Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mariusz94

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mariusz94

  1. W grudniu ubiegłego roku zacząłem pracę w Prudential, czyt. w ubezpieczeniach; nic prawie że nie zarobiłem a tylko natyrałem się jak wół przy telefonie i straciłem 7 m-cy życia... Przez ten czas uzbierało się zaległe czesne do opłacenia, opłacenie monitów przypominających o zadłużeniu i pieniądze, które pożyczyłem od ojca... Z kilka tysięcy będzie. W takim razie spróbuję nałożyć celibat na moją prawą rękę Zobaczymy, czy to w czymkolwiek pomoże Dzisiaj na terapii otrzymałem info zwrotne, że moje problemy zaczynają się we mnie, może i przyjmuję to do wiadomości, z tym że nie jestem w stanie dostrzec rozwiązania problemu pod tytułem "kim jestem, i czym ja się w ogóle interesuję?"
  2. Cześć Możliwe że warto o tym wspomnieć, iż dwa lata temu miałem poważny wypadek samochodowy, u mnie zaskutkował "tylko" wstrząsem mózgu i krwiakiem. Dziś już od miesiąca chodzę na terapię psychologiczną, obecnie nie odczuwam, by cokolwiek mi to dawało; raczej chodzę tak machilalnie. Od dawien dawna gnębiły mnie problemy z relacjami międzyludzkimi, przez co obecnie nie posiadam żadnych kolegów/przyjaciół którzy interesowaliby się mną i moim życiem; co prawda ktoś tam jest, mam kilkoro znajomych, z tym że żeby do mnie zadzwonić, spotkać się, zaprosić mnie gdzieś, a tym bardziej na imprezę czy coś takiego to nie mam nikogo. Rok temu zmarła moja mama, został mi już tylko 7lat starszy brat i ojciec, który jest autorytarny i naajchętniej wszystko by o mnie wiedział, najlepiej z całym szczegółowym planem dnia. Bo on "interesuje się synem" ale już moim bratem to nie... Nigdy nie miałem bliskiej dziewczyny; tylko raz, na wakacjach "zakochałem się" na ponad tydzień... Po terapii (wrzesień) planuję wyjechać do Holandii lub Danii do pracy. Obecnie poza terapią nie robię nic; siedzę godzinami przed komputerem i gram, nie mogę znaleźć niczego co mnie interesuje, a żeby pójść chociaż na basen potrzebuję na to pieniędzy, a najpierw muszę spłacić pieniądze wierzycielom (~3k), co przy rencie ~1000 zł na miesiąc chwilę mi zajmie. Czuję, że nie mogę poradzić sobie z moim życiem, że nie mam żadnej wartości; bo przecież gdyby tak było, to ktoś pojawiłyby się w moim życiu, koledzy czy dziewczyna, której nigdy nie miałem. Czy widzicie może jakieś rozwiązanie mojego problemu? Terapia, na którą chodzę nie daje mi odczuwalnych rezultatów, w domu prawie codzienne kłótnie, nie mam ochoty być przesłuchiwany a mój ojciec nie potrafi zrozumieć tak prostej życzy, że czasem potrzebuję od niego odpocząć. Do tego dość często się masturbuję, to jedyna przyjemność, jaką mogę sobie zagwarantować, na prawdziwy seks chyba nie mam co liczyć, przez najbliższe kilka lat... Obawiam się do tego jeszcze że wskutek tej masturbacji już "uszkodziłem się" na tyle, że nie będę w stanie zadowolić żadnej kobiety, o ile pojawi się ona w moim życiu (może kiedyś). Czy macie jakiś pomysł, co takiego mogłoby mi przynieść przyjemność z życia? Jak mógłbym znaleźć własny sposób na np. zakolegowanie się z wartościową osobą, zyskanie przyjaciół czy kokieterię?
×