Skocz do zawartości
Nerwica.com

jedrzej20

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jedrzej20

  1. jedrzej20

    Depresja, problemy

    Rozmawiam z nimi o tym, widzą jak to przeżywam ale nie mówię o tym jakoś dokładnie. Nie chce ich zadręczać przy tak trudnym czasie bo wiem że moja matka jako córka dopiero to przeżywa.. Do tego mój dziadek jest młody i ciężej nam się z tym pogodzić.
  2. jedrzej20

    Depresja, problemy

    Cześć. Nie wiem czy to można nazwać depresją, nie czuje się aż tak źle że mam ochotę się zabić czy coś w tym stylu, natomiast czuje się słabo psychicznie i nie daje już sobie z tym rady. Jestem uczniem, za niedługo będę miał osiemnastkę. Wszystko zaczęło się komplikować w maju, mój dziadek zaczął mieć problemy ze zdrowiem i wylądował w szpitalu. Mieszka ode mnie 300KM, pojechałem do niego w czasie roku szkolnego żeby go zobaczyć, pomóc mu ewentualnie w czymś, porozmawiać i w ogóle. Miał kłopoty z wątrobą, siedziałem u niego w szpitalu dzień w dzień po minimum 5 godzin. W niedziele czuł się lepiej, siadał na łóżku i normalnie ze mną rozmawiał z czym wcześniej miał problemy. Wyszedłem pod wieczór i pojechałem do niego domu spać. Rozmawiałem z jego synem (moim tatą) wieczorem o tym, że ta noc może być dla niego ciężka (mi się tak wydawało) i nie myliłem się. Poszedłem zmartwiony spać rano nieświadom niczego dowiedziałem się że nie żyje, zmarł o 3:45. Na samym początku nie docierało to do mnie, odebrałem to jako żart. Nagle zacząłem uświadamiać sobie że to prawda. Oblałem się zimną wodą i nie wiedząc co zrobić zszedłem na dół, była tam cała rodzina w podobnej sytuacji jak moja. Był dla mnie wielkim człowiekiem, bardzo mi bliskim. Spędzałem u niego każde swoje wakacje, rozmawiałem z nim dużo i strata tak wartościowego człowieka była dla mnie nie do przyjęcia. Cały pogrzeb był dla mnie jeszcze bardziej traumatycznym przeżyciem, modlitwa przy zwłokach w kapliczce, czy ostatnie pożegnanie przy trumnie.. Brak słów żeby to opisać, a najgorszy był moment wkładania trumny pod ziemię, czułem w sercu ogromny ból. W międzyczasie, trochę wcześniej bo w kwietniu dziadek od strony mojej mamy (bliska mi osoba, bo z naszego miasta - często go odwiedzałem, zawsze sobie żartowaliśmy, brał mnie na działkę to zawsze mu pomagałem, puszczaliśmy razem gołębie i w ogóle) też zaczął mieć problemy i to nie małe. Wykryto u niego raka płuc, na początku ślepo myślałem że coś go uratuje, że chemia, cokolwiek mu pomoże. Wierzyłem w niego. Przez całe wakacje dręczyły mnie myśli. O dziadku który już nie żyje i o tym który właśnie walczy o życie. Byłem za granicą na całych wakacjach więc nie miałem jak się z nim spotkać. Przed wyjazdem jeszcze z nim normalnie rozmawiałem, był wyniszczony przez chemię ale widać było że jeszcze może coś się uda.. Podczas wakacji miałem dni że nie mogłem spać, miałem myśli o nich których się nie wiadomo czemu bałem i boje. Czasem w nocy płakałem. Gdy wróciłem już do domu od razu pojechałem go odwiedzić. Wyglądał fatalnie, już wiedziałem że to końcówka jego życia bo dostał łóżko z hospicjum i w ogóle.. Od tamtej pory go codziennie odwiedzam, dziś też byłem.. Obawiam się że jego czas już jest liczony w godzinach.. Wygląda fatalnie, już nie jest w stanie ze mną rozmawiać.. Widzę jak umiera i nie mogę nic zrobić, ciężko mi się pogodzić z tym że odchodzi mój drugi dziadek, że za niedługo czeka mnie znów pogrzeb, że stracę bliską mi osobę i do tego patrze na jej cierpienie.. Płacze po nocach, mam dosyć wszystkiego, jestem zmęczony i dwa razy brałem jakieś leki na uspokojenie przed przyjściem do niego bo widok jest okropny.. Dziś się u niego rozryczałem, wiem że to nie męska postawa ale nie potrafię inaczej. Do tego od początku szkoły mam same problemy, nic nie rozumiem z materiału bo nauczyciele jadą z nami z grubiej rury. W ciągu 2 dni szkoły przerobiłem 4 tematy z matematyki (jestem na mat-fiz) i mam już zapowiedziany sprawdzian na za tydzień, tymczasem chce jeszcze ten czas spędzić ze swoim bliskim ale wiem że nie mogę zawalić szkoły. Powiedzcie mi co robić, bo głupieje.
  3. jedrzej20

    Problem w szkole..

    Dziękuje za odpowiedzi i za poświęcony czas na nie, bo niektóre osoby naprawdę się rozpisały za co jestem niezmiernie wdzięczny. Rozmawiałem już z rodzicami, powiedzieli że mi pomogą i że nie mam się czym martwić, pójdę prywatnie do lekarza i zobaczymy co się da z tym zrobić. Jestem identycznym przypadkiem jak Ty, koleżanko wyżej. Zacznijmy od tego że w podstawówce wykryto u mnie płasko-stopie i musiałem chodzić na gimnastykę korekcyjną. Pech chciał że "sala" w której mieliśmy gimnastykę korekcyjną to była część korytarza oddzielona kratami, nie ścianą gdzie wszyscy ludzie mogli na nas patrzeć i to było dla mnie strasznie upokarzające. Czyli tak jak w.w. 4 godziny normalnego WF'u + 2 godziny gimnastyki korekcyjnej. Najgorsze są takie klasy jak 4 podstawówki, 1 gimnazjum (chociażby w moim przypadku) bo wtedy z grubiej rury dostajesz najstarszą klasę ze szkoły i musisz przed nimi się poniżać, ciągłe komentarze i tak dalej. W pierwszej gimnazjum miałem takiego pecha, że trafiłem na trzecią klasę gimnazjum dosyć patologiczną, wszyscy w jakichś koszulkach CHWDP i tak dalej, więc od razu rzucali się z ryjem do kogoś, jak coś źle zrobił. Zresztą, nie tylko ja tak miałem bo tak ma każdy. Będąc w trzeciej gimnazjum widziałem gdy te małe dzieci które były mi do pasa (o dziwo w pierwszej gimnazjum) patrzyły na nas ze strachem, uciekały od piłki i robiły wszystko tylko żeby nie rzucać się w oczy. Także regularnie na trybunach na naszej hali było mnóstwo niećwiczących. Nie chce wrzucać tutaj wszystkich WF'istów do jednego worka, ale to racja że większość z nich to po prostu idioci i widzę to nawet teraz. Mówią co robić i przez dwie godziny mają Cie w dupie, gdy byłem w trzeciej gimnazjum to w przeciwnej dla nas klasie (też trzecia gimnazjum) był taki dresiarz, który został kilka razy w tej samej klasie także na WF'ie zdarzało się że nawet kogoś obił a nauczyciele rzadko kiedy reagowali. W liceum jest jeszcze większa porażka z tym WF'em niż myślałem.. U nas jest tak, że po dwóch brakach stroju już leci ocena w dół, także z niećwiczenia nici i trzeba załatwić sobie zwolnienie lekarskie. Zresztą dziś też mieliśmy WF oczywiście wszystkie szatnie pozajmowane przez kogoś tam i musieliśmy się rozbierać przy wszystkich na trawniku, przy ludziach biegających na bieżni, uczniach ze szkoły obok którzy wisieli na płocie i dziewczyn które również ćwiczyły więc to też jest jakieś upokorzenie, więc zrezygnowałem. Słuchajcie jest jeszcze jedna sprawa, a nie chce zakładać nowego tematu. Obecnie jestem na kierunku MAT-INF i mam połączoną klasę z kierunkiem Lingwistyczno-dziennikarskim ponieważ i tu, i tu było 15 osób więc zrobili z tego jedną klasę. Niestety czuje się tutaj beznadziejnie, klasa jest straszna i gdy nie mam książki, czy cokolwiek to nawet nikt mi jej nie użyczy tak, żebym mógł chociaż zerknąć i czytać razem z nim. Poza tym ludzie z klasy dziennikarskiej to kompletna dziecinada, rysują kutasy w zeszytach, wydzierają się na lekcjach a walą tak irytujące odpowiedzi nauczycielom że szkoda gadać. Właśnie, mimo tego że jestem na MAT-INF mam informatykę z gościem, który nie ma na ten temat zielonego pojęcia i zamiast podzielić nas na tych z MAT-INF'u i tych z dziennikarskiej to jesteśmy podzieleni na nazwiska i zamiast wykraczać nieco poza program z panem który zajmuje się tym od lat to muszę bawić się w jakieś pierdoły w wordzie. Dziś postanowiłem przenieść się na MAT-FIZ, tam mam znajomych i w klasie jest o dużo mniej niedorozwojów umysłowych więc tam powinno być mi lepiej, poza tym mają o dużo lepszych nauczycieli którzy nauczą i nie są przy tym wredni. Jedyny problem jest w tym że z Fizyką u mnie średnio, miałem farciarską tróję na koniec i nie wiem czy to dobra decyzja, z matmy jestem dobry miałem pod koniec 3 gimnazjum ponad 20 ocen (najwięcej w klasie, bo ciągle latałem do tablicy ). Myślicie że sobie poradzę? Póki co program jest ten sam co w innych klasach póki co, a w drugim roku się zobaczy bo fizykę można z czymś zamienić.
  4. jedrzej20

    Problem w szkole..

    @tahela Czy ja muszę się powtarzać? Pisałem że ćwiczę w domu, przez całe wakacje ćwiczyłem i dało to efekt ale niestety WF przyprawia mnie o zakwasy takie, że przez cały tydzień nie potrafię stanąć na nogach poza tym to też wypędza ze mnie siły życiowe. Wiadomo że trzeba wysiłek odczuwać, ale bez przesady. Lepiej ćwiczyć nieco lżej, a robić to częściej a wtedy będzie lepszy efekt. Głównie chodzi o to że ja tam nie pasuje, nikogo nie interesuje jak się czuje i to że przy bieganiu ledwo co potrafię złapać oddech bo mi się naprawdę ciężko oddycha a po wszystkim muszę przez kilka minut ten oddech uspokoić. Poza tym nie wspomniałem o jeszcze jednej przypadłości jaką jest reakcja na ćwiczenie na słońcu. Okropne bóle zatok, zawroty głowy i wtedy cały ten ból z zatok przechodzi mi przez szczękę i bolą mnie też zęby. Dziwnie brzmi, ale tak jest - chociaż wiadomo to nie jest istotne, dlatego o tym nie pisałem bo w większości przypadków WF jest na sali. Nie pasuje też dla tego że w klasie mam samych sportowców przy których się tylko ośmieszam, wolę potrenować w domu sam a nie że ktoś, kto nie zna moich możliwości będzie dyktować mi co mam robić.
  5. jedrzej20

    Problem w szkole..

    No nic, jutro pogadam z mamą i zobaczymy co z tego wyjdzie.. Oby coś bo wykończę się psychicznie z tym WF'em.
  6. jedrzej20

    Problem w szkole..

    Wielkie dzięki za odpowiedzi! Słuchajcie nie chodzi o to że jestem leniem i nie chce mi się ćwiczyć bo tak jak pisałem chce robić to w domu. Chodzi o to że nie odpowiada mi towarzystwo tylu ludzi, którzy non-stop komentują to co robię, jak wyglądam i tak dalej. Wole wrócić godzinę wcześniej do domu i przez tą godzinę ćwiczyć w formie odchudzającej, przez wakacje się odchudzałem robiłem nawet kursy z wujkiem po 30 kilometrów (mierzone, spokojnie) rowerowe ale niestety pierwszy WF i nie mogłem stanąć na nogach pomimo treningów. Do lekarza muszę się udać z rodzicem, czy mogę pójść samemu? Tak jak mówiłem WF jest dla mnie koszmarem, gry fizyczno-zespołowe wcale mi nie wychodzą, tak jak pisałem wcześniej nie potrafię nawet przyjąć piłki mimo tego że się staram od tylu lat nauczyć, ale stwierdziłem że nie ma sensu, nie ze wszystkiego jest się dobrym więc najlepszym rozwiązaniem będzie zwolnić się i ćwiczyć indywidualnie. Powiedzcie mi teraz.. Jak już pójdę do tego lekarza, to mam mówić mu prawdę o tych stresach i w ogóle? Oczywiste jest też że powiem o kłopotach z oddychaniem i o zamiarze wprowadzenia diety/ćwiczeń ponownie w życie. Tylko nie wiem kiedy kłamać, a kiedy być szczery.
  7. jedrzej20

    Problem w szkole..

    Cześć, pewnie takich tematów było tysiące ale mam pewien problem.. w sumie nawet nie wiem czy umieściłem ten temat w odpowiednim dziale, jak w złym to proszę o przeniesienie. Może zacznę od tego, że obecnie jestem w 1LO i jest to dla mnie nowość oraz ogromny problem.. Nie mam problemu jako tako z normalnymi lekcjami jestem w stanie je przeżyć mimo że trochę się przed nimi stresuje. Najgorszy niestety jest dla mnie WF.. Stresuje się przed nim cały czas, prześladuje mnie ta myśl WF'u non stop.. Chodzi o to że jestem trochę otyły, fakt że osoba otyła powinna ćwiczyć i to oczywiście robię, ale WF to dla mnie katorga.. Od trzeciej klasy podstawówki na WF'ie się tylko ośmieszam, nie potrafię tego, tego i tego gdzie inni nawet o mojej wadzę potrafią pograć w piłkę. W gimnazjum to było jeszcze jako tako znośne, miałem kolegów których znałem z podstawówki chociaż gdy mieliśmy WFy z liceum to kombinowałem tylko żeby uciec.. Ciągle tylko komentarze czemu Ty nie robisz tego, czemu tego ale Ty pizda jesteś i tak dalej.. Pech chciał że w liceum mam samych sportowców w klasie i trafiłem na okropnego WF'iste.. Już na samym początku granie w piłkę przez dwie godziny chłopaki próbowali do mnie podawać ale ja nawet piłki przyjąć nie potrafię, to dla mnie koszmar.. Do tego dochodzi to, że gdy biegamy na dystans (czyli rozgrzewka, czy coś) to mam problemy z oddychaniem, nosem nie daje rady bo dostaje za mało powietrza a gdy oddycham gardłem to zaczynam się dusić.. Nie chce naprawdę ćwiczyć na tym WF'ie, wole przyjść do domu tam mam sprzęt do ćwiczeń (rowerek stacjonarny, hantle itd.) z których nawet nie mam jak korzystać bo po WF'ie mam zakwasy przez tydzień, dziś mi właśnie przeszedł okropny ból nóg. Wiadomo, że człowiek musi mieć wysiłek i go czuć ale ja znam swoje możliwości i każdy jest traktowany po równo, ten co waży 70KG i gra w klubie sportowym i ten co waży 110KG i ledwo daje rade biegać musi trzymać to samo tempo co ten sprawniejszy.. Ja już dłużej nie potrafię, ten stres przed WF'em mnie niszczy nie wspominając już o szatni gdzie muszę wywalać ten bebech przy wszystkich.. Boje się też rodziców bo oni chcą żebym schudł, ja zresztą też ale jestem istotą która woli robić coś samemu w zaciszu domowym niż przy wszystkich i w dodatku się ośmieszając.. Przepraszam za tą składnie w zdaniach, nie wiedziałem od czego zacząć..
×