Skocz do zawartości
Nerwica.com

chespin

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chespin

  1. To już prawie miesiąc z ChADowym wyrokiem. Nie potrafię wyrazić jak bardzo się bałam, że mogę mieć ChaD i jak bardzo przytłaczająca jest świadomość, że to jednak to. Oczywiście teraz po swoim maniakalnym zjeździe kolejką górską, radosną jazdą bez trzymanki. Nie kontroluję się, więc mój chłopak z depresją namówił mnie na powrót do domu. Czuję się tu obco. Mam 23 lata i teraz nie studiuję ani nie pracuję. Utknęłam. Nie wiem kiedy mam wartościowy plan, a kiedy psychopatyczny atak manii. Nie potrafię racjonalnie oceniać swoich możliwości - teraz to wiem. I ta cała niemożność sprawia, że coraz mniej liczę na to, że coś wartościowego w swoim życiu zrobię, że moje życie może mieć "sens". Nie planuję samobójstwa, bo nie chcę ranić bliskich, ale z przerażeniem zauważam, że nagle przestaję się bać śmierci. Przestaję się bać, że czegoś nie zdążę zrobić w swoim życiu, bo wszystkie moje wielkie plany i marzenia mogą być wynikiem rozbujanych neuroprzekaźników. Sprowadzona do zbioru fizyko-chemicznych zależności czuję się pusta. Dylemat przed którym stoję to czy iść do szpitala z samą życiową rezygnacją - bo z jednej strony - co jeśli nie cofnę się kiedyś przed samochodem i zginę śmiercią z moich koszmarów? - a z drugiej to przecież nie są myśli samobójcze. Wiem, że nie popełnię samobójstwa. Ktoś inny bardziej zasługuje na to miejsce.
  2. Witam, piszę z prośbą o poradę. Mam 22 lata, a początek okresu dojrzałości moich problemów natury psychicznej umiejscawiałabym 4 lata temu. Pamiętam, że był to dla mnie bardzo intensywny i trudny okres - ostatnia klasa maturalna i nałożone na mnie dodatkowe wyzwania wymagały ode mnie ciężkiej i wytężonej pracy, a organizm i psychika odmawiały posłuszeństwa. Zaburzenia snu, długotrwałe poczucie wyczerpania i beznadziei, autodestrukcyjne myśli. Pamiętam, że prosiłam wtedy o poradę też tutaj na forum i zasugerowano żebym jak najszybciej udała się do specjalisty. Niestety z pewnych względów nie było to możliwe. Poszłam na studia i spodziewałam, że sytuacja się zmieni. Niestety przeglądając zapiski z dziennika z tamtego czasu widzę, że było zupełnie inaczej. Przypominają się, zdawałoby się wytarte już zupełnie z pamięci, bezsenne doby, negatywne myśli, wyczerpanie, które doprowadziło do rezygnacji z jednego z kierunków studiów, a później problemy na kolejnym. Stopniowo uczyłam się radzić sobie z okresami własnej bezradności, złoszcząc się, że taka już jestem. Dlatego bardzo pozytywnie przyjęłam fakt, że okres od października tego roku wydał mi się nad wyraz lekki. Bywały dni w których czułam się źle ze sobą, ale miałam energię do produktywnej pracy i samorozwoju. I wtedy, jakoś od lutego zaczęły się zupełnie nowe problemy. Na początku zaczęły się ataki wstrząsów mięśni w nocnym okresie i długotrwałe napady płaczu z paradoksalnych powodów. Zaczęłam bać się swoich współlokatorów, którzy są skądinąd moimi znajomymi i których lubię, do tego stopnia, że instynktownie musiałam się przed nimi ukrywać. Od początku maja ten stan przybrał na wyrazistości. Pojawiły się ataki paniki w różnych momentach, prowadzące do stanu niemalże omdlenia, ataki płaczu potrafią trwać cały dzień, a ostatni tydzień spędziłam w łóżku nie wydając broń boże żadnego dźwięku, bo poruszanie się po moim pokoju czy hałas wywoływały paniczny lęk. Lęk był tak duży, że wolałam leżeć głodna niż opuścić swoje łóżko i pewnie gdyby nie mój chłopak, który wmuszał we mnie jedzenie, nie jadłabym wtedy ogóle. Jestem też koszmarnie wrażliwa na bodźce - wizyta w IMAXie w tym okresie była jednym z bardziej przerażających doświadczeń mojego życia. Lekarz rodzinny miesiąc temu zapisał mi afobam w sytuacjach doraźnych i pewnie dzięki temu jeszcze mam jakiekolwiek nadzieje na zaliczenie tego roku akademickiego. Jednak mam świadomość, że benzodiazepina na dłuższą metę co najwyżej mnie od siebie uzależni. Zrobiłam również na polecenie lekarza badania krwi, które nie wykazały żadnych poważnych odchyleń od norm. Tydzień temu nadszedł wreszcie okres oczekiwanej wizyty u psychiatry. I, no właśnie tutaj zaczyna się problem. Po godzinie opowiadania o swojej sytuacji, co było doświadczeniem nieprzyjemnym i zawstydzającym, Pan doktor oświadczył mi, że powinnam iść w świat i zmagać się ze swoimi lękami. A po dniu pełnych bojów wziąć tabletkę, "ale TYLKO JEDNĄ", która mi te przykrótkie, płaskie, cykle snu wydłuży. Reakcje były dwie, najpierw złość na siebie, że oto wymyśliłam sobie i podświadomie symuluję problemy psychiczne. Wcześniej jako przyczyn wstrząsów nocnych poszukiwałam niedoborów, lub jakiegoś rodzaju padaczki, toteż pierwszą myślą było, że sobie je wmówiłam i symulowałam. Potraktowałam więc tą sytuację podobnie. Później rozgoryczenie, że nie uzyskałam żadnej hipotezy co do przyczyn problemów, a sama rada trochę nie przystawała w mojej opinii do skali problemu. Tzn. mam świadomość, że z sytuacjami lękowymi i tak przyjdzie mi się mierzyć, że jest to jednym z głównych założeń terapii behawioralnej itd. Ale powiedzmy sobie też szczerze, że z sytuacjami takimi jak robienie zakupów czy przygotowywanie posiłków we wspólnej kuchni "mierzę się" od dawna, stąd też małe prawdopodobieństwo, żeby mój obecny sposób "mierzenia się" miał przynieść poprawę. Próbowałam go modyfikować w oparciu o dostępną mi literaturę o charakterze samopomocy dotyczącej terapii ACT, na razie bez większych rezultatów. Lekarz nie sugerował nawet kontaktu z psychologiem, ani psychoterapeutą. Mam umówioną jeszcze jedną wizytę, u zupełnie innego lekarza, w innej przychodni (kiedy szukałam pomocy zapisałam się najpierw w tej przychodni, a później udało mi się załapać na wcześniejszy termin u wspominanego w historii lekarza) i zastanawiam się, czy nie poddać się ponownie diagnozie. Rodzi to jednak pewne wątpliwości, po pierwsze czy tak szybka zmiana przychodni w której moje wizyty są refundowane, jest "legalna", w ogóle możliwa i czy nie będzie wiązać się z jakąś karą pieniężną? Po drugie, zastanawiam się czy jest to działanie racjonalne - tzn. czy mam prawo mieć faktycznie wątpliwości i trafiłam pechowo na lekarza, czy też powinnam dać mu kredyt zaufania i postępować wg. jego porad, choć na chwilę obecną nie czuję się z tym ani pewnie, ani bezpiecznie? Przepraszam za tak długą wiadomość, mam jednak nadzieję, że ktoś przełamie się, przeczyta ją i będzie w stanie mi doradzić w tej decyzji.
×