Tydz.temu rozstałam się z mężem.Długo się do tego przygotowywałam.Uważam,że za długo.....
Zadziało się tyle złych rzeczy....ale od początku.
Byliśmy razem 18 lat .Razem....za dużo powiedziane.On był ale tylko ciałem , zawsze czułam się samotna.
Wyrządził mi straszne rzeczy. Moimi uczuciami emocjami" wycierał" sobie podłogę.
Obiecywał i nigdy nie dotrzymywał obietnicy na każdej płaszczyźnie.
On pije - jest alko. Przeszłam terapię dla współuzależnionych.
Jest agresywny słownie ,wulgarny.
Chwilami miałam wrazenie,jakby był osobą psychicznie chorą.
Zdradzał mnie,przysięgał i dalej zdradzał .
A ja.....byłam bo dzieci bo kredyt bo biznes i lata leciały.
Wreszcie tydz temu wyrzuciłam go z domu.
Kiedy o nim myślę wszystko w środku mi się przewraca. Teraz mam ciszę spokój,nikomu nie muszę trzymać paluszka prosto w d...e.
Nikt nie krzyczy, nie bluźni.Jest mi dobrze.
I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to,że jest we mnie tyle żalu,tyle złości.mam wrazenie jakby to ze mnie wychodziło ,czasem wydaje mi się ,że fiksuję.
Jak myślę o tym co robił ,co mówił mam ochotę go "udusić" , chcę żeby ktoś kiedyś też go tak skrzywdził choć i tak jest biedny....bo pije a to choroba i pewnie cierpi z tego powodu.
Nie wiem o co mi chodzi........bo ja jestem zazdrosna?
Wchodzę na bilingi,sprawdzam połączenia ,jak nie znam numeru to sprawdzam kto odbierze........
Przecież to jest chore , mnie to męczy a nie umiem przestać.
Jak mi pisze smsa "kocham cię" to włącza mi się agresja i wtedy się uruchamiam wyrzucam mu całą krzywdę jaką mi zrobił najgorsze ,że wtedy w tych smsach zamieniam się w wulgarną prostaczkę ,zniżam się do jego poziomu a taka nie jestem.Zawsze gdy on krzyczał na mnie uspokajałam go,starałam się zachować spokój itp itd
Doświadczyłam zdrady,z jednej ma prawdopodobnie dziecko -nie potwierdzone to jest ale daty jakos tak się zgadzają.
Było to w czasie gdy ja byłam bardzo chora i potrzebowałam wsparcia i to mnie strasznie boli, bardzo.
Za każdym razem płaczę jak o tym mówię.
Miałam załamanie nerwowe, leczyłam się na depresję także przez moją sytuację naprawdę wycierpiałam i co...... o co mi chodzi?
Jestem nienormalna? Jestem chora? Chyba tak bo przecież nikt normalny tak się nie zachowuje.
Podświadomie chyba się nienawidzę bo jak to inaczej nazwać?
Podobno kiedy rodzic nie szanuje współmałżonka dziecko w tym momencie nienawidzi siebie , nie szanuje.U mnie ojciec w podobny sposób traktował mamę nie szanował.Ja pamiętam wtedy to uczucie.....jak ja go wtedy nienawidziłam,miałam obrzydzenie do ojca a na matkę byłam zła jak na drugi dzień normalnie z nim rozmawiała.....
Przez to ja naprawdę zaczynam odczuwać teraz ,że siebie nienawidzę za to co czuję ,za to co myślę,za to że życzę mu wszystkiego najgorszego,że tym wszystkim lafiryndom życzę ,żeby też spotkało ich to samo.
Jest mi smutno bo jestem na to wychodzi wstrętnym człowiekiem.