Skocz do zawartości
Nerwica.com

sakuntala

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sakuntala

  1. sakuntala

    Samotność

    Niestety dobrze Cię rozumiem. Niby znajomych mam, zobacze ich raz w miesiącu i szczerze mówiąc czuje się przybita po takim spotkaniu. Każdy ma pare, zaczynaja wspolnie mieszkac, a ja cale zycie sama. Ludzie pozakładają rodziny i czasu na spotkania będzie co raz mniej. Mam dokładnie tak samo; nie wiem jak to zmienić. Nie mam gdzie pójść, nie mam z kim pogadać. Siedzę w domu, czytam książki i zabijam ten czas. A po jakimś spotkaniu z kimś raz na ruski rok łapię coraz głębszego doła...
  2. sakuntala

    Samotność

    Witajcie, jestem tu nowa, w ostatnim czasie zaczęłam rozpaczliwie czytać wszystko na temat depresji bo prawdopodobnie mnie dopadła i tak trafiłam tutaj. Dużo przeczytałam i widzę, że nie jest jeszcze ze mną tragicznie, ale na pewno jest źle. Chciałabym uniknąć psychiatry, leków, terapii itp. cały czas mam nadzieję, że pokonam to sama, ale ostatnie tygodnie pokazują, że będzie ciężko. Nie mam na nic siły, wręcz wszystko mnie boli - ręce, plecy. Rano trudno mi wstać z łóżka, ciągle mam łzy w oczach, najchętniej zamknęłabym się w pokoju i płakała. Mam 35 lat, w ostatnim roku posypało się z pracą - odeszłam z powodu tego wiecznego przemęczenia, zwyczajnie czułam że to ponad moje siły, że nie mogę już tam pracować, nie wytrzymywałam mobbingu, ciągłego ciśnienia i stresu. Teraz wiem, że to dość pochopne posunięcie, ale ten stan utrzymywał się kilka miesięcy, nie mogłam pozwolić żeby trwał. Nie żałuję. Teraz mam nową pracę od dwóch tygodni - dużo spokojniejszą bez większego stresu, pracuję z domu, więc mam dużo swobody- i o zgrozo - nie mogę się zmusić żeby coś zrobić! Płaczę, nie wierzę w siebie, ciągle myślę że się nie nadaję. Nie mogę tego zaprzepaścić, nie szukałam tej pracy, ona sama mnie znalazła, muszę się jej uchwycić, a nie mam siły. W tamtej pracy chodziłam jak robocik a teraz cała moja energia gdzieś wyparowała. Wróciłam do rodziców bo nie mogłam mieszkać sama; tu przynajmniej staram się zachowywać pozory normalności - wstawać rano z łóżka, jeść normalne posiłki; bo jak mieszkałam sama w innym mieście to czasem cały dzień nie wychodziłam z łóżka, nie ubierałam się, płakałam. Tu próbuję udawać normalność, nie przyznaję się do depresji, chcę ją zagłuszyć, ale mi nie wychodzi. Tak sobie myślę, że gdybym miała kogoś bliskiego przed kim można się otworzyć może uzyskałabym jakieś wsparcie i byłoby łatwiej. ale ja jestem sama, w rodzinie też jestem samotna. Mam nadzieję, że może tutaj chociaż z kimś pogadam, może znajdę siły żeby jakoś się podnieść. Łykam jakiś deprim od miesiąca, ale nie czuję się lepiej. Macie jakieś rady - co spróbować zanim zdecyduję się na psychiatrę?
×