Witam. Choruję na anoreksję. Moja najniższa waga wynosiła niecałe 33kg w momencie trafienia do szpitala w maju tego roku. Po wyjściu wynosiła 36,5 (w czerwcu) Był to mój trzeci pobyt w szpitalu, i za każdym razem, gdy wychodziłam z oddziału, chudłam. Tym razem przytyłam. Obecnie ważę prawie 40kg. Wszyscy mówią, że mam tak dalej trzymać. Jednak ostatnio na terapii byłam bardzo niewyspana i miałam cienie pod oczami, lekko wyglądałam na zmęczoną. Moja terapeutka stwierdziła więc, że się głodzę i schudłam (mimo że waga wyraźnie pokazuje co innego!) i dzwoniła do moich opiekunów i mówiła że załatwi szpital jeśli do następnego poniedziałku nie przytyję paru kilogramów. Powiedziała że chce, żebym ważyła 48-52kg. Moi opiekunowie są po jej stronie. Ja uważam, że leczenie anoreksji nie polega na CIĄGŁYM TYCIU. A dla niej, jak zauważyłam, liczy się tylko to.. Gdy przychodzę do niej, ona wyciąga wagę a potem rozmawiamy TYLKO o jedzeniu. Co mogę zrobić w tej sytuacji? Dodam, że wskazówek do hospitalizacji nie ma, bo wyniki z badań mam bardzo dobre, fizycznie też czuję się bardzo dobrze. Nawet moja psychiatra mi ostatnio gratulowała. Jednak rodzina po słowach terapeutki chce umieścić mnie w szpitalu, mimo tak ogromnej poprawy... Na dodatek terapeutka próbowała wmówić mi, że ja oszukuję, mówiąc, że jem, mimo, że rodzina bardzo mnie kontroluje. Pilnują mnie żebym zjadała 1200-1700kcal dziennie, dużo owoców, warzyw, nabiału, chudego mięsa, soków owocowych i warzywnych. Terapeutka uważa że to GŁODZENIE SIĘ. I że celowo kontroluję posiłki, żeby SCHUDNĄĆ. Na moje słowa, że ostatnio sporo przytyłam i waga w ogóle nie spada, a wręcz odwrotnie, ona odpowiedziała: Ale mnie ta waga nie satysfakcjonuje.
Dodam, że mam 17 lat, dopiero w listopadzie mam 18.
Proszę o pomoc, bo czuję się bezsilna Robię wszystko żeby wyjść z tej choroby, naprawdę się staram, mimo, że nie zawsze jest łatwo. Nie poddaję się. Dlaczego więc mam trafić do szpitala pomimo tak wielkiej poprawy?