Skocz do zawartości
Nerwica.com

ika40

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ika40

  1. Witajcie, jestem tu nowa, ale nie z nowym problemem, ponad 10 lat tkwię w szponach depresji i nerwicy lękowej. Pierwszy napad lęku i wylądowałam z własnej woli u psychiatry, zapisał mi coaxil. Brałam dwa razy dziennie, jako było przez trzy lata. Potem mimo ciągłego przyjmowania pogorszenie stanu. Pojawiły się myśli samobójcze. Znalazłam psychologa, ale po kilku spotkaniach zrezygnowałam, bo gorzej czułam się opowiadając o sobie. Nie chciałam brać silniejszych leków, w otoczeniu miałam koleżankę, która bardzo źle tolerowała silniejsze. W necie również czytałam o skutkach. Kupiłam kilka mądrych książek, wyszłam na prostą, cały czas biorąc coaxil, ale już tylko raz dziennie. Było dobrze. Rok temu powiesił się kolega. Moje myśli o całkowitej autodestrukcji wróciły, ale miałam resztkę woli walki o siebie. Zwiększyłam coaxil do trzech tabletek, wróciłam do książek. Zmniejszyłam dawkę do dwóch tabletek. Dobrze było do niedawna. Tydzień temu myśli znów wróciły, silniejsze niż wcześniej. Biorę coaxil trzy razy dziennie, ale na tę siłę już nie działa skutecznie. W ostatni czwartek napisałam list pożegnalny, smsa do najbliższej mi osoby, wyłączyłam telefon i poszłam na przejazd kolejowy. Stałam tam i czekałam na pociąg. Nadjeżdżał, a ja odstawiłam torebkę obok i weszłam na torowisko. Zaczął trąbić, nie wiem czy mnie widział czy trąbił dlatego, że przejazd będzie mijał. Nie przestawał trąbić i zbliżał się coraz bardziej i wtedy zeszłam z torów. Trąbił jeszcze gdy już minął mnie ostatni wagon. Do tej pory najbliżsi ze mną nie rozmawiali o tym. Znają mój stan od dawna, wiedzą o poprawach i pogorszeniach, że jakoś dawałam sobie radę przez tyle lat, ale wcześniej nie mówiłam im, że takie myśli siedzą mi w głowie. Może myślą, że chciałam ich nastraszyć tylko, a ja naprawdę zamierzałam to zrobić. Teraz już nie chcę sobie dawać rady. Umysł mnie boli... i już nie chcę, czuć tego bólu. ps: od wczoraj czytam ten temat i zastanawiałam się czy się tu zapisać i napisać o sobie, jestem na 238 stronie, i zastawiam się jeszcze co się stało z osobami, które pisał na samym jego początku, tak jak Zahar, depresyjny, robert, dziewczyny chyba bardziej wytrwałe w obecności w tym temacie, to chyba świadczy, że lepiej sobie radzą z tą chorobą. Ale może się mylę.
×