Cześć,
Zarejestrowałam się na forum z poczucia bezsilności i narastającego strachu,spowodowanego tym, co dwa tygodnie zadziało się z moją siostrą (26 lat). Być może ktoś z Was spotkał się kiedyś z podobnym przypadkiem i będzie mógł podzielić się ze mną swoimi przeżyciami, wiedzą, dobrym słowem, czymkolwiek...
Nie wiedziałam, gdzie umieścić temat, w kontekście tego, co mówią lekarze, było mu chyba najbliżej do tego działu.
Z moją siostrą prawie 2 tygodnie temu stało się coś dziwnego - z dnia na dzień przestała się odzywać. Po południu wyszła z chłopakiem na zakupy, wróciła wieczorem, zamknęła się w pokoju i nie odezwała do mnie, moich rodziców, chłopaka przez cały następny dzień. Zero jakiegokolwiek kontaktu, jakby coś ją zablokowało - mówiliśmy do niej, prosiliśmy, żeby powiedziała, czy coś się stało - bezskutecznie. Po tym, jak praktycznie przespała następne 24h wiedzieliśmy, że coś jest nie tak, rodzice postanowili zadziałać i zawieźli ją do szpitala psychiatrycznego, w którym jest od dwóch tygodni. Mieliśmy nadzieję, że szybko jej stan zmieni się na lepsze, że lekarze będą wiedzieli, co jej jest, ale niestety sytuacja wydaje się być bardziej skomplikowana. Rezonans nic nie wykazał, lekarze bez postawienia diagnozy podali jej jakieś leki, które wywołały fatalne skutki uboczne w postaci gorączki, sztywnienia mięśni, drgawek, ogromnej senności, obniżonego ciśnienia. Od kilku dni wypłukują z niej te leki podłączając kroplówki, dziś podali bardzo małą dawkę jakiegoś innego leku, nazwy niestety nie znam, wiem tylko tyle, że jest to neuroleptyk. Wstępna diagnoza lekarzy to zespół psychotyczy, a ja nie rozumiem, dlaczego? Nic nam nie wiadomo o jakichś urojeniach, omamach, które występowałyby u siostry, jedynie te zaburzenia w kontaktach, które na szczęście minęły. Rozmawia już ona normalnie, zupełnie trzeźwo myśli, wszystko pamięta. Jest tylko trochę otępiała, ma spowolnione ruchy, ciężko jej też usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Przykro się na to patrzy Wygląda na to, że lekarstwa przepisują jej metodą prób i błędów, rozumiem, że taka specyfika choroby, ale boję się tego, jak negatywnie na nią działają. Poza tym, czy siostra rzeczywiście cierpi na zaburzenia psychotyczne, czy może to jakaś forma depresji? Podobno na tydzień przed tym wszystkim mówiła chłopakowi, że nic jej się nie chce, że chyba ma depresję... Ona zawsze była spokojną, raczej zamkniętą w sobie osobą, może dlatego nic z rodzicami wcześniej nie zauważyliśmy... nie wiem, mam ważenie, że to wszystko stało się tak nagle.
Czego oczekuję, pisząc na tym forum? Sama nie wiem, mam tak wielką nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, że z czasem dzięki lekom i terapii siostra wyzdrowieje. Tylko ta niewiedza jest przerażająca. Dlatego zwracam się z prośbą do osób, które zetknęły się z podobnym przypadkami o pozostawienie słowa w tym wątku (przepraszam za długość postu, i tak nie wiem, czy zawarłam w nim to, co najważniejsze).
Spokojnego wieczoru,
giginthesky