Czuję się uwięziona w swoim własnym życiu.
Mam wrażenie, że posiadam kilka różnych osobowości, które dają o sobie znać w najmniej odpowiednich do tego momentach.
Tak jakbym była tylko zbiorem różnych emocji i zachowań, a nie człowiekiem.
Powinnam być kimś innym, kimś kto ma imię, ma życie i określony charakter.
Czuję, że gdzieś we mnie jest ta prawdziwa ja, która nie może się ujawnić.
Słyszę w głowie cudze myśli, których ta prawdziwa ja nigdy by do siebie nie dopuściła.
Raz na jakiś czas jest lepiej i staram się udowodnić sobie, że zasługuję na życie, ale potem znowu nie mam na nic siły.
Wtedy potrafię tylko leżeć na podłodze i nawet już nie mam siły płakać, patrzę tylko na swoje dłonie i nie wiem nic.
Zastanawiam się dlaczego to ja zostałam tak ukarana, co takiego zrobiłam, że nie mogę ani żyć, ani umrzeć.
To wszystko zaczęło się gdy byłam dzieckiem. W wieku około 14 lat próbowałam już sobie pomóc, ale nigdy nie wychodziło.
Ktoś mówił mi, że wszystko jest w porządku, że nie powinnam nic robić z obecnym stanem rzeczy.
Ktoś wmawia mi, że wszystko się zmieni, że wystarczy poczekać.
Minęło już kilka dobrych lat, a ja wciąż nie zrobiłam kroku w żadną stronę.
Nie potrafię kompletnie nic z tym zrobić.
Na zmianę tłumaczę sobie całkowite przeciwstawne fakty. Uważam, że mam rację, a potem każę się za błędy.
Nie wiem co mam robić. Nie potrafię sobie pomóc. Nic już nie rozumiem.
Teraz jest gorzej. Teraz oczekuję, że ktoś mi pomoże, że coś się zmieni.
Ale za jakiś czas pewnie znowu wmówię sobie, że wszystko jest dobrze i zaprzestanę wszystkich podjętych działań.
Czuję się rozrywana na kawałki.
Nie wiem w jaki sposób to mi może pomóc, ale chcę spróbować wszystkiego dopóki daję sobie szansę.