Skocz do zawartości
Nerwica.com

madeline1111

Użytkownik
  • Postów

    633
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez madeline1111

  1. Myślę, że użyję jakichś technik szantażu, tak jak to zawsze praktykowano na mnie. Moja mama jest teraz w najlepszym momencie, żeby rozpocząć jakąś walkę o siebie i żeby uświadomić sobie ten problem. Jest bardzo słabą osobą, sama nie wie co ma robić, chyba powoli gubi się w swoich tezach na temat ojca.

    Wczoraj udało mi się nawet podsunąć jej forum o uzależnieniu od alkoholu, a dokładnie czytała wątek o osobach współuzależnionych.

    Nie było jej łatwo, bo po przeczytaniu po prostu łzy ciekły jej ciurkiem.

    Może coś się ruszy, wątpię, że od razu, muszę jej po prostu ciągle o tym przypominać i tak, wiem, może to nie jest dobry sposób, ale ja już nie mogę dłużej czekać na jakiś cud.

  2. NaaN, Mama właśnie wierzy bez przerwy w niego. Ja nie i mimo że nie ma mnie w domu w tygodniu, czuję złość nie tylko wtedy, kiedy tam wracam. Myślę o tym dużo i najbardziej boli mnie to, że matka nie ma wsparcia, choć najbardziej go potrzebuje. Cały czas czuję, że nie mam po co zgłaszać się po pomoc, że przecież u mnie nie jest źle, a z pewnością lepiej, niż u innych osób. Głupio mi pokazywać się gdziekolwiek i żalić, skoro inni mają gorzej ode mnie. W jaki sposób zderzyłaś męża z rzeczywistością? Mam wrażenie, że do ojca nie trafia kompletnie nic...

     

    Znam to tak dobrze. Chociaż u mnie sytuacja wygląda już trochę inaczej aktualnie, bo ojciec ma nawrót raka, więc jest teraz pokornym barankiem, któremu należy współczuć, usługiwać i którego należy teraz szanować.

     

    Moja mama wierzyła w ojca przez cały czas, dopiero gdy po 15-letniej abstynencji wrócił pijany do domu, coś pękło.

    I co z tego, że wyniosła się do drugiego pokoju, skoro po kilku dniach wszystko było po staremu. Przychodził pijany codziennie, ale chyba nie chciała tego widzieć, wiecznie w niego wierzyła. To niestety są cechy osób współuzależnionych. Ja obawiam się o to, co będzie, gdy wyjadę na studia. Też zawsze twierdziłam, że inni mają gorzej. Owszem, ale każdego z nas, niezależnie od tego, w jakiej mierze to wszystko się dzieje, dotyka nas być może tak samo.

    Mój ojciec zderzył się z rzeczywistością w lipcu tamtego roku, jednak skończył pić dopiero podczas radioterapii jakoś w październiku również tamtego roku. Jednak, gdy wrócił do domu, nie miał żadnych skrupułów. Pił tak, aż do tej pory, jednak 2 tygodnie temu okazało się, że ma przerzut.

    Kiedy żali się, że go boli, to tamto, aż cisną mi się na usta niecenzurowane słowa. Kiedy pomyślę, że tylu dobrych ludzi umiera na raka, a ktoś, kto dostał drugą szansę, po prostu jej nie wykorzystał, to ogromnie mi wstyd za mojego ojca.

×