Cześć wszystkim,
Mam 24 lata od kilku choruję, mam nerwicę, która w usilny sposób przekłada się również na układ pokarmowy i życie codzienne. Miałem kilka lat temu dużo szczęścia trafiłem na cudowną kobietę, z którą obecnie planujemy przyszłość. Bardzo dobrze mi szło, i miałem szczęście do lekarza i jakoś poszło. Normalnie mogłem zacząć żyć.
Niestety od tygodnia całkowicie sobie nie radzę. Ostatnio nie mogę w pracy odebrać nawet wiadomości email z skrzynki pocztowej, zbieram się godzinę bo się boję odebrać. Wiem, że nic totalnie nie może być źle, mam inne źródło dochodu, nie mam dzieci, nie muszę przejmować się pracą, a totalnie nie mogę zrozumieć.
Całkowicie paraliżująco działają też na mnie wiadomości. Nie mogę zrozumieć tego co się dzieje w koło, nie radzę sobie. Czego ktoś miałby zabijać ludzi? Rosja, Gaza, Francja, samoloty, łodzie, busy, jelenie, zła diagnoza lekarza, totalnie świat się popierdo***. Co tu planować? Wjedzie mi jeden z drugim w ogródek czołgiem, rozbije się awionetka na dachu, czy ktoś mnie zabije.
Jak nie zginę w autobusie, nie dostanę raka, czy się nie zachłysnę. Co tu planować? Jaka przyszłość? Chciałem porozmawiać z kimś bo do psychologa mam dopiero na za dwa tygodnie, bo NFZ, tak pieniądze chcą, a jak mi pomóc i leczyć to zdychaj :/