Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anty_wygledny

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Anty_wygledny

  1. Cześć. Zdecydowałem się tu napisać do Was z pytaniem, bo to co mi dolega jest już trochę uciążliwe. Moja sytuacja zaczęła się około roku temu, kiedy zacząłem narzekać na moją obecną pracę. Byłem wówczas od ponad pół roku w związku, więc moja druga połówka chcąc mi pomóc podrzucała jakieś oferty pracy, ale ja zawsze odkładałem wszystko na później, które do teraz nie nastąpiło. sytuacja z pracą trwa do dziś, po prostu nie chce mi się szukać, a ta, którą mam nie jest jeszcze aż taka zła, po prostu nudna. Ostatnio doszedł kolejny problem - rozwodzą się rodzice. Jak dla mnie ok, powinni to zrobić już dawno, problem w tym, że mnie i siostrę bardzo w to angażują i mam zeznawać przeciwko ojcu na co sam się zgodziłem. Problem w tym, że wiem rzeczy, o których on nie wie że ja wiem, wiec nie mogę tego wykorzystać by szczerze mu powiedzieć co o nim uważam. Dla dobra sprawy rozwodowej - dla dobra matki. To i narastająca frustracja z pracy w której dostałem podwyżkę, więc obiektywnie nie takiej złej, ale subiektywnie z której chce uciekać powoduje we mnie ogromne ilości stresu, które chcąc nie chcąc przenoszą się na mój związek. Moim największym problemem jest zupełna niechęć do działania. Nie mogę się do niczego zebrać. Do wysyłania CV, do rozmowy z ojcem, nawet do posprzątania domu (mieszkam sam). Zupełny brak motywacji i dotychczas uważałem że nałogowe granie w gry komputerowe, ale nie, bo one mi już obrzydły po roku. To bardziej nałogowe tracenie czasu na rzeczy niepotrzebne, ale przyjemne krótkoterminowo. Zupełnie nie rozwojowe i zupełnie bezsensowne. Nie podoba mi się to i mojej dziewczynie też. Wspominam o niej, bo robiła najwięcej by moją sytuację poprawić, próbowała mi pomóc, ale ja wszystko odkładałem na później i poza mną, bo sobie robię tym krzywdę najbardziej, ona jest największą poszkodowaną mojego braku motywacji. Chcę by było lepiej ale najpierw muszę ogarnąć siebie. Mam więc do Was pytanie: Czy był ktoś w podobnej sytuacji i jak sobie poradził? Czy jest coś co byście mi poradzili poza udaniem się do psychologa?
×