Skocz do zawartości
Nerwica.com

lili_82

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lili_82

  1. Witam wszystkich po długiej nieobecności, myślałam, że nasze relacje zaczynają wyglądać lepiej, ale myliłam się. Mój M powiedział mi przedwczoraj, że jest już na skraju wytrzymałości ze mną... myśli o rozstaniu i mówi, że niedugio będzie musiał podjąć decyzję. Twierdzi, że męczy się ze mną, że ja ciągne go w dół (a ja tylko staram się być dla niego oparciem). Czy to już naprawde koniec? Czy mam odpuścić i pozwolić mu odejść? Proszę go o to, żeby jeszcze dał nam czas, żeby dał czas przede wszstkim sobie aż terapia zacznie przynosić efekty, ale on chyba juz nie ma siły... Teraz wyszło, że on nigy nie mówil co mu się nie podoba, wszystko dusił w sobie... podobno to nie moja wina ("taką ma konstrukcję"), ale przez to zrobił ze mnie potwora (bo to mnie oskarżał o to co się z nim dzieje). Choc teraz wie, że to nie ja zawiniłam to i tak nie potrafi już patrzeć na mnie jak kiedyś. Za daleko zabrnął i twierdzi, że już nie umie wrócić. Ja wiem, że on nadal nie pozbył się tego "potwora", którego we mnie widział, nadal nie potrafi powiedzieć mi co czuje i co złego było w naszym związku, nadal jest zamknięty na cztery spusty... czy jest szansa, ze on jednak sie otworzy przede mną? Czy ja go naprawde ciągne w dół i powinnam dać mu odejść? Proszę pomóżcie... -- 24 wrz 2014, 07:39 -- Prosze pomozcie... Mam taki metlik w glowie. Nie rozumiem tego co teraz sie z nim dzieje. Przez ostatnie 3 miesiace dzialy sie rzeczy, ktore wskazywaly na to, ze idziemy w dobrym kierunku, ze jest lepiej. Zrobilismy w mieszkaniu kapitalny remont (sam tego chcial), spedzilismy razem wspanialy 2 tygodniowy urlop (tylko we dwoje). A poltora tygodnia temu, gdy zapytalam przed snem czy mnie kocha to odpowiedzial twierdzaco... a teraz mowi, ze juz nie moze i ze zaszedl za daleko i juz nie potrafi tego cofnac... ze dla niego jest juz za pozno i ze juz nie widzi szans dla nas... Najgorsze jest to, ze on nadal jest zamkniety w sobie i nie potrafi wyrzucic z siebie zalu, ktory nosi do mnie, a bez tego nie da sie rozwiazac problemow...
  2. ladywind, co to znaczy "derealizacja", czy możesz to objaśnić? Nie wiem czy mam poprawne skojarzenia z tą nazwą... Chwilą w której zrozumiałam, że z mężem coś się dzieje, była dziwna rozmowa o tym jak poprawić jakość naszych relacji. Usłyszałam wtedy, że powinnam zmienic to, zrobić tamto itp... rozpłakałam się wtedy, bo wszystko czego ode mnie chciał już od dawna robiłam, a on zupełnie tego nie zauważył. To było dla mnie nie zrozumiałe, to tak jakby jego myśli, skojarzenia itd były zakotwiczone w innej rzeczywistości... Jak ta "derealizacja" wpływa na Twoje uczucia (jeśli to nie jest zbyt osobiste pytanie). tahela, piękne porównanie z tą bańką mydlaną. Tak go właśnie odbieram i on sam o tym też mówi - że jest zamurowany, że nic z zewnątrz do niego nie dociera. Co gorsza, on nie chce, żeby do niego cokolwiek docierało, on nie chce czuć (to jego słowa). Nie potrafię przebić się przez ten mur. Jedyne właśnie co mogę zrobić to przy nim być, ale ciężko jest trwać przy kimś, kto Cię ciągle odpycha i rani i kto (podświadomie, może na zasadzie kary?) niszczy związek... Dziękuję Wam za odzew:)
  3. Cześć Bree (lubiłam ten serial:) tak, mąż się leczy od 6 tygodni (leki + terapia), wczęśniej (w zeszłym roku) też chodził na terapię przez ok 7 miesięcy, ale wtedy jego terapeutka nie zdiagnozowała depresji... powoli wychodził na prostą, nawet nabrał na tyle pewności siebie że ... przyjął awans. Przerwał terapię, bo awans wiązał się z wyjazdem do innego miasta. Nowe miejsce+oczekiwania+stres = KATASTROFA . Nawet trudno to nazwać nawrotem choroby, bo obecny stan jest o wiele gorszy niż wcześniej. Zwlekał z podjęciem na nowo terapii ale w końcu się zdecydował. Ma silne lęki, uważa że jest gó...no wart i nie zasługuje na miłość. Staram się mu pomóc, ale on twierdzi, że nie wie co do mnie czuje i po co jeszcze tkwimy w tym związku (ale nie chce się jeszcze rozstać, twierdzi, że chce się jakoś dobrać do swoich uczyć, które są całkowicie zblokowane). Skąd ja mam brać siłę? Nie mamy dzieci, choć ja bardzo chcę mieć rodzinę, ale on nie chce...
  4. Trafiłam na to forum z tych samych powodów co pozostali użytkownicy - jest mi ciężko i szukam wsparcia. Mam 32 lata, od 5 lat jestem mężatką. Jakieś 2 lata temu coś złego zaczęło się między nami dziać a konkretnie to coś złego zaczęło się dziać z moim mężem... ostatnio zdiagnozowano u niego silną depresję i stany lękowe. On nic nie czuje, nic nie wie i niczego nie chce... Jestem bezradna, zrozpaczona i serce mi pęka. Walczę o nas ale nie wiem czy to nie walka z wiatrakami. Jeśli jest tu ktoś, kto był w podobnej sytuacji, chciałby wysłuchać mojej historii, podtrzymać na duchu lub doradzić to proszę - odezwij się!
×