Skocz do zawartości
Nerwica.com

appletree

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez appletree

  1. super, ze ktos mnie rozumie jasne, ze zycie to zycie i kazdy sie przejmuje, tez ci, ktorzy na nerwice nie cierpia ja jak nie bylam chora, rowniez sie stresowalam, przejmowalam, ale generalnie potrafilam sobie z tym radzic... opanowac stres... dziwie sie nawet, ze taka bylam w porownaniu z tym, kim jestem teraz. Naprawde wiele rzeczy odebrala mi nerwica, pasji, ktorych przez nia nie moge poglebiac z drugiej jednak strony wniosla pewne pozytywy i faktycznie inne spojrzenie na ludzi i swiat
  2. a mi nic bardziej nie przeszkadza niz trzesienie glowy ;/;/ aaaa wrrrrrrrr
  3. wiem, ze jest to przesada, dlatego mnie to rozbawilo kiedys, jak bylam na neurologii w szpitalu na tydzien, to byly jakgdyby 'badania psychologiczne', ktore polegaly na wypelnieniu kilku kartek ankiety ze szczegolowymi pytaniami dotyczacych tego, co mnie stresuje w domu, szkole... itd itp... zdawalam sobie sprawe z ich celu, ale postanowilam chociaz na kartce sie przelamac i napisalam w wiekszosci prawde. Potem okazalo sie, ze przy odbieraniu mnie ze szpitala przez rodzicow, lekarka o wszystkim im powiedziala, a zapewniala mnie, ze nie wyjdzie to poza mna a nia niestety tam byly napisane przykre rzeczy dotyczace mojej rodziny, wiec sila rzeczy nie bylo to dla mnei przyjemne... wiem, ze poprostu nie trafilam na odpowiednia osobe, ale jestem chyba typem samouka, w leki chyba tez wole sie nie pakowac.. w sumie czasami, jak jestem pozytywnie nastawiona, to potrafie normalnie funkcjonowac, a czasami w ogole nie funkcjonuje...
  4. taa wiem, ze macie racje, bo tak jest. ostatnio jadlam obiad z siostra i tata, i nagla wypalilam: chce isc do psychiatry! powiem wam szczerze, ze ich reakcja mnie rozbawila oni zaczeli sie gapic na mnie z otwarta buzia oboje... i im dokonczylam, o co chodzi, a moj tata wtedy skwitowal, ze psychiatrzy sa nienormalni i mi przepisza mocne psychotropy, ktore otepiaja i uzalezniaja... w sumie racje ma... ale na tym sie skonczylo... dzisiaj chcialam dac im do zrozumienia, ze potrzebuje pomocy, mowiac, ze nie poszlam na cwiczenia, bo sie stresuje, to dostalam ochrzan, ze mnie ze studiow wywala....
  5. Mam wielu znajomych, przyjaciół (tym słowem nie określa sie dobrych znajomych) z 3 mogłabym powiedzieć... Jedna, najbliższa przyjaciółka wie, że się często niepotrzebnie stresuje, ale nie rozmawiam z nią o tym, choć wiem, ze mogłaby mi pomóc... Poprostu się wstydze, nie potrafie mówic o takich problemach. Poza tym, jak zaczynam mówić, co mnie męczy, to mnie to stresuje, że zaczynam się plątać i kupa wychodzi przykład: ona powiedziała mi, że jej tata ma problemy z alkoholem, a mi to nie przeszło przez gardło...
  6. Wiele osób wypowiada się na tym forum. Jest to dla mnie zaskakujące, że aż tyle , bo w życiu codziennym nie dostrzegam innych z moimi objawami ... i zawsze wydaje mi się, że jestem w tym problemie osamotniona. Owszem, dostrzega się u ludzi wzmożoną nieśmiałość, większą podatność na stres przy wystąpieniach publicznych etc. Ale nie widze, żeby ktoś jak ja stresował się, siedząc na wykładzie i trzęsąc sie z tego powodu ! Czy wy w swoim życiu macie styczność z osobami mającymi nerwice? Czy są to ludzie wam obcy, czy wręcz przeciwnie znajomi? Rozmawiacie o tym z nimi, czy jedynie forum stanowi możliwość konwersacji na ten temat? Ciekawi mnie to, bo ja nawet z rodziną o tym nie rozmawiam, a wiem, że moja mama cierpiała na nerwice i mój tata jak był mały, stwierdzono u niego nerwice serca ?! Ja sie panicznie tego wstydze i czasami zastanawiam się, czy własnie nie wartobyłoby o tym innym powiedzieć... W sumie jakby wiedzieli, to nie patrzyliby sie na mnie dziwnie, jak sie zaczne mocno bać, stresowac itd bez powodu. Co o tym myślicie ?
  7. Jestem nowym użytkownikiem na forum, chociaż przeglądam je od pewnego czasu. Od 4 lat choruje na nerwice. Ostatnio, w wakacje czulam sie mimo objawow coraz lepiej, jednak wszystko powrocilo wraz z pojsciem na studia. Studiowanie prawa bylo moim marzeniem, dostalam sie na ten kierunek i wiazalam z tym dodatkowe nadzieje, a mianowicie, ze dzieki nim wylecze sie z nerwicy. Myslalam, ze zyskam pewnosc siebie i wyrobie sobie cechy, o ktorych marze - opanowanie, bezstresowe wypowiadanie sie itd. W podstawowce i na poczatku gimnazjum bylam niezwykle aktywna osoba, sama zglaszalam sie do prezentacji, nie stanowilo dla mnie to zadnego problemy. Jednak kiedy pojawila sie nerwica, moje zycie zupelnie sie zmienilo, oczywiscie na gorsze... ;< Zbliza sie teraz sesja, wszystkie zaliczenia bede miec ustnie i juz widze cala sie trzesaca, a co najgorsze drganie glowy, rak i niemoc zlapania powietrza.... Boje sie kazdych cwiczen, ze wezma mnie do tablicy, a ja zaczne sie trzasc i wszyscy pomysla o mnie jak o nienormalnej... ;< Na wykladach nie moge wysiedziec, bo mna telepie, poce sie itd. Powoli przestaje w ogole chodzic. Boje sie strasznie... Na poczatku dawalam rade, wszystko bylo cacy dopoki na jednym z wykladow nie zaczela mi drgac jak kiedys glowa, cala drgalam i musialam uciec... pierwszy raz od tak dawna ucieklam... Jest coraz gorzej... pomocy :< Mialam nawet mysli, zeby zrezygnowac ze studiow, ale to bylby jeszcze wiekszy cios, poza tym na pewno bym tego zalowala. Chce walczyc, ale nie potrafie... W dodatku ostatnio nie moge nigdzie wychodzic ze znajomymi, bo kiedy gdzies jestem czy jak ktos nawet do mnie przychodzi, to nie zjem niczego, nie wypije, bo wiem, ze trzesa mi sie wtedy rece i glowa. Wiecznie odmawiam, tłumaczac sie, ze nie mam ochoty... ;< POMOCY !
×