Dopiero trafiłam na to forum. Może i są osoby podobnie do mnie ale rady im dawane na mnie nie działają a ja już mam dosyć takiego życia.... Ale od początku. Mam 19 lat. Nie pamiętam dnia , w którym nie przejmowałambym się swoim wyglądem. W podstawówce wydawało mi się , że wyglądam normalnie, jak reszta. Chyba jednak było inaczej, gdyż non stop słyszałam , że jestem grubsza niż reszta, mówiono na mnie " babochłop", " sumo " i wiele innych rzeczy. Dzieci dawały mi do zrozumienia , że jem dużo, że mam duży tyłek, owłosione nogi ( chyba w 4 klasie podstawówki, do dzisiaj nie rozumiem dlaczego akurat do tego sie przyczepiono), porównywano mnie do obrazków z książek do biologii. Aż pewnego dnia , byłam wtedy w 6 klasie, nie wytrzymałam i po prostu się rozpłakałam...W gimnazjum nie było lepiej ( dodam, że byłam w klasie z tymi samymi osobami). Za jednym zamachem usłyszałam, że jestem gruba, brzydka i głupia. Odwróciłam się od ludzi. Nie mam przyjaciółeczek. Jedyną osobą, na którą ciągle staram się otworzyć jest moj chłopak ale on też mnie nie rozumie i dlatego przy nim staram sie nie myśleć o sobie i być szczęśliwą ale gdy wracam do domu wszystko wraca do "normy". Od zawsze stosowałam wymyślone przez siebie diety, głodziłam się, najpierw jadłam a zaraz później ćwiczyłam, bo wydawało mi się, że w ten sposób od razu spalam posiłek. Próbowałam wymusić wymioty ale nie udaje mi się to do dzisiaj...nie wiem dlaczego ale boję się. Staram się nie patrzeć na siebie w lustrze ale codziennie spoglądam na brzuch i sprawdzam czy przytyłam a może jednak schudłam?!! Kiedyś cały czas się ważyłam, nawet kilka razy dziennie a teraz mierze obwody. Dosyć intensywnie ćwiczę i dlatego wiem , że muszę jeść. Jem zdrowe posiłki ale co z tego skoro nie potrafie się oprzeć , gdy w domu jest upieczone przez mame ciasto albo lody prosto z ulubionej lodziarni. Wiem, że potrafie nie jeść słodyczy ale po czasie uzmysławiam sobie , że to i tak nic nie daje i nigdy nie bedę chuda siędam po to ciasto czy drożdżówke i natychmiast pojawiają się ogromne wyrzuty sumienia, ból żoładka, bo o jeden kęs za dużo, chęć zwrócenia, użalanie się nad sobą. Podczas ćwiczeń też zdarza mi się płakać , bo mam wrażenie, że to nic nie daje. Ciągle słyszę głos w swojej głowie " Nigdy nie będziesz chuda", " Nie łudź się i tak nie schudłas", " Jak mają być efekty skoro się obżerasz słodkim" itd. To tylko część mnie...Jakbym dalej tak pisała to zajęłoby więcej niż przewidywałam. Reasumując mam już tego dosyć. Chcę być szczęśliwa sama ze sobą, spojrzeć w lustro uśmiechnąć się i powiedzieć " Jesteś piękna! ", nie chcę już mieć wyrzutów sumienia, że czasem coś zjem spoza diety. Chcę po prostu cieszyć się życiem. Staram się zmienić, sama ale nie idzie mi to za dobrze... Dodam , że nie mam dobrego kontaktu z rodzicami. Od mamy ciągle słyszę, że jestem krótko mówiąc beznadziejna. Nie stać mnie też na psychologa a nie ufam ludziom , którym nie musze płacić za "usługę"..