Pragnąc napisać pierwszy post o kłopotach psychicznych które mnie nękają, muszę dostosować się do odpowiedniego działu forum, gdzie mogę go zamieścić. Wcześniej poczytałem sobie trochę teorii nt. zaburzeń, i wychodzi, że to co mnie dręczy najbliższe jest nerwicy lękowej, aczkolwiek nie jestem tego do końca pewien, bo nie jest to chyba ,,czysta'' nerwica lękowa.
Jest to chyba połączenie nerwicy lękowej, z n. natręctw, i depresją/dystymią, ale z przewagą tej pierwszej.
Ale do rzeczy:
Wszystko zaczęło się najprawdopodobniej w pierwszej klasie gimnazjum. Spodobała mi się pewna koleżanka z klasy, kłopot był w tym że była wyższa ode mnie, a jednocześnie sam wówczas byłem dość tchórzliwym człowiekiem i za bardzo nie wiedziałem jak się do niej odzywać, dokuczała kwestia wzrostu. I choć osiągnąłem w wieku lat 14 te swoje 180 cm. to ona miała gdzieś 185 czy więcej nawet. Zaślepiła mnie ona kompletnie, przez co inne przedstawicielki ,,płci piękniejszej'' były kompletnie po za moją uwagą.
Konkretny jednak problem jaki wtedy wystąpił, to była moja fiksacja nt. mojego wzrostu. Zacząłem zagłębiać wiedzę o witaminach odpowiedzialnych za wzrost, czyli A, i B2. Począłem wypijać mleko litrami, nabiał jeść garściami, wzrosło moje spożycie mięsa, jajek itp.
W tym okresie odbywały się mistrzostwa w siatkówce. Zacząłem się interesować siatkówką tylko z powodu wysokiego wzrostu siatkarzy. Jak mantry powtarzałem sobie w myślach ich nazwiska,i wizualizowałem w wyobraźni ich wspaniałe wysokie postacie.
W Internecie zacząłem wyszukiwać informacji o ludziach wysokich i bardzo wysokich, chociażby tę listę:
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_tallest_people
Natomiast unikałem wiadomości o karłach, i kalekach jako złej wróżby.
Miałem plan swojego miast przybity do ściany, ale musiałem go zdjąć, bo nie mogłem znieść patrzenia na małą reklamę na dole plakatu z planem, przedstawiającą nowożeńców, gdzie pan młody był niższy od panny młodej.
Pojawiły się natręctwa dot. wzrostu, aby się ich pozbyć dopadł mnie kłopotliwy nawyk plucia (np na dywan) co dawało chwilową ulgę.
Jak nadeszła 3 gim. mój wysoki obiekt westchnień znalazła sobie partnera wyższego od siebie. Następnie, w okresie liceum napatoczenie się na nią było o wiele mniej prawdopodobne, dałem sobie spokój, tym bardziej ,że znalazłem sobie dziewczynę niższą ode mnie.
Wszystkie szaleństwa z okresu gimnazjum, o których wspominałem przestały na mnie działać. Niestety mój związek, z powodu głównie moich błędów (jestem niepoprawnym zazdrośnikiem) i paru innych się rozpadł, i z tym się pogodziłem.
Nadmienię jeszcze stosunek środowisk szkolnych wobec mnie: w gim. byłem raczej nielubiany, prawdopdobnie z powodu, że zmieniłem całkiem środowisko, i nie mogłem się jakoś dogadać. W liceum były między poprawnymi a dobrymi, miałem kilku w miarę dobrych znajomych.
Idąc na studia znów w 100% zmieniłem środowisko. W dodatku 2 razy zmieniałem kierunek bo nie odpowiadało mi ani środowisko, ani same studia, ale w końcu znalazłem satysfakcjonujące studia.
Objawy wróciły w 2011 w nieco odmiennej formie od tych gimnazjalnych. Zacząłem się nagle znów brzydzić karłów, doszli do tego kalecy różnej maści, (umysłowi i fizyczni), apogeum nastąpiło w 2013 różne karły zaczęły pojawiać się mojej głowie, aż zaczełem się bać, że zacznę się kurczyć, dlatego zaczęłem się codziennie mierzyć, późniejsze odchyły od normy to lęk prze słabiej rozwiniętymi niż ja, (wspominałem tych kolegów z podstawówki czy z gim, którzy byli niedojrzali, bez mutacji itp. czy niscy i zacząłęm się obawiać, że ich geny mogą wpłynąć na moje), aby temu przeciwstawiać zacząłem tworzyć w głowie wizualizacje tych, którzy byli dojrzali jak ja. Tak samo z karłami- odpowiedź to było wyobrażanie sobie ludzi wysokich. Nie mogłem krytykować stanowisk sobie przeciwnych, bo bałem się ,,kary''.
Jednocześnie, gdy po kilku latach nastąpił ten nawrót gimnazjalnego szaleństwa, zacząłem prezentować objawy dystymii, czy wręcz depresji. Kolejne natręctwo lękowe było takie, że nie mogłem się patrzeć na starców, bo byłrm przekonania, że niedługo ja będę zgrzybiałym staruchem, i nic ciekawego w moim życiu się nie wydarzy.
Ostatnio szczęśliwie wszystkie objawy ciut osłabły (wiosną i latem lepiej się czuję niż jesienią i zimą), ale mam nadzieję, że z wasza pomocą całkiem je zniszczę.
Jeśli byście uznali, że coś zbyt mało szczegółowo wyjaśniłem, bądź interesują was inne detale, postaram się je wyłuszczyć z największą dokładnością.