Nadszedł moment, w którym muszę się "wypisać" i poprosić o odpowiedź zwrotną.
Od paru miesięcy kompletnie się pogorszyłam. Zawsze było tak, że najbardziej obrywały osoby, z którymi byłam najsilniej związana emocjonalnie - teraz On.
Mężczyzna mojego życia, który wytrzymuje wszystko. Wytrzymywał, aż w końcu jego cierpliwość, nerwy i duma też zaczęły pękać.
Boję się, że to się kiedyś skończy, że czar pryśnie, że znajdzie kogoś lepszego i już rok trwam w takim przekonaniu, a z tego strachu zachowuję się tak, że w końcu osiągnę ten niechciany skutek. Kiedy uroję sobie jakąś myśl, przybiera kształt kuli śnieżnej i rośnie, rośnie coraz bardziej. A ja wtedy jestem złośliwa, ironiczna i wbijam szpile. Słowa tracą dla mnie znaczenie, więc mówię to, co przyjdzie mi do głowy. Byle mocniej. Byle bardziej bolało.
A potem On pęka i też nie wytrzymuje. Następstwem czego jest mój płacz, histeria i użalanie się nad sobą. Rzucanie czym popadnie, przekleństwa. Ostatecznie on ma mnie dość, a ja czuję wyrzuty sumienia, strach przed konsekwencjami i cała ta złość zamienia się w lęk, przed tym, że "teraz jeszcze bardziej się popsuje". Jakbym była zupełnie kimś innym.
Ostatnio wściekam się o wszystko. Drażliwość, wściekłość i smutek. I wybuchy powodowane byle czym. Nie potrafię się zatrzymać.
Te kilka tygodni, odkąd zamieszkaliśmy razem zamieniłam w piekło.
Dlaczego? Przede wszystkim ze strachu - głupiego, irracjonalnego lęku przed odrzuceniem.
Przez kompleksy i swoje własne, kretyńskie nadinterpretacje tego, co się dzieje wokół mnie.
Nie chcę się już złościć. Byłam na konsultacji, będą jeszcze dwie, a potem czekanie na psychoterapię. Ale zanim się doczekam, mogę po prostu zniszczyć wszystko, co mam najlepsze.
Piszę to i ledwo widzę klawiaturę przez łzy, bo najbardziej jest mi źle z tym, że powinnam być najszczęśliwszą osobą na świecie z tym co mam, a nie umiem się tym cieszyć. Kiedyś to stracę, a wtedy chyba zwariuję z bólu i żalu, że mogłam tak to wszystko zmarnować.
Czytam książkę o terapii behawioralnej i w miarę wolnego czasu staram się wykonywać ćwiczenia w niej zawarte.
Ale potrzebuję jakiejś "rady". Co robić, żeby się powstrzymać. Co robić, żeby ta złość i napięcie spadło. Jak mam się uspokoić.
Przecież ja nie mam absolutnie podstaw do takich zachowań, tylko sama je sobie wyszukuję na siłę.
Pisanie tu, jest moim świadomym aktem desperacji.