Czuje że wśród ludzi po części się odnajduje i jest mi trochę lepiej ale wiadomo że nie będę mógł przez cały czas przebywać z kimś kto daje mi to coś. wiem jednak że czas na wielkie zmiany. Dziś może pojadę do bielska do znajomego, takie wspólne gadanie dużo daje, Piwko i dyskusja poprawia nastrój nawet jestem zadowolony, spokojny. Panicznie czuje strach w samotności -dziwne stany ogarniają mój umysł-myśli, mam drgawki serce mnie boli wali jak młot i czyje wielką gorycz ,rozpacz która przenika moje oczy i z tym jest najtrudniej.
Moje otoczenie nie jest wtajemniczone w tą sytuację i każde pytanie o moja żonę sprawia paniczne drętwienie umysłu co mnie z kolei przytłacza.
Po prostu błędne koło.
Praca sprawia że czuję się lepiej ale nie zawsze jestem w stanie coś zrobić.
a innymi słowy boję się o swoje zdrowie bo pracuję na maszynach. Jedynym plusem jest to że pracuje kiedy chce bo u siebie ale ile można tak się męczyć i zwlekać. To już się ciągnie od 6 miesięcy i mam już dość
Tylko jak to słowo przekształcić w czyn?????
ashley dzięki za słowa otuchy zawsze coś pomagają ale wszystko zależy ode mnie muszę jakieś znaleźć rozwiązanie "złoty środek" pytanie gdzie szukać ? We mnie czy obok?
jak to śpiewał Niemen "Dziwny jest ten świat" zawsze się z tym zgadzałem ale teraz na własnej skórze doświadczyłem boleśnie