewno warto spróbować.
-
Tak sobie przypomniałem o tym wątku, więc wrzucam coś, co na mnie podziałało z wyraźnym skutkiem. Nan Bao : http://suplementybangkok.com/index.php?product_rewrite=nan-bao-impotencja-prostata-efekty-starzenia&controller=product W moim przypadku poprawa jest po tym pod każdym względem, ale szczególnie podziałało to na wrażliwość sprzętu i odczuwanie przyjemności - tutaj jest świetnie. Ogólnie, ja już jako tako się z tego pssd wyprowadziłem na tyle, że z grubsza nie mam na co narzekać. Jedynie twardość mogła by być lepsza, ale z drugiej strony flaka też nie ma. Z resztą ciężko to stwierdzić do końca, bo tylko ręka jest w użytku póki co, hehe.
-
Imbir normalnie - ścierasz sobie na tarku jakiś kawałek w miarę duży do szklanki np. zalewasz soczkiem i siup w dziób. Ja od jakiegoś czasu oprócz imbiru wrzuciłem sobie mucuna pruriens, czyli roślinkę która zawiera L-dope. Na libido być może coś tam działa, ale w moim przypadku bardzo mi się poprawiło w kwestii odczuwania przyjemności z codziennych zajęć, jestem znacznie bardziej zmotywowany i łatwiej się do wszystkiego zabieram. Przy czym z tą mucuną trzeba być raczej ostrożnym i sam sobie muszę doczytać, czy aby przypadkiem na dłuższą metę nie będzie to miało negatywnych skutków, bo jak wiadomo ldopa jako taka, jest lekiem na parkinsona.
-
W spożywczym, zwykły, świeży korzeń 3 Tygodnie to też nie jest jakiś strasznie długi okres odstawienia - brałeś 3 tygodnie tylko, więc jest bardzo mała szansa, że mogło coś to trwale zepsuć. Póki co odczekaj i nie lamentuj, bo niektórzy miesiącami (np. ja) , albo latami mają libido spieprzone i jakoś dają radę.
-
Jakie PSSD?! Chłopie 3 dni nie bierzesz, poczekaj z miesiąc chociaż od odstawienia. U mnie od czasu eksperymentów z imbirem jest ok. Są jakieś wahania libido i sprawności sprzętu, ale generalnie nie ma na co specjalnie narzekać. Coś ostatnio tutaj nic się nie dzieje - aż mnie dziwi, że kolega chojrak30 i kilku innych nic się już nie udziela.
-
Ja brałem cital przez jakieś 2 lata, a zacząłem zażywać jakieś 6 i pół roku temu. Potem wpadały gdzieś epizodycznie inne SSRI i też bupropion, o którym wspomniałem. Wtedy jak brałem regularnie i jeszcze w sumie z 2 lata po braniu nie zwracałem uwagi aż tak na te objawy, bo po prostu inne rzeczy mnie bardziej przytłaczały i to, że sfera seksualne również kuleje, było jakby z boku. Tak mniej więcej od 2,5 roku te inne sprawy znacznie się poprawiły i wtedy dotarło do mnie, że moje libido jest strasznie kulawe w stosunku do tego co było przed "leczeniem" (w cudzysłowie, bo generalnie gówno mi dały te SSRI, no nie licząc kłopotów z pałką), że praktycznie nie mam nocnych i porannych namiotów i sprzęt jest znieczulony. Od momentu kiedy sobie zdałem sprawę z problemu, obserwowałem siebie na bieżąco przez te 2,5 roku i próbowałem różnych sposobów na poprawę. W zasadzie przez ten czas miałem chyba wszystkie możliwe kombinacje dysfunkcji, czyli problemy z postawieniem sprzętu, postawienie, ale opad w kluczowym momencie, wytryski praktycznie bez orgazmu. No i to co w sumie najbardziej mnie przytłaczało, czyli całkowite rozpieprzenie libido - patrzę na gołą laskę i zero pobudzenia. Tak to sobie trwało z różnymi epizodami, bo jak sobie zarzuciłem jakiś nowy składnik mający coś pomóc, to trochę albo na lepsze przez jakiś czas było, albo potem z kolei przez np. 2 tyg. kompletna lipa. Generalnie było to takie oscylowanie od stanu, w którym mogłem czerpać względną radość z tej sfery do stanu praktycznia wyłączenia funkcji seksualnych. Tak to trwało do momentu tego przełomu z imbirem, hehe. Wczoraj nie łyknąłem w ogóle tej mojej mikstury, a dzisiaj nadal jest elegancko - sprzęt stawia się do gotowości na same myśli erotyczne, albo na widok kobiety. Członek się uwrażliwił ( z powrotem pod prysznicem czuć to łaskotanie wody, gdzie do niedawna odczucia były prawie jak na znieczuleniu miejscowym). Ogólnie odczuwam cały czas takie przyjemne napięcie psychiczno-fizyczne przebywając z płcią przeciwną, gdzie jeszcze z tydzień temu czułem tylko "ból w mózgu", szukając tego uczucia. Być może jest to doraźna tylko poprawa, ale dla mnie jest to ogromny powód do optymizmu, bo wiem, że jest możliwy powrót do stanu z przed SSRI, tylko trzeba po prostu szukać do tego drogi i próbować różnych rzeczy, bo czytałem już wiele postów na różnych forach i potrafią czasem pomóc bardzo różne rzeczy (komuś pomogło DHEA z miksem afrodyzjaków) . Dlatego nie ma się co zrażać i na pewno należy nie brać do siebie pesymistycznych postów, takich jakie się pojawiają choćby tutaj, negujące używanie preparatów ziołowych itp. Każdy jest inny i u każdego może mieć nieco inny przebieg ta dysfunkcja. Moja optymistyczna wersja co do PSSD jest taka, że niekoniecznie musi to mieć charakter trwałej zmiany, a raczej po prostu zblokowania organizmu, coś porównywalnego do stanu po cyklu sterydowym, kiedy organizm miał nadmiar testosteronu z zewnątrz i jeśli nie został przeprowadzony tzw. odblok, to organizm ma problem z powrotem do stanu równowagi.
-
Zobaczymy, póki co czuje się o wiele lepiej i to nie tylko pod kątem kwestii seksualnych, ale ogólnie jakby rzeczywistość jest bardziej ostra, polepszyła się mi percepcja. Na bupropionie byłem kilka lat temu przez krótki okres. Przestałem brać, bo miałem jakieś dziwne jazdy po nim. Co do abstynencji od masturbacji, to właśnie przed tą zmianą wywołaną imbirem, byłem na 2-tyg. abstynencji (chyba najdłuższa od 8 lat) i prawdę mówiąc nie było wielkiej poprawy, wręcz były właśnie takie zjazdy libido do 0. Natomiast poprawa w codziennym życiu - siła woli w innych dziedzinach i łatwość podejmowania inicjatywy wyraźnie się poprawiły na odwyku i choćby z tego względu warto jeśli już, to zaspokajać się z kobietami, a ręczne robótki odpuścić.
-
Cynamon stosowałem i nie zauważyłem jakichś istotnych zmian. Może zbyt krótko, albo za mało go używałem. Cynk miałem długo w stałej suplementacji i nie powodował też istotnej różnicy. Zobaczę jak na dłuższą metę będzie działał ten imbir i czy organizm zacznie tolerować go. Na ten moment jestem bardzo zadowolony z działania.
-
Od mojej ostatniej wypowiedzi tutaj, testowałem trochę specyfików potencjalnie działających na libido/erekcję. Poszedłem dalej w kierunku testosteronu - zarzuciłem clomid i nie było praktycznie żadnych efektów. Poszły w międzyczasie żeń-szenie, DHEA, yohimbina, maca, wróciłem też do boostera testosteronu. Wszystkie te rzeczy w sumie bardzo niewiele dały, jedynie maca poprawiła trochę czucie w kutasku i łatwość dochodzenia. Coś mnie tchnęło kilka dni temu, żeby zarzucić imbir. Jako że próbowałem już imbiru doraźnie na pobudzenie, rozjaśnienie umysłu w formie sproszkowanej, tym razem wziąłem świeży, dokładnie ok. pół korzenia, starte i rozmieszane w soczku. Efekty przerosły moje najśmielsze oczekiwania - nie jestem w stanie określić, kiedy ostatni raz tak dobrze się czułem w kwestiach seksualności. Do tej pory miewałem gorsze lub lepsze dni - w te gorsze zdarzało się, że zdjęcia nagich kobiet, czy też atrakcyjne na żywo, praktycznie na mnie nie działały. W tym momencie wygląda to tak, że nawet w sytuacji stresowej jeśli pojawi się bodziec, to dochodzi do podniecenia i pałka działa. Czuję się wręcz jakbym znowu miał z 15 lat. Cieszę się niesamowicie, ale na razie nie miałem czasu postudiować na jakiej zasadzie mogło dojść do takiej zmiany. O efekcie placebo nie ma mowy, bo jak pisałem wcześniej, brałem już sporo rzeczy i za każdym razem z nastawieniem, że dany składnik może potencjalnie pomóc. Czy komuś tutaj to też pomoże, nie jestem w stanie powiedzieć, bo nie mam póki co pojęcia na jakiej zasadzie miało by to działać - na pewno warto spróbować, tylko tak jak napisałem, trzeba konkretnie tego imbiru sobie zarzucić.
-
No to próbuj, ja też mam zamiar wejść na clomid/tamox + ew. HCG. Na pewno warto uderzyć w tym kierunku, bo szkodliwość takiej kuracji w niedługim okresie jest praktycznie żadna, a jest jakaś szansa, że coś to da. Z drugiej strony trzeba mieć też na uwadze, że w kwestiach seksualnych sam testosteron to nie element nadrzędny.
-
Clomid ogólnie podbija LH i FSH mocno do góry, więc i w jajcach o ile są sprawne jako tako, poprawia się funkcjonowanie. "Ziołowymi SERMami" to można by właśnie mniej więcej określić te wszystkie boostery. Nie kombinuj, tylko jak chcesz spróbować to weź normalnie clomid albo tamox, nie są to strasznie drogie rzeczy, a po strzałach z teścia, które już sobie fundowałeś, to takie rzeczy to nic jeśli chodzi o szkodliwość.
-
Palma sabałowa zmniejsza konwersję testosteronu w DHT - po tym to Ci najprędzej na głowie włosów przybędzie. Żeń-szeń coś tam działa, ale to takie subtelniejsze działanie, z resztą trudno powiedzieć jaka dawka jest odpowiednia - ja stosowałem max. 3 kapsułki na dzień olimpu, a on jest mieszanką dwóch żeńszeni. Biorę od jakiegoś czasu Mace, ile tak temu trzeba dać na rozkręcenie się? Co do atrofii, to masz na myśli zapdnięcie, skurczenie jąder, czy zwisanie worka? Na pierwsze to solidny strzał z HCG pomógłby, o ile jajca jeszcze sprawne, ew. do tego jakiś SERM np. Clomid. Drugie to już tylko chyba operacyjnie się da załatwić, albo nosić kompres chłodzący, to będziesz miał taką sztywną podniesioną torbą UPDATE ODNOŚNIE BOOSTERA: Po kilku miesiącach niestety przestał działać. Z perspektywy czasu jestem w stanie przyznać, że część efektów to autosugestia, acz napewno nie tak jak niektórzy twierdzą większość. W ogóle to myślałem nad tym w jaki sposób mógł on działać i doszedłem do wniosku, że te wszystkie ziółka podbijające teścia muszą działać poprzez inne drzwiczki. Mam na myśli to, że podbicie testosteronu jakie one powodują, nie ma aż takiego wpływu na reakcje organizmu, a te zmiany które się obserwuje i które sam opisywałem, muszą wynikać raczej z oddziaływania tych substancji na coś więcej poza produkcją testosteronu. Przypuszczam, że w jakiś sposób subtelnie działają one na szlaki związane z dopaminą, stąd ta poprawa samopoczucia, pewności siebie, libido itd. Na ten moment z PSSD u mnie jest bardzo różnie. Zdarzają się dni, że wszystko gra jak należy, a czasem mam koło siebie panienkę, która mi się podoba, a sprzęt dygnie, ale wiotki Ogólnie to częściej jest źle niż dobrze. Robiłem badania ostatnio i wyszedł mi dosyć nisko cholesterol, zarówno ten dobry jak i ten zły, co wydaje mi się dosyć dziwne, bo zdarza mi się nawet i z dwie jajecznice w ciągu dnia zjeść. Będę musiał podrążyć ten temat, może tu gdzieś u mnie leży przyczyna. Poza tym z objawów łatwo robią mi się siniaki i długo schodzą, mam słabe włosy, wysuszoną skórę z przebarwieniami.
-
Skąd wiesz, że działa w jakikolwiek sposób na testosteron? Zbadałeś sobie poziom, czy piszesz na bazie swoich odczuć?
-
Skoro te dysfunkcje są Ci na rękę, to po co pytasz? Niestety SSRI mają raczej wpływ nie tylko na sferę seksualną, tylko na jeszcze parę innych rzeczy, w tym np. pamięć. Z tym, że skutki na tle życia seksualnego są najdotkliwsze, stąd głównie o tym się dyskutuje. Zatem jakieś obawy są uzasadnione - musisz sam rozeznać co ostatecznie dla Ciebie najlepsze. Skąd ten pesymizm co do kobitek? Może się coś jeszcze przypałęta - lepiej tam armatę mieć mimo wszystko sprawną. Nawet i dla własnej, samotnej radości
-
Nie wiem co jest grane, ale od dwóch dni pała stoi jak sztyl od miotły Tzn. nie w sensie, że cały czas, ale pod wpływem bodźca wszystko gra jak należy. Jestem teraz trochę zdezorientowany, bo w sumie od jakiegoś czasu wprowadziłem sporo zmian - trening siłowy, boostery testosteronu, suplementacja witamin, minerałów, konkretne żywienie i nie wiem, co tutaj mogło mieć wpływ. Cholera wie, może w moim przypadku, aż tak nie nabruździły te SSRI. W każdym razie wrażliwość sprzętu na pewno nie jest taka jak dawniej, ale z drugiej strony jakby działało to tak jak teraz, to nie wiem, czy to nie zaleta Tak w ogóle to myślę, że same objawy tego PSSD swoją drogą mogą być, ale spore znaczenie może też mieć nakręcanie się tym, w związku z czym i sama nerwica/depresja z tym związana może sprawiać, że jest wtedy całkowita lipa.