Hej.
Jestem Marcin, mam 17 lat
Ostatnimi miesiącami cały czas myślałem że wygrywam, a tak naprawdę kopałem sobie jeszcze głębsze dno.. Straciłem
poczucie sensu życia Wychowałem się w patologi, od prawie 2 lat przeżywam nieudaną miłość, jestem seksoholikiem,
przeszedłem nerwicę lękową, ale chyba nie do końca się ona skończyła, stresuję się pracą i swoją przyszłością
Nie widzę sensu kompletnie w niczym i wykonuję tylko czynności, które muszę wykonać Cały czas mi po głowie lata pytanie
" Po co ? " :< Nie chce mi się nic, nie mam ochoty na nic, dokucza mi potworny ból głowy, złość, nienawiść, żal itd.
To wszystko z dnia na dzień coraz bardziej mnie oplata, serce mam pokryte już od dawna kewlarem, czuje się jakbym
był na środku oceanu emocji, a z drugiej strony stałem się bezuczuciowy gnojem. Rodzina o niczym nie wie podobnie
jak znajomi, zresztą nie wiem czy jeszcze ich mam Z mało kim utrzymuje jakikolwiek kontakt.. To tak jakbym mi benzyna
w żyłach płynęła zamiast krwi, która wypala mnie od środka Chciałbym tą gehenne zakończyć nie po Bożemu, ale
nie mam odwagi Już sam nie wiem dlaczego tutaj się żale, po co to i wgl.. Eh :C