Czy jeżeli powiem sobie, że nic mi nie jest, tak będzie?
Pytanie może dość głupie, ale...Od czterech miesięcy próbuję w ten sposób z tym walczyć. Skutki marne. Inni mi wmawiają, że coś sobie wmawiam (tak, celowo zbudowałam tak to zdanie), kiedy mówię, że jest źle xD Z drugiej strony, staram się nie żalić. Właściwie po moim zachowaniu w ogóle nie widać, żeby było coś nie tak. Dobrze gram? Serio - jest źle. Uśmiecham się każdego dnia i śmieję często, popadam w skrajne nastroje. Udaję, że jest dobrze, ale kiedy mam już coś zrobić, coś ważnego, nagle wszystko się sypie. Mam 17 lat. Chciałabym być dzieckiem. Powiedźcie, że czuję się źle, nie mam na nic sił i mam wszystko gdzieś tylko dlatego, że dorastam. Nastolatki przecież są leniwe. Powiedźcie, że niepotrzebnie wlazłam na to głupie forum i mam stąd spadać, bo przeszkadzam...Niech mi ktoś powie, że nic mi nie jest.
Mogę jeszcze napisać tyle, że w pewnym momencie, kiedy było już naprawdę źle, powiedziałam mamie, żeby zapisała mnie do psychologa. Nic z tego nie wyszło, a ze mną jakby...Jeszcze gorzej. Nie chcę robić problemów.
Dlaczego sobie to robię? Czemu niemalże nic mnie nie cieszy, nic nie wychodzi? Bo się nie staram. Czemu się nie staram? Bo nie wychodzi. Jestem po prostu głupia