Kurde. Troche wstyd o tym pisać. I od razu się odechciewa. Ale jestem przeszczęśliwym posiadaczem fobii społecznej.
Chyba wolałbym nie mieć ręki, niż od małego bać się najmniejszych kontaktów z ludźmi.
Ciężko mi nawet powiedzieć jaki jestem, bo nie bardzo miałem okazje się przekonać. Uwielbiam uciekać w książki, gry, muzykę - ogólnie inne światy. Kiedy już muszę siedzieć w tym, często oglądam sport, staram się wymyślić cokolwiek, aby wkrótce nie skończyć pod mostem z braku funduszy, użalam się nad sobą, spędzam czas z bratem, czyli jedyną osobą z którą czuję się swobodnie, i jestem sobą.
Sobą, sobą, powtórzenia. Nigdy nie miałem talentu do pisania. I w ogóle do niczego innego. Nie mam nawet już siły walczyć z tą fobią. Prokrastynacja bierze nade mną górę.
Dobra. Nie ważne. Może teraz dla odmiany trochę pozytywnie o mnie?
Ah, już pisałem że uwielbiam książki? Okej. To znaczy że pora kończyć opis. <3
To znaczy.. Tak wyglądał opis mnie, sprzed pół roku. Kiedy jeszcze cokolwiek sprawiało mi przyjemność. Dzisiaj jest czarna dziura. Cały dzień leżę w łóżku. Bo nic mi się nie chce. Nic nie ma sensu. Nic mi nie sprawia przyjemności. Jedynie czekam na moment w którym ukradnę mamie kasę, żeby móc kupić acodin albo kodeinę w aptece. Chcę umrzeć.