Próbuję sobie wyobrazić jak wyglądają te spotkania. Podczas depresji możliwość kontaktu z drugim człowiekiem jest poważnie ograniczona. Nie wspominając już o przeżywaniu pozytywnych emocji, które są jak monety którymi płacimy innym za przebywanie z nami. Z drugiej strony, możliwość rozmowy jest potrzebna, pozwala zapomnieć na parę chwil o tym co nami miota. Pojawia się też kwestia, na ile w pubie można wytworzyć atmosferę psychoterapeutyczną, taką która zachęci do uzewnętrznienia się nawet tych, co zwykle stronią od tego. Może ktoś podzieli się swoimi wrażeniami?