Skocz do zawartości
Nerwica.com

glosnik

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez glosnik

  1. Doszedłem do wniosku, że taka obsesja na punkcie sylwetki to wiele lat otyłości w dzieciństwie i związane z tym dokuczanie itp. Do tego wtedy byłem sobą, zawsze wesoły, rozmowny i nie działało, dlatego tak liczę, że z sylwetką i większą pewnością sb zdołam zalety swojego charakteru odsłonic innym ludziom.
  2. To w takim razie jak radzicie zacząć zmieniać się od środka?
  3. Zdaję sobie z tego sprawę, ale głębokie nadzieje pokładam w tym, że zyskam odwagę, aby podejść do jakiejś i ją zagadać. Np w mojej klasie nie mam z tym problemu, znamy się ze szkoły itd. ale jeżeli mam porozmawiać z jakąś, z którą do tej pory nie miałem nic wspólnego to mnie to przerasta, jeżeli ktoś nie jest zbytnio otwarty i sam nie próbuje nawiązać kontaktu to nie ma szans, żeby porozmawiać, bo ja tego nie zrobię.
  4. Zaprzyjaźniłem się z nią, rozmawiamy dosyć często w szkole jak i piszemy do siebie, wiem że mnie lubi, pozytywnie na nią działam, często ją rozbawiam ale to jest na razie tylko takie koleżeństwo, chcę spróbować z nią być, ale nie czuję się jeszcze na siłach żeby ją zdobyć jak i utrzymać przy sobie. Pewność siebie już mi dosyć dużo podskoczyła, to co było kiedyś a teraz to po prostu przepaść, ale nadal to za mało. Jestem sobą i takim staram się być cały czas, ale żeby być atrakcyjniejszym dla kobiet wmówiłem sobie, że to wszystko zależy od wyglądu, a przynajmniej bardzo mi w tym pomoże.
  5. Witam, nie wiem czy zbyt dobrze wybrałem forum, ale do rzeczy. Praktycznie cały okres dzieciństwa przesiedziałem przed komputerem, kolegom odmawiałem wyjścia na dwór, zwyczajnie wolałem grać, przy okazji się roztyłem, mizerna pewność siebie i uleganie innym. Mimo wszystko miałem zawsze świetne poczucie humoru i dogadywałem się w szkole praktycznie z każdym, ot taki wesoły grubasek. Obudziłem się na dobrą sprawę pod koniec 3 klasy gimnazjum, zacząłem pływać, mniej grałem, czułem się lepiej. Poszedłem do liceum i 1 klasa to był mój najgorszy rok w życiu, przez innych powpadałem w kompleksy, nie chciałem wychodzić z domu, nie znosiłem kiedy ktoś w pobliżu się śmiał, od razu nasuwała się myśl, że to ze mnie. Przez cały ten czas znosiłem te męczarnie, z zaciśniętymi zębami pływałem i wyrobiłem sobie szczupłą sylwetkę, zacząłem się powolutku otwierać do ludzi, gdzieś wychodzić, wierzyć w siebie. Teraz zaczęła się druga klasa, ale nadal nie jestem w życiu szczęśliwy ani do niego zmotywowany z powodu samotności, miałem kolegów, naprawdę dobrych, bliższych, dalszych, ale nigdy nie miałem przyjaciela. W żadnym związku też nigdy nie byłem. Postawiłem wszystko na jedną kartę, znowu zaciskam zęby, zmieniłem dyscyplinę na siłownię, do wiosny planuję, że będę miał kosmiczną sylwetkę, godziny przesiedziane na forach i filmach pozwoliły mi na zdobycie jako takiej wiedzy jak to zrobić. Mam koleżankę, w której się podkochuję, która wyróżnia się wśród innych dziewczyn dla mnie charakterem, do tego jest bardzo ładna, liczę, że przez samą sylwetkę wyrobi mi się do tego czasu charakter jak i moja atrakcyjność żeby spróbować z nią wejść w jakiś związek. Boję się, czy po tych setkach godzinach spędzonych na ćwiczeniach nie rozczaruję się, praktycznie cały swój sukces jaki planuję odnieść uzależniłem od wyglądu. Czy myślicie, że taka przemiana pozwoli mi na złapanie takiej mega pewności siebie i takiej prawdziwej wiary w swoje możliwości? Umiem rozmawiać z ludźmi, bawić się, śmiać się, ale to jest to na co naprawdę liczę.
×