Skocz do zawartości
Nerwica.com

szym

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia szym

  1. szym

    wyznanie

    Witam serdecznie... nie wiedziałem w jakim wątku napisać i tak jakoś padło na dział pt schizofrenia. No więc tak mam 27 lat i doskwiera mi nieco samotność. Od jakiegoś czasu relacje mam jako takie z rodziną i doprawdy piszę chyba tylko po to, że mam ochotę przelać trochę swoich myśli na klawiaturę. Tęsknię za dawnym życiem i stanem w którym nie analizowałem co jest dobrem a co złem. Siedzę sobie w domu zupełnie jakbym czekał na cud, jakby wszystko mogło się naprostować w skutek napisania jednego artykułu i odejść jak za sprawą dotyku magicznej różdzki. Nie wiem czy mam ochotę na to aby opisywać moją sytuację. W każdym razie nie mam pracy już od prawie 1,5 roku choć generalnie jestem błyskotliwym i inteligentnym chłopcem. Zaglądając nieco wstecz do mojej przeszłości, mając okazję poznać mnie jeszcze z 2 lata temu i widząc mój uśmiech na twarzy można było bez jakiś większych niedomówień stwierdzić, że jestem szczęśliwą osobą, która wręcz zaraża optymizmem i ma w sobie tyle pozytywnej energii, że gdyby tak obdarzył nią całą Ziemię to byłby raj na Ziemi a miłość była by najważniejszym udziałem w życiu każego człowieka. Generalnie wychowywałem się bez Ojca i miałem poniekąd tendencję do poszukiwania autorytetów. Zazwyczaj dopatrywałem się tego w życiu znamienitych psychologów i nlperów, tak jakoś imponowało mi to w jaki sposób formułują swoje wypowiedzi i przyznam się szczerze, że bycie takim trenerem nlp, który prowadzi szkolenia było jednym z moich marzeń w 2009 roku. W tym roku też wyjechałem o Holandii. Tam też nieco zmieniło się moje życie a moje marzenie zdawało się ziszczać. Tak jakoś miałem tam wykonując fizyczną pracę trochę czasu aby o życiu conieco pomyśleć. W zasadzie to byłem ateistą, który pragną doświadczyć prawdziwej miłości i tak jakoś zacząłem obserwować, że im lepiej się czuję tym mam lepsze i bardziej kreatywne pomysły na życie. Zafascynowałem się szczęściem a samopoczucie było dla mnie swoistym wyznacznikiem w stosunku do podejmowanych decyzji. Paliłem marihuanę i tak jakoś kwalifikowałem się do tych osób zaskoczonych faktem, że coś mające tak zbawienny wpływ jest w Polsce nielegalne. Pewnego dnia stałem się człowiekiem wiary i ogromna radość i totalne poczucie bezpiczeństwa przepełniło moje serce, tak, że byłem w stanie poczuć swoją własną duszę. Cóż był to dzień w którym zacząłem wierzyć w to, że wszystko jest możliwe i tak jakoś od tamtego momentu nie podawałem już w powątpiewanie istnienie Boga. Przełamywanie oporów i lęków było dla mnie wyzwaniem. Czułem się jakby wszelkie obawy i rozterki odnoście rzeczywistości były w mojej młodości w zasadzie tylko udziałem moich nieco zakompleksionych myśli. Zacząłem bardzo szybko zjednywać sobie ludzi i cały świat był dla mnie domem. Nie lubię doświadczać cierpienia, aczkolwiek przez niemalże kilka ostatnich miesięcy miałem tak, że jakbym sam się potępiał i ciężko było mi sobie przebaczyć, że mogłem pomóc tak wielu osobą bo miałem w sobie ogromny potęcjał podczas gdy w decyującej sytuacji zachowałem się piłkarz, który nie trafił w puste świato bramki. Niczego się nie bałem, ale po tym wydarzeniu moja psychika i silna wola zaczęła mi podsuwać pomysły, które miały mnie zkarcić. Katowały mnie myśli że aż odczuwałem ból cielesny. Zacząłem się czuć jak ofiara spisku aczkolwiek bardzo nie podobało mi się to, że wogóle przychodzą mi takie pomysły do głowy, że ktoś inny niżeli ja sam ma kontrolę nad moim życiem. Przypominałem człowieka, który uwielbia kontakt z ludzmi nie mniej jednak cała sytuacja przedstawiała mnie jakbym był odbarty ze skóry i wzrok i dotyk innej osoby jakby sprawiał mi ból. Z początku to chciałem się odizolować bo tak jakoś uważałem, że moje samopoczucie może wpływać na innych. Zioła nie paliłem od prawie półtora roku, choć w swej dolegliwości sygnalizowałem, że może mi pomóc. Ponad tydzień temu pojechałem do Holandii i swą wiarę chciałem wykorzystać nastawiając się na kontakt z Chrystusem, którego to zapamiętałem jako osobę o niespotykanym poczuciu humoru. Na busa wydałem 300 zł. W zasadzie to miałem nagraną pracę, ale poszedłem do cofi shopu. Po drodze zapytałem się pewnej Holenderki o opinie czy jeżeli mam pewne myśli, które mi się niepodobają to czy marihuana jest w stanie mi pomóc. Odpowiedziała, że tak... co zresztą pokrywało się z moimi wcześniejszymi przemyśleniami. Boże jak myślałem, że może mi jej nie sprzedadzą. Nie mniej jednak zapaliłem wznosząc modlitwę o pozytywne rozpatrzenie wszelkich moich spraw. Kupiłem 2 gramy i jointa. Poczułem się nieco bezpieczniej trochę jakby łowca wampirów cały ubrany w czosnek, bądz też jak wampir, który zaczerpnął odrobinę krwi. Nie mniej jednak zdecydowałem się na powrót do Polski i tego samego dnia zamówiłem sobie busa powrotnego. Samo lekarstwo kosztowało mnie blisko 100 zł a podróż 600. Już po zapaleniu znalazłem w sobie tyle odwagi aby mówić w busie otwarcie o tym, że byłem dwa razy w ośrodku psychiatrycznym. Gdy paliłem sobie w domu a jarania miałem na tydzień czasu to czułem się tak jakby sam Jezus Chrystus pracował nademną i ze stanu jakby to powiedzieć potępienia przeniósł mnie do stanu w którym to interpretowanie tej samej ksiązki nabierało coraz to bardziej pozytywnego i racjonalnego sensu. Tak jakoś jego myśli i słowa uzdrowicielskie typu co łątwiej powiedzieć by uzdrowić bądz ta historia kobiety która dotkneła jego szaty i trąd ją opuścił w pewien sposób odzwiercielały moją sytuację... cóż sytuację osoby, która jeszcze dzień przed wyjazem, która nie spodziewała się oferty pracy wyjść z domu wziąść kamyk do ręki iść pod krzyż i rzucić ten kamieć mówiąc Jezusowi, że podnoszę ten kamyk ponieważ czuję, że nie ma w tej sytuacji wbrew pozorą mojej winy a sam Jezus Chrystus jakby nie było posada atrybuty pozwalające wziąść nawet moje winy na siebie. No więc tak można zatem stwierdzić, że jestem zdrowy i nie rozdrapuje już całymi dniami swojego życia. Nie mniej jednak zastanawiam się nad tym co mógłbym dalej robić. Zainteresowanym zdradzę, że wcześniej uwielbiałem pisać i rozmawiać o uczuciach i miłości, uwielbiałem pracować nad dobrą atmosferą w domu a fakt, że 3 lata zastanawiałem się na tym, że jestem Bogiem i działałem w intencji szczęścia daję mi podstawy do tego, że nie mam zamiaru dalej ubolewać nad konsekwencjami przegranego zakładu bo to nikomu nie pomaga a to, że miałem w życiu jakieś ambicje aby uzdrawiać chorych i schizofremików może być dla mnie po prostu czymś co miałem okazję wypróbować na samym sobie.
×