Skocz do zawartości
Nerwica.com

tpo

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tpo

  1. Witam wszystkich. Też jestem osobą, która zmaga się z depresją bliskiej mi osoby, chodzi o mojego chłopaka, mamy 22 lata, poznaliśmy się rok temu, pomimo wielu różnic między nami, zakochaliśmy się w sobie bez miary, czułam jak rozpiera mnie szczęście i widziałam to też w jego oczach i zachowaniu. Dodam, że jest on właściwie moją pierwszą i jedyną miłością, z kolei on miał już kilka nieudanych związków za sobą. Od pewnego czasu w wyniku zbliżających się studiów, z których zrezygnował z powodu nerwicy, o której dowiedziałam się po kilku miesiącach znajomości, zmienił swoje zachowanie, jakby uleciało z niego życie, znowu zmaga się z lękami, ciągle śpi, mówi jaki jest beznadziejny, mówi, że chce się zabić, że życie straciło dla niego sens. Ostatnio nawet postanowił zerwać, mimo że w tym samym dniu mieliśmy wyjść wieczorem razem (miała być to niespodzianka dla mnie), by wynagrodzić mi te wszystkie trudne chwile, w związku z jego stanem. Powiedział mi wtedy, że on nie potrafi kochać, że nie da mi miłości, że nie akceptuje siebie, że zniszczy mi życie, że zasługuję na kogoś lepszego, że nigdy nie da mi szczęścia, że nasze uczucie się wypaliło przez kłótnie, ale że całą winę bierze na siebie.Powiedział, że postanowił ze sobą skończyć, że nie wie kiedy, ale chce mnie od tego uchronić, żebyśmy zostali znajomymi, że ja i tak go kiedyś zostawię. Ja wówczas wpadłam w furię, bo już niejednokrotnie powtarzałam mu jaki jest dla mnie ważny, że może odjeść, bo nie chcę być z kimś kto mnie nie kocha i tylko boi się jak zareaguję na rozstanie,powiedziałam, że ja sobie życia nie odbiorę, że będę nadal go kochać, ale nie zgodzę się nigdy na żadną przyjaźń, że usunę wszystko, co będzie mi go przypominać, że nigdy mu nie wybaczę. Ostro mu wygarnęłam, po czym powiedziałam, by wyszedł, bo ja też wychodzę, że chce pójść do kina, że nie będę się użalać nad sobą. Wyszedł po czym wrócił za moment, zapytał czy może u mnie zanocować, oczywiście pozwoliłam, bo po chwili namysłu zdałam sobie sprawę, że groźby o samobójstwie nie były próbą zastraszenia mnie, on autentycznie chciał się zabić. Po kilku godzinach zdał sobie sprawę z tego co powiedział, nad ranem przepraszał, mówił ,że jestem sensem jego życia, że się boi.Ciągle mówię mu , że go kocham, że z nim planuję przyszłość, że nie musi być kimś, kim nie jest, bo świat tego wymaga, by facet był twardzielem, że leki niedługo zaczną działać, że nie jest sam. Ale poza tym czuję też, że czasem pogłębiam jego stan, przez obrażanie się, czasem krytykę, czuję się z tym wszystkim sama, boję się , że słowa, które w tej kłótni mi powiedział są prawdą, że się wszystko wypaliło. Sama myślę ostatnio o sobie, że jestem beznadziejna, że nie potrafię mu dać szczęścia, że pogłębiam jeszcze jego stany swoimi chimerami, domagając się z jego strony teraz zaangażowania w moje problemy, zarzucam mu, że się nie martwi o mnie.Zaczęłam myśleć, że może on próbuje mnie do siebie zniechęcić, bo nie chce być ze mną, żebym sama zerwała, by mi zaoszczędzić bólu, bo wie ile dla mnie znaczy. Czuję się niedoceniona, niepotrzebna, nachodzą mnie myśli o rozstaniu. A potem znów uświadamiam sobie jak bardzo go kocham, przypominam sobie chwile, gdy choroba się nie odzywała, chcę walczyć choć jednocześnie sama jestem słaba
×