Skocz do zawartości
Nerwica.com

krzysztof1

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez krzysztof1

  1. Witam ponownie. Było chwilę znośnie ale znów się zaczęło. Doszło do tego że syn boi się żoną zostawać sam. Wyprowadzam się z synem z domu, i zostawiam ją pod opieką rodziny. Nie wiem czy to dobra decyzja ale jedyna która przychodzi mi do głowy, ponieważ na leczenie się nie zgodzi dobrowolnie. Może to do niej przemówi.
  2. Powiedzcie mi czy większość kobiet tak ma czy tylko ja tak trafiłem? Nie wiem jak długo będę potrafił to wszystko wytrzymać. Wszyscy się od nas odwrócili. Nikt do nas nie przyjeżdża. Od niektórych znajomych usłyszałem wprost że nie będą patrzeć na jej fochy. Szlak mnie trafia bo człowiek chciałby normalnie żyć. Żadne rozwiązanie nie jest dobre. Podświadomie chcę rozwodu. Ale wiem że nie mogę tego zrobić mojemu dziecku. W domu dobrze się czuję tylko w te dni kiedy jej nie ma bo jest w pracy. Niedziele są udane tylko te bez niej bo przynajmniej mogę sobie z synkiem jechać tam gdzie chcę. Brakuje mi powoli sił do tego wszystkiego. -- 19 wrz 2014, 09:33 -- Myślę o wyjeździe do pracy za granicę. Ale boję się zostawić z nią samą dziecko. Nie mam do niej już w ogóle zaufania.
  3. Znoszę to TYLKO i WYŁĄCZNIE dla synka, którego kocham nad życie i nie chcę żeby cierpiał. Nie chcę żeby był świadkiem awantur. Chcę żeby miał w miarę normalne dzieciństwo i póki będę w stanie będę wszystko brał na klatę i znosił. Żony na terapię nie namówię. Już się poddałem. Niech się dzieje co chce. Dziękuję wszystkim za rady. Były one dla mnie bardzo cenne i bardzo mi pomogły. Jestem Wam wszystkim niezmiernie wdzięczny. Życzę wszystkim wszystkiego dobrego.
  4. Powoli kończę pracę i jadę do domu. Zobaczymy co tam zastanę... Dziękuję za wsparcie. Przynajmniej wiem że na tyle na ie mogę robię dobrze. Bo zawsze jak było między nami coś nie tak obwiniałem siebie że może ja coś źle robię. Ja wychowałem się bez ojca i chciałem mojego synka uchronić... zapewnić mu normalną rodzinę a tu chyba to niemożliwe. Klątwa jakaś czy co... -- 19 sie 2014, 07:20 -- W domu bez zmian. Nie odzywa się dalej. Wczoraj o dziwo dziecko wykąpała jak prawie nigdy tego wcześniej nie robiła tylko zawsze ja kąpałem. Ale synek chciał z nią iśc spać to już z nim nie poszła spać tylko jak zwykle na tym samym łóżku co zawsze ostatnio w małym pokoju. Nawet płacz synka jej nie zmusił do tego. Powiedziała mu że ma spać z tatą i koniec. A może ona ma kochanka... Różne myśli przychodzą do głowy. -- 19 sie 2014, 07:25 -- Wiem że to nieładnie ale przeglądnąłem jej telefon i żadnych podejrzanych wiadomości ani połączeń nie ma. No chyba że kasuje co też jest możliwe. -- 20 sie 2014, 08:07 -- Wczoraj ze dwie godziny tłumaczyłem jej różne sprawy. Przynajmniej mnie słuchała. Ale twierdzi że nie potrafi normalnie żyć ze świadomością że być może już nie będzie miała więcej dzieci. -- 21 sie 2014, 18:22 -- Była u niej siostra. I jeszcze się gorzej zrobiło. Ma do mnie pretensje o to że powiedziałem. Ale wczoraj przegadaliśmy całą noc. Niby się pogodziliśmy ale jakoś tak dziwnie jest. Teraz mam wyrzuty że powiedziałem o tym rodzinie. Kiedy jest dobrze to żona moja jest do rany przyłóż. A kiedy zacznie się robić źle to jest masakra. Mogę jej tłumaczyć wszystko a tu jak grochem o ścianę. Nic nie dociera. Puściły mi nerwy, poszedłem po pomoc a teraz tego żałuję. Być może trzeba było kolejny raz przeczekać i tyle. Sam już nie wiem.
  5. Co do leków to już miałem propozycję żeby jej potajemnie dosypywać do tego czy owego ale nie chcę tak robić bez fachowej diagnozy. Jej brat przechodził podobną chorobę i mi to proponował. Materiały z internetu tylko ją rozzłoszczą bo ona twierdzi że jest całkowicie zdrowa. Gotować będzie tylko sobie i dziecku a ja mam sobie radzić. Zobaczymy co będzie jak wrócę dziś do domu. Dziś już wiem że robiłem błąd i na za dużo jej pozwalałem i za bardzo ją we wszystkim wyręczałem. Miała wszystko co chciała oczywiscie w miarę możliwości. I to był mój błąd.
  6. Kobieto tahela czy jak Ci tam. Jeśli sama masz problem ze sobą to nie doradzaj innym. -- 18 sie 2014, 06:15 -- Do wszystkich innych użytkowników forum. Jej rodzeństwo namawia mnie na wspólne spotkanie i rozmowę mimo że ona tego nie chce. Ale boję się że to przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Wczoraj się dpwiedziałem że sobie poszuka mieszkania do wynajęcia i się wyprowadzi z dzieckiem ponieważ nasze małżeństwo już nie istnieje. -- 18 sie 2014, 06:17 -- Myślę że na wyzwiska sobie tutaj nie zasłużyłem. Chociaż tutaj...
  7. Jak to dobrze że jest takie forum... :) Bardzo mi pomagacie. Dziękuję.
  8. Essprit jest dokładnie tak jak mówisz. Tylko jak ja ją mam zmusić żeby poszła do lekarza. Chyba rzeczywicie wizyta domowa to jedyne wyjście. -- 16 sie 2014, 11:23 -- Ale przynajmniej zaczęliśmy rozmawiać. Na razie ma do mnie pretensje o wszystko a głównie o to że zrobiłem niby z niej wariatkę mówiąc o wszystkim rodzinie. Ma wszystko i wszystkich właśnie w d... Liczy się tylko ona i jej problemy ale ni zrozumie tego że to dotyczy też mnie i dziecka.
  9. A jeśli żona nie chce ze mną rozmawiać i uważa mnie za wroga nr 1 dlatego że zawiodłem jej zaufanie ponieważ opowiedziałem o wszystkim jej rodzinie? Ona ma do nich żal o to że nigdy nam w niczym nie pomogli. Ale to w końcu jest rodzina choć wiadomo że rodziny się nie wybiera. A ja może jeszcze bym milczał ale wszyscy pytają się mnie co się u was dzieje że żona moja się tak zachowuje i nie wytrzymałem. Ciężko u mnie wycisnąć łzy ale rozryczałem się u teściowej jak dziecko i powiedziałem że już dłużej tego nie wytrzymam. Dodam jeszcze że moja żona tak reaguje na każdy problem jaki się pojawia. Kiedy mieliśmy problemy ze zdrowiem naszego dziecka było to samo. I nie dość że trzeba się było opiekować dzieckiem to jeszcze i nią. Zamknęła się w pokoju i niekiedy nie była w stanie się nim zająć. Jej rodzeństwo chce przyjechać i z nią porozmawiać ale według mnie to tylko pogorszy sytuację. Wczoraj synek był u teściowej to wszytko mi wygarnęła że do nich niepotrzebnie poleciałem bo to w dużej mierze wszystko przez nich i że zawsze sobie sami ze wszystkim radziliśmy a teraz im rozgadałem. Nie dociera do niej to że zrobiłem to bo się o nią martwię i tak naprawdę ślubowałęm że... na dobre i na złe i tak chcę żeby było. Ma do mnie pretensję że jej nie przytulam a ja ile mogę to jej uczucia okazuję. A w te gorsze dni przytulić się nie pozwala. Na razie na ile ją znam to trzeba będzie przeczekać i na spokojnie do tematu wrócić. Twierdzi że niepotrzebnie proszę kogoś o pomoc w opiece nad dzieckiem bo przy niej krzywda się mu nie stanie. -- 15 sie 2014, 08:03 -- To spotkanie wczorajsze z rodziną odwołałem ponieważ boję się że to przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego. Na razie czekam na oznaki poprawy nastroju i wtedy zacznę znowu działać.
  10. Dzięki wszystkim za cenne rady. Mam nadzieję że jakoś z tego wyjdziemy. Pozdrawiam wszystkich. Po wszystkim napiszę co i jak. DZIĘKUJĘ!
  11. Ja juz też przestaję sobie z tym radzić. Chodzę jak naćpany. Dziś rano jechałem do pracy i omal się nie zabiłem zjechałe na lewy pas i nawet nie wiedziałem że jadę lewym pasem. W ostatniej chwili uniknąłem, zderzenia. To niedługo doprowadzi do jakiejś tragedii. Dziś mamy się wszyscy spotakć z jej rodziną. Nie wiem może coś pomoże ale szczerze to nie liczę na to. O lekarzu w dalszym ciągu słyszeć nie chce. Ze mną też już rozmawiać nie chce.
  12. Ja dziecka z nią samego nie zostawiam, zawsze ktoś jest. Jeszcze się zastanawiam czy jej nie powiedzieć że jeśli się nie opamięta to rozwali nasze małżeństwo i naszą rodzinę. Może wtedy do niej dotrze. Bo prośby nie pomagają.
  13. W szpitalu się nie pomylili. Zastanawiam się czy nie odwieźć na jakiś czas synka do mojej mamy. Boję się o jego bezpieczeństwo. To jest coś strasznego. Nie chcę tego robić ale będę musiał zastanowić się nad przymusowym leczeniem.
  14. Byłem wczoraj u jej rodziny i przedstawiłem sprawę tak jak ona wygląda. Bo dotychczas o niczym nie wiedzieli mimo iż sie domyślali. Dziś mamy się wszyscy spotkać. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Pewnie będzie miała mi za złe że powiedziałem. Ale ja sam już z tym nie potrafię żyć. Musiałem to do kogoś z siebie wyrzucić. Proszę Pana gdybym ja to wiedział dlaczego się wzbrania przed leczeniem... Najbardziej szkoda dziecka które co chwila pyta dlaczego mama tak leży i kiedy wyzdrowieje. -- 12 sie 2014, 15:55 -- Wczoraj do mnie dzwoni do pracy że dzwoniła do szpitala że są już wyniki po tej laparoskopii i że są złe i że pewnie ma raka. Ja dziś rano zwolniłem się z pracy i ile auto dało rady jechać pojechałem jak najszybciej do szpitala 40 km w jedną stronę zajeżdżam a tam się okazuje że wyników nie ma. Ja mówie że jak nie ma jak żona wczoraj dzwoniła i podobno są. Sekretarka powiedziała mi że na pewno nikt nie dzwonił a wyniki będą dopiero w przyszłym tygodniu. I co o tym myśleć?
  15. Witam wszystkich. Do zarejestrowania się na tym forum zmusiła mnie bezsilność i to że nie potrafię poradzić sobie z sytuacją w mojej rodzinie. Jesteśmy pięć lat po ślubie, mamy synka czteroletniego. Półtora roku temu zaczeliśmy się starać o drugie dziecko. Jednak bezskutecznie. Okazało się że żona ma endometriozę. Po laparoskopii załamała się całkowicie. Wcześniej też miała od czasu do czasu problem z tym że wpadała tak na parę dni w lekką depresję ale zawsze jakoś przechodziło. A teraz jest tragedia. Leży wpatrzona w sufit całymi dniami, nie interesuje jej to że trzeba się zająć dzieckiem nie mówiąc już o sprzątaniu czy gotowaniu. A ja muszę chodzić do pracy i jakoś wykonywać swoje obowiązki. Boję się ją samą z dzieckiem zostawiać żeby nie doszło do tragedii. Na razie jakoś organizuję opiekę nad dzieckiem ale na dłuższą metę będzie z tym problem. Proszę Was pomóżcie i doradźcie mi jak nakłonić ją żeby poddała się leczeniu zanim dojdzie do tragedii. Nie chce nawet o tym słyszeć. Dodam że sytuacja nie jest beznadziejna i szansa na dziecko jest w dalszym ciągu. PROSZĘ DORADŹCIE!!!
×