
dunkelheit666
Użytkownik-
Postów
19 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez dunkelheit666
-
Aaa, przepraszam! Źle przeczytałam. Tak, strumień świadomości znam. Wiesz co, myślę że najjaśniej to wszystko opisałam w dziale poświęconemu powitaniom: chcia-am-si-przywita-i-jednocze-nie-wygada-t51052.html do tego dodać mogę jeszcze chorobę skórną, która mnie męczy i zaniża moje poczucie wartości już kilkanaście lat... (nie wiem, czy wstawianie linków jest zgodne z regulaminem, jeśli nie to z góry przepraszam )
-
Czemu zły pomysł? Staram się postawić w Twojej sytuacji, ale mam trochę inny problem "społeczny" niż Ty, więc nie wszystko mogę tak z biegu zrozumieć, dlatego się dopytuję Czego się boisz? Może warto stawić temu czoło? Skoro wahasz się nad tym czy wrócić, a nie trwasz zatwardziale przy izolacji, znaczy że w pewnym stopniu już jesteś gotowa :) Mogę spytać o to co zrobili ci ludzie z wcześniejszej szkoły, ze doprowadzili Cię do takiego stanu?
-
W ten sposób... Faktycznie, to jest utrudnienie. Widzę, że musieli Cie strasznie skrzywdzić, skoro musiałaś aż zdecydować się na nauczanie indywidualne Ludzie to potwory, ja też to na sobie odczułam... Nie wiem co napisać, bo jeśli poradzę Ci żebyś postarała się z nimi zasymilować, to będą to tylko puste słowa, bo przecież i tak trudno by Ci było, przez tę fobię, gdybyś miała normalny tok nauczania, a co dopiero przy indywidualnym. Masz wszystkie zajęcia w domu czy chodzisz też do szkoły?
-
A czym jest strumień światłości? Niestety, ja nawet jakbym chciała to już tak głęboko w tym siedzę, że musiałabym się porządnie zająć wygrzebywaniem z tego dołka. Tak więc nic nie robię - bo nie umie i nie wiem jak.
-
A jaki konkretnie masz problem z ludźmi w aktualnej szkole? Co się dzieje?
-
Tak, ale o nie będzie dla Ciebie światełko w tunelu? Coś na co czekasz i daje Ci nadzieje?
-
Ja zanim poszłam na studia byłam w takiej panice, ze myślałam, ze emocje mnie spalą. Kompletnie nie wyobrażałam sobie siebie na uczelni, uważałam, że tam zupełnie nie pasuję. Bałam się, ze się ośmieszę i tylko utwierdzę w tym, że tam nie pasuję. Czułam to podskórnie. Okazało się, że brało się to oczywiście z niskiej samooceny i braku wiary w siebie (jak zawsze u mnie:D). Wydaje mi się, że właśnie znajomi ze szkoły spowodowali niską samoocenę u Ciebie i dlatego też masz taką fobię szkolną. Dam Ci radę, która mi pomogła: idź do przodu, nawet jeśli bardzo nie chcesz, bardzo się boisz - idź. Nie odrzucaj szans, które daje Ci życie, nie pomagaj pechowi! Jeśli masz szansę studiować, rób to! Najwyżej wrócisz do swojej miejscowości. Ale jesli się uda i okaże, że to Twoje wybawienie i ucieczka od tych toksycznych ludzi? :) Zapomniałam dodać,że na studiach sprawdzam się bardzo dobrze - a tak panikowałam i nie spałam po nocach :)
-
Do gimnazjum czy liceum? Zamierzasz wyjechać na studia?
-
Jeśli to mała miejscowość to wszyscy się znają i przyczepili już łatkę, tak? A chodzisz jeszcze do szkoły czy już studiujesz? Masz jakąś możliwość wyrwania się z tej miejscowości żeby zacząć od zera?
-
Makabra, ale ja Cie doskonale rozumiem, bo mimo iż lubię być sama, to czasem też bardzo chcę gdzieś wyjść, zabawić się (nie w klubach, bo tam bym chyba umarła ), ale np na zwykłe piwo do pubu ze znajomymi:D Ale wtedy okazuje się, że za bardzo zaniedbałam kontakty, bo wolałam być sama niż narażać się na potencjalnie krzywdzące kontakty z innymi, i nie ma kto ze mną wyjść. I zostaję sama i smutna:D
-
Masz bardzo niską samoocenę. Myślę, że starasz się udowodnić sama sobie, że nie jesteś tak beznadziejna jak sama siebie widzisz, boisz się mówić, działać "głośno", bo obawiasz się, że gdy się odezwiesz to to jaka jesteś naprawdę wyjdzie na jaw, utwierdzisz się w tym sama Ty, ale także wszyscy dookoła, ze "spadną im klapki z oczu". Jeśli nie nadinterpretuję i tak na serio jest, to doskonale Cię rozumiem, bo mam tak samo. Ciężko mi Ci radzić w tej sytuacji, bo sama sobie jeszcze nie poradziłam z tym problemem i nie mam pomysłu co z tym zrobić, ale chcę żebyś wiedziała, ze nie jesteś sama, i że to na 99% jest spowodowane błędną a nie prawidłową oceną samej siebie :)
-
Ja mam chyba inną odmianę takiej fobii, albo może to po prostu introwertyzm :) Czuję się świetnie sama z sobą, ale czuję dyskomfort gdy jestem sama w miejscach pełnych ludzi (jakieś centra handlowe itd), zachowuję się wtedy bardzo nienaturalnie i się stresuję. Gdy jestem z kimś innym w miejscu publicznym czuję się dużo lepiej.
-
chciałam się przywitać i jednocześnie wygadać...
dunkelheit666 odpowiedział(a) na dunkelheit666 temat w Witam
Niektórzy ludzie po prostu nie powinni mieć dzieci, bo zamiast tworzyć nowe życie niszczą ten potencjał i przez swoje nieumiejętności wychowawcze hodują takie zombie jak ja. A na prawdę można było tego uniknąć. Mam jedno życie i będę o nie walczyła, chociaż nie ukrywam, jest mi bardzo ciężko. Ale walczyć będę, bo mogę tylko zyskać, a nie chciałabym żeby stan psychiczny zmusił mnie do przegranej walkowerem :) A co do wychodzenia do ludzi: Zostałam obdarowana przez los także ciężką odmianą choroby skórnej, która sukcesywnie na współ z matką odbierała mi pewność siebie. Aktualnie jestem w bardzo ciężkiej jej fazie, tak że nie jestem w stanie "wychodzić do ludzi", bo podczas kontaktów z nimi myślę tylko o mojej skórze. -
wkurza mnie: - mój niezniszczalny trądzik, z którym walczę wszelkimi sposobami i ciągle bezskutecznie już ponad 10 lat - to, że przez zmęczenie (?) bądź stres (?) spada mi elokwencja, plączę się w wypowiedzi, mimo że kiedyś błyszczałam podczas dialogów - moja bezsenność - to, że nie potrafię zaufać ludziom - to, że moja ciężka praca często nie jest doceniania - to, że wiele walk, które toczę to syzyfowa praca - że ciągle trafiam na ślepe uliczki - śmierdzący ludzie - natrętni ludzie - snoby - wazeliniarstwo - brak zrozumienia dla indywidualizmu i wytykanie palcami wszystkiego co odbiegające od przeciętności - moja rodzina
-
chciałam się przywitać i jednocześnie wygadać...
dunkelheit666 odpowiedział(a) na dunkelheit666 temat w Witam
Dziękuję wam wszystkim za przeczytanie, rady i wsparcie, to na prawdę bardzo wiele dla mnie znaczy, szczególnie że pierwszy raz odważyłam się przenieść to wszystko poza wyłączne granice moich myśli! -
chciałam się przywitać i jednocześnie wygadać...
dunkelheit666 odpowiedział(a) na dunkelheit666 temat w Witam
Właśnie problem jest w tym, że studiuję filologię ze specjalizacją turystyczną, w programie mam bardzo intensywną naukę 4 języków obcych, więc system zaoczny nie jest w ogóle możliwy na tym kierunku. Większość zajęć to ćwiczenia, których nie mogę opuszczać bo muszę je odrabiać, więc nie mam opcji na podjęcie pracy... Myślałam o tym, żeby odłożyć trochę pieniędzy ze stypendium na erasmusa, dodatkowo będę miała stypendium rektora od następnego semestru i zacząć pracę w weekendy, ale boję się, że wtedy po prostu nie wyrobię fizycznie.... teraz już jestem strasznie przemęczona, dzień w dzień intensywna nauka 4 języków obcych (straszny mętlik w głowie), oczywiście pozostałe przedmioty i nauka w domu. Teraz są wakacje i mimo, że powinnam trochę odpocząć to i tak ciągle się uczę, sama siebie w ten sposób męczę, ale nie mogę odpuścić bo mam wyżerające mnie od środka wyrzuty sumienia gdy to zrobię. Wytrzymałam już 23 lata, mam nadzieję że pare jeszcze dam radę, ale jest mi bardzo bardzo ciężko, szczególnie, że nie mam żadnych przyjaciół (ale na to nie będę narzekała, bo to z własnej winy i własnego wyboru, może podyktowanego jakimiś problemami psychicznymi, ale jednak własnego). -
chciałam się przywitać i jednocześnie wygadać...
dunkelheit666 odpowiedział(a) na dunkelheit666 temat w Witam
Mam nadzieję, że wytrzymam. W październiku jadę na 4 miesiące za granicę na Erasmusa, więc może da mi to jakąś pozytywną energię... -
chciałam się przywitać i jednocześnie wygadać...
dunkelheit666 odpowiedział(a) na dunkelheit666 temat w Witam
Tak, ale nie mam pieniędzy na to by się wyprowadzić... mam baaardzo absorbujące studia (od 8 do 17 na uczelni i po przyjściu do domu nauka do ok 22, weekendy także całe zajęte nauką) i nie mam jak podjąć pracy. Te studia też były mi wbijane do głowy od czasów gdy byłam dzieckiem, jak mantrę powtarzała mi, że mam studiować i tylko nauka się liczy i to jakie masz wykształcenie określa twoją wartość. Stąd u mnie takie parcie na naukę... -
Moi rodzice zniszczyli mi życie. Mam 23 lata i jestem wrakiem psychicznym. Moje poczucie własnej wartości to dno kompletne, czego bym nie zrobiła, czego bym nie osiągnęła nigdy nie jestem z siebie zadowolona, bo „skoro ty to osiągnęłaś to to żadna wielka sprawa, każdy jest w stanie”. Nienawidzę swojego wyglądu, nie mogę patrzeć w lustro, nienawidzę siebie i przez to wszystkich ludzi dookoła. Od 14 roku życia codziennie mam myśli samobójcze, codziennie płaczę, miałam 2 „próby samobójcze”, jedno to zdecydowanie zbyt płytkie nacięcie (miałam 15 lat i dostałam wtedy histerii, nie byłam w stanie utrzymać noża) i drugie tabletki nasenne, których było za mało (obudziłam się po 2 dniach, od tej pory jakby „głupsza”). Moi rodzice udawali, że niczego nie widzą, że nie widzą mojego stanu psychicznego, moich pociętych rąk, a gdy matka już nie mogła dłużej udawać, bo np. niechcący bezpośrednio jej wzrok na tym wylądował (o ojcu nie piszę, bo on w ogóle na mnie nie patrzy), to stawała się napastliwa, agresywna, nie wspominała słowem o tym co zobaczyła tylko znajdywała powody aby wyrazić swoje niezadowolenie spowodowane samy dostrzeżeniem tego (bo skoro to dostrzegła to wywoływało u niej dyskomfort psychiczny, bo nie zdążyła uciec wzrokiem i musiała jakoś zareagować). Nigdy nie powiedziałam rodzicom o żadnym moim problemie, ojciec jest nieobecny (zachowuje się jak mój współlokator, który mnie nie lubi) a matka dawała jasno do zrozumienia, że ma za dużo swoich problemów i ja informowaniem ją o moich robię jej dodatkowe. A jak ktoś zmusił ją do zajęcia się jakimś moim problemem (np. wychowawczyni w szkole) to robiła mi awantury, wyzywała od najgorszych (zawsze znajdywała najsłabszy punkt: miałam nadwagę, z którą czułam się niekomfortowo – byłam obleśną, opasłą świnią) i w efekcie mówiła, że mam ten problem rozwiązać, ją nie obchodzi jak. Całe życie rzucała mi niszczącymi psychikę tekstami, np. gdy pies zszedł z moich kolan powiedziała : widzisz? Nawet pies cie nie lubi. Gdy następował stan względnego spokoju i zawarcia sojuszu między nami ona dostawała nagłej amnezji, nie pamiętała/udawała że nie pamięta żadnej rzeczy, którą mnie zraniła. Moja matka jest życiowym nieudacznikiem, spod opieki babki weszła pod opiekę męża (który okazał się być totalnym niewypałem), jest kompletnie niesamodzielna, nie ma pracy, całe życie leży i nic nie robi i zachowuje się jak księżniczka. W dodatku jest chyba najbardziej zaniedbaną i rozleniwioną kobietą na świecie. Jej i ojca motto życiowe to „jak zarobić ale się nie narobić”. Mój ojciec to osoba, która nigdy nie dorosła i która nie ma żadnych wyrzutów sumienia, nie dostrzega swoich obowiązków. Traktuje mnie jak współlokatora, którego nie lubi. Gdy byłam małym dzieckiem i leżałam w szpitalu (było zagrożenie życia) w ciągu 2 miesięcy odwiedził mnie tylko raz, gdy zaciągneli go siła, i posiedział 5 min. Obiecał, że przyjdzie kolejnego dnia wieczorem. Czekałam całą noc nie zmrużywszy oka, a gdy go spytałam o to czemu nie przyszedł skłamał, ze był ale spałam. Aktualnie 90% czasu tłem moich wszystkich innych myśli jest moje samobójstwo, największą barierą przed tym są moje przemyślenia na temat życia po śmierci (nie jestem wierząca i po prostu panicznie boję się tego co się z nami dzieje już „po”), nie mam życia prywatnego bo ciągle się uczę (staram się sprostać sowim irracjonalnym, ciągle rosnącym wymaganiom – które kiedyś stawiała mi moja matka, która jest btw niemal anaalfabetką, która nie zdała w podstawówce). Wątpię w to, że komukolwiek chciało się to czytać, ale jeśli tak to serdecznie dziękuję... potrzebowałam to napisać, ulżyło mi po tym...