Nie jestem nastolatką, nie cierpię z powodu nieszczęśliwej miłości ...ale cierpię.
Zbieram siły codziennie rano aby przetrwać w pracy, daję radę z tym, ale wracam do domu i zamykam się. Dziecko coraz częściej widzi że cały czas płaczę. Przyjaciół nie mam, a dokładnie deklarują się, że są przyjaciółmi i to wszystko. Na rodzinę nie mogę liczyć, zawsze byłam tą najgorszą w rodzinie, której życie się nie układa. Wytrzymać jeszcze chociaż dwa lata, na tyle znajdę siły. Czy się zabiję? Nie wiem, nie planuję tego, to po prostu się stanie. Metoda nie jest ważna, oby skuteczna.
Nie każdemu z życiem do twarzy.
"Samobójstwo nie jest kwestią wyboru, następuje, gdy cierpienie przekracza siły do walki z nim."