Skocz do zawartości
Nerwica.com

Baru

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Baru

  1. Dzieki za odp. Ale z tego co słyszałem to Citabax jest jednym zmocniejszych SSRI ?
  2. Witam ! Zasadniczo to nie wiem co powinienem napisać. Jak można się domyślić po tytule, zaliczam się do wspaniałego grona osób cierpiących na nerwicę. Moja "przygoda" z nerwicą zaczeła się jakies 3-4 lata temu, kiedy to jako amator palenia trwaki pewnego pięknego dnia zapliłem coś co było zdecydowanie za mocne. Możliwe ze nie była to czysta trawa. W tym momencie poczułem jak przez mój mózg przechodzi prąd. Totalne nagłe osłabienie. Po mniej więcej 2 godzinach wszystko minęło i uśmiech powrócił na mą twarz. Problem jednak pojawił się w połowie jedzenia kolacji tegóż dnia, gdyż przeszła mnie myśl, że jeżeli zjem choćby kęs więcej to zwymiotuję i zemdleję(to typowe dla nerwicy uczucie ). Przez następne pare tygodni przechodziłem istny horror, bałęm się jeść i zasadniczo tylko piłem. Oczywiśćie tu zaczęła się pielgrzymka do wszelkiego rodzaju lekarzy. W końcu dzięki nowoczesnej technologii zwanej Internetem , stwierziłem, że mam nerwicę . Udałem się do psychiatry, który już w pierwszym spotkaniu rozpoznał podręcznikowego nerwicowca. Przepisał mi Citabax. No i wszysko było o wiele lepiej przez 2 lata jakoś starałem się z nerwicą walczyć, raz lepiej, raz gorzej ale zawsze jakoś. Jako iż wizyty u psychiatry były drogie a zarazem mam daleko, przestałem ją odwiedzać natomiast nie przestałem zażywać CItabaxu(ponieważ moj kolega jest aptekarzem i dostaje go bez recepty.). Wszystko było w miarę dobrze : pracowałęm, spotykałęm się z przyjaciółmi (jednak nie w barach czy zamkniętych tłocznych przestrzeniach) , skonczyłem studia, jadłem normalnie nawet o wiele więcej! Teraz jednak dopadł mnie kolejny lęk... Czuję OLBRZIMI stress przed jazdą, autobusem czy nawet samochodem. Boje się że zrobi mi się niedobrze. Że będe miał z tego całęgo stresu biegunkę a nie będzie gdzie skorzystać z toalety. Sam już nie wiem jak mam z tym walczyć, bo nawet żeby pojechać do psychiatry czy jeździć na spotkania z psychologiem trzeba przejechać spory kawałek drogi. Co w tym wszystkim jest nabardziej flustrujące to to, że nawet głupia sprawa zarejestrowania się jako bezrobotny urasta w wmoim umysle do takich rozmiarów, że odkładam tą wizytę już ładne pare tygodni. Jako takiej depresji nie mam ale smutno mi najbardziej, że zawodzę swoich bliskich. Moja matka (bo ojciec już nie zyje) nie bardzo wie jak mi pomóc i nie rozumie przez co przechodze. Czuję na sobie ciągła presję. Często wstaję rano, czuję się "normalnie" i myślę : dobra dzisiaj coś zrobię. Ale chwilę później zaczynają się sprzeczne myśli co w rezultacie skutkuje ciągłym stresem i lękiem przez co poddaje się. Sam sobie bardzo dobrze to wszystko tłumaczę, że przeciez to tylko w mojej głowie, nic mi nie jest itd . a jednak podświadomość wysyła te najgorze sygnały i wpadam w taką panikę, że robi mi się słabo i wydaję mi się, że zaraz zwariuję.....Tak naprawdę to marzę o tym, żeby wrescie poczuć wewnętrzny spokój bo juz nawet nie pamiętam jak to jest czuć się normalnie.... No coż , jak na człowieka, który nie wie co napisać trochę mnie poniosło Pozdrawiam wszystkich nerwicowców. Pokój.
×