Jeśli ktoś na mnie patrzy, czuję się pewniejsza ,to znak ze widzi we mnie cos interesującego...jednak jak ktoś przygląda się dłużej mam wrazenie ze doszukałs się jakiś minusów,jakis wad,cos mu się nie podoba,chce wtedy uciec:/ nie wiemco wtedy mysle czuje napiecie,jak by cos mi w głowie uciskało...ahh
może to przez to ze nie mam tu zbyt dużo znajomych, pracuje 12 godzin dziennie,nie mam czasu na spotkania z ludzmi, zerwałam wszystkie kontakty oprócz jednej przyjaciółki......w ogóle smieszne jest to wszytsko,nie rozumiem jak ja osoba która to zawsze znajomych wyciągała z dołk,a która dawała rady i która miała wszytsko w du... może mieć takie problemy?? dziś po raz drugi ,w tej samej sytuacji co poprzednio musiałam wysiasc z pociągu bo nie wytrzymałam tego nacisku w głowie ...usiadłam w wagonie cos na styl przedziału w tramwaju, zaczeło przybywać ludzi,połowa stała,tłok,hałas, i do tej pory nie rozumiem czemu czułam lęk...zaczęły trzęsc mi sie rece, nie mogłam się uspokoić,na kolejnej stacji wysiadłam...wsiadłam do następnego pociągu, już mniej zaludnionego...czasami jade spokojnie patrze w okno ,rozmyślam, i nic mi nie jest, a czasami nie mogę wytrzymać tego napięcia...
-- 04 paź 2014, 15:44 --
te osoby sa neutralne ...tak naprawdę to mi nie zależy na ich zdaniu, tak mysle chodz może podświadomie jest inaczej...analizuje wszytsko,nawet jak jem w restauracji staram się żeby to jakos wyglądało,jak widze ze któs mnie obserwuje nawet trudno mi cokolwiek przełknąć ,chyba ze jestem z kims mi dobrze znanym, wtedy nie wydaje się to wszytsko takie straszne...
-- 04 paź 2014, 16:23 --
Tak wpadłam w wir pracy ze juz nie zauważam kiedy jestem radosna a kiedy zdołowana, w sumie zdołowana nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam, gubie się w tym wszystkim powoli, nie mysle o tym jak mnie postrzegają, deneruję się jak się mi przyglądają... sama tego nie rozumiem raz to lubie a raz jak trwa dłużej to wybija mnie to z równowagi...i właśnie od kiedy zaczęłam o tym myslec i czytac , moje lęki pojawiają się jeszcze częściej, teraz jak ktoś się do mnie dosiada już zastanawiam się nad moimi odczuciami i mysle o tym co będzie za chwile, mówie sobie : bądź spokojna,nic się nie dzieje... dokładnie wiem ze nic mi nie grozi a już wyprzedzam fakty...boję się pojawienia tiku , to taki wstyd:/
a dzieciństwo...hmmm pokrecona sprawa... ogólnie wychowałam się w biednej rodzinie ,nie stać mnie było na wiele rzeczy ,chodziłam w tych samych ciuchach przez tydzień do szkoły i nienawidziłam tego:/ tata chodz bardzo go kocham często mnie zawodził...pił ,a my chowaliśmy się po piwnicach i czekaliśmy az się uspokoi, i tak obiecywał mi ze już nie będzie ze to dla mnie zrobi a ja wierzyłam w kazde słowo...i za każdym razem nienawidziłam go za to ze picie było ważniejsze niż ja...gdy tylko to wpsominam płacze...obojętne czy podczas pracy, sprzątania czy jadac autobusem, szybko stram się opanować, i za sekundę wszystkie to znika , tak potrafie przejść z jednego nastroju w drugi, bo to przeszłość po co to rozdrapywać,za każdym razem boli...z bratem nie miałam dobrego kontaktu, zawsze mnie ponizał przy swoich kolegach ,do tej pory nie wiem czemu, mysle ze był zazdrosny, ojciec więcej okazywał mi uczuc niż mu. w szkole sredniej róznie było... nie malowałam si ,nie stroiłam ,byłam postrzegana jako szara myszka...znajomych miałam,ale nie nalezałam do tych popularnych dziewczyn, zazdrosciłam im...chciałam być taka jak one ,ładna i popularna...czasami myslalam ze jestem po czym ktoś wybijał mnie z tego przekonania... i tak to minęło...
nie watpie ze cos z dzieciństwa mi zostało, nawet jestem o tym przekonana...ale chce isc do przodu ,nie chce o tym już myslec ,chce zyc normalnie, chodzic na randki, zakochać się , zmenic pracę , pokonać lęk... i nie myslec już o tym więcej...