Skocz do zawartości
Nerwica.com

Michał1990

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Michał1990

  1. U mnie w ostatnich dniach niestety nic się nie zmienia....teraz od paru godzin jest naprawdę nieźle jednak przez znaczną większość każdego dnia licząc od 7-go lutego to jest tragedia po prostu...Wielokrotne analizowanie takich banalnych rzeczy jak chociażby to czy mogę napisać do dziewczyny o tej, czy o tamtej godzinie SMS-a z pytaniem czy mogę do Niej przyjść, później czy mogę o tej czy o tamtej godzinie do Niej zadzwonić z pytaniem czy idziemy na dwór i czy w ogóle mam prawo tak dzwonić, czy nie jestem zbyt nachalny, czy na 100% myślę o tym o czym miałem myśleć w danym momencie, czy też może myślę o czymś innym a co za tym idzie zwariowałem, straciłem kontakt z rzeczywistością, wątpliwości i analizowanie czy aby na pewno na dachu samochodu który odśnieżałem widziałem lód i tak co chwilę coś wyskakuje....analizuję to wszystko po ładnych kilka razy i zazwyczaj pomimo tego dalej nie jestem pewien i żeby analizowanie jakiejś sprawy nie trwało wieczność muszę sobie mówić przed zanalizowaniem "To już na pewno ostatni raz" i staram się jak mogę być konsekwentny. Bywa jednak często że pomimo tego że nerwica z jakimś bzdurnym tematem odpuści, to zamiast tego pojawia się wątpliwość, czy aby na pewno to była jedyna rzecz jaką miałem zanalizować i mogę już normalnie funkcjonować? I wtedy analizuję to czy aby na pewno wszystko zanalizowałem... Tak naprawdę jedyne momenty w których mi się polepsza to te w których spotykam się z dziewczyną. Zawsze sobie myślałem że nie mam zamiaru ani chwili z Nią spędzonej marnować na analizowanie czegokolwiek...Staram się być więc do bólu konsekwentny i choćby nie wiem co się działo, choćby nie wiem jak mnie nerwica cisnęła to gdy jestem z Nią nic nie analizuję i wtedy zazwyczaj nerwica znacznie słabnie....:) Niestety nie potrafię na razie tego przełożyć na cały dzień...Od tych paru dni naprawdę bardzo intensywnie się męczę, mam częste lęki i chce mi się płakać... Potrzebuję pomocy, aktualnie jestem na etapie szukania jakiegoś ośrodka terapeutycznego i oby to wszystko sprawnie i szybko poszło.... Pozdrawiam wszystkich użytkowników forum!
  2. wujekEgonDaCiKlapsa: To bardzo niedobra wiadomość...współczuję.... Popieram jednak jednocześnie Mightman, zawsze należy walczyć do końca! tahela pisanka No a w ośrodku w którym byłem Pani psychoterapeutka stwierdziła że żeby terapia była skuteczna to muszą być jakieś zasady których trzeba przestrzegać i że ogólnie jest to dla dobra terapii. Najwyraźniej taki mają "styl" leczenia i jest to pewien element terapii, nie mam do nikogo o to pretensji no ale widzę po waszych postach że w innych ośrodkach można inaczej. W związku z tym zapytam czy mógłby ktoś polecić mi jakiś dobry ośrodek w Katowicach, Krakowie lub ogólnie w okolicach Olkusza?:) No i ogólnie może jeszcze opiszę swój dzień dzisiejszy. Dziś jest już nieco lepiej niż wczoraj choć i tak nieco gorzej niż w ostatnich tygodniach a już na pewno gorzej niż przedwczoraj. Nie mniej jednak jest nieźle, dziś pojeździłem na nartach biegowych w towarzystwie swojej dziewczyny, swojej siostry oraz koleżanki:) Było naprawdę fajnie, warto było jechać choć nie szło mi najlepiej:D No ale całe towarzystwo było początkujące:D Pozdrawiam wszystkich!
  3. Chciałbym się jeszcze zapytać o jedną rzecz. A mianowicie pomimo tego iż bym chciał to terapii ze swoją psychoterapeutką zacząć nie mogę, gdyż aby rozpocząć terapię indywidualną muszę być niezależny finansowo tj. muszę mieć pracę i sam zarabiać na terapię. Nawet zapewnienie że mógłbym mieć opłacone wszystko przez rodziców nie pomaga i w takiej sytuacji mogę brać udział tylko i wyłącznie w terapii rodzinnej w której nie chcę brać udziału. Czy we wszystkich prywatnych ośrodkach psychologicznych tak jest? Czy wie ktoś coś na ten temat?
  4. Witam wszystkich ponownie, ostatnio nie pisałem za wiele. Ostatnie bodajże dwa tygodnie były niezłe jeśli odliczyć kucie po nocach na egzaminy których i tak się nie zdało...Ostatnie dwa dni to natomiast praktyczne odzwierciedlenie powiedzenia że "musi istnieć równowaga w przyrodzie". W dniu wczorajszym pod wieczór czułem się po prostu znakomicie, aż sam się dziwiłem brakiem chęci analizowania czegokolwiek, mogłem po prostu funkcjonować normalnie co mnie bardzo ucieszyło W dniu dzisiejszym nerwica w ramach zachowywania równowagi w przyrodzie, przerzuciła mój nastrój na drugi biegun. Analizowanie wszystkiego po kilkanaście razy bez jakichkolwiek efektów w postaci braku dyskomfortu i poczucia, że wszystko zostało odpowiednio w 100% zanalizowane doprowadzało mnie do szału... Męczące strasznie . Z każdą przeanalizowaną dogłębnie sytuacją, myślą czy SMS-em czułem się coraz gorzej. No ale na szczęście to już minęło i jest przyzwoicie. Jutro mam zamiar wybrać się na narty z dziewczyną, siostrą i koleżanką, mam nadzieję więc że będzie lepiej:) PS: Tak naprawdę wczoraj oznacza przedwczoraj, dziś oznacza wczoraj a jutro to dziś, a to dlatego że jest już po północy ale nie ma sensu zagłębiać się w takie szczegóły Pozdrawiam wszystkich!
  5. Dziś w zasadzie "lajtowy" dzień jeśli chodzi o objawy. Mój dzień można opisać w skrócie tak że rano siedziałem przed komputerem, po południu się uczyłem, wieczorem chodziłem z dziewczyną po dworze a w nocy się uczyłem. Jak napisałem wcześniej dziś objawy nerwicowe nie były zbytnio nasilone, choć bywały z rzadka trudniejsze momenty:)
  6. Kiya "Michał1990, super, gratuluję :great:" Hehe, dzięki ale to taki jeden przelotny sukcesik...:)W kolejnych dniach już tak różowo nie było. A jeśli chodzi o dzień dzisiejszy to..właściwie powinienem zacząć go opisywać od wczoraj:) Wczoraj cały wieczór a właściwie już noc (od 23:30 do 2:20) spędziłem na czytaniu o pedofilii...chciałem się dowiedzieć na ten temat jak najwięcej żeby zmniejszyć lęk co do tego czy nim jestem . To ułatwia mi uzyskiwanie wewnętrznego spokoju:) Oczywiście to był początek, cały ranek do południa o tym czytałem (korzystając z faktu że rodziców w domu nie było). Po "wieczornej sesji" wiedziałem już trochę uspokajających rzeczy co znacznie polepszyło mój nastrój. Następnego dnia, wraz z dowiadywaniem się kolejnych rzeczy utrzymywał się on na dobrym poziomie, później natomiast zaczął się obniżać z powodów mi nieznanych(nie dowiedziałem się niczego niepokojącego, właściwie w pewnym momencie niczego się już nie dowiadywałem a nastrój leciał). Jednakże pomimo tego zająłem się rzeczami którymi miałem się zajmować i nastrój ulegał stopniowej poprawie:) Później się okazało że moja dziewczyna wróciła na tyle wcześnie z pracy że mogłem do niej przyjść, oczywiście przebywanie w Jej obecności dopełniło przemianę nastroju w tę dobrą stronę i już tak zostało:) Pogłębianie wiedzy o pedofilii odniosło skutek, lęki w tym temacie zostały zmniejszone, racjonalne przekonanie że nim nie jestem , zwiększone:)
  7. Hooligan123 "Dzieki za odpowiedz , bo juz myslalem ze jestem sam z ta przypadloscia" To chyba najczęściej spotykana wypowiedź na tym forum Chyba każdy nerwicowiec czuje strach przed tym że jest sam ze swoim cierpieniem...na szczęście to w pewnym sensie "tylko" nerwica...
  8. Hooligan123 "Jescze jak bylem z moja dziewczyna , to ciagle stresowalem sie np. na to jak nie odpisywala mi smsow , nie odbierala telefonu , odrazu pojawialy mi sie mysli : Moze mnie nie kocha , ma kogos innego , niechce byc juz ze mna." i "Teraz jest tak samo , mam stres lęki , czekam na smsy , caly czas zyje nią , mam lęk ze ktoregos dnia mnie rzuci i wogule. Jak nie odpisze mi na sms mam straszna depresje , nie czuje sensu zycia , jestem zalamany , a jak dostane smsa to odrazu mam humor do zycia ;/ . Jak napisze jej sms to sprawdzam wszystko kilka razy czy dobrze napisalem bo mam strach ze sie obrazi na mnie. " O, to widze że to nie tylko ja tak miałem... Miałem tak parę lat do tyłu. Kiedy poznałem swoją dziewczynę, miałem już natręctwa(a właściwie jeszcze bo już łagodniały a potem zniknęły, jak się miało okazać, do czasu) i ogólnie niskie poczucie własnej wartości, właściwie znalezienie dziewczyny w tamtym czasie to było takie "Mission impossible". Właściwie to Ona mnie "przygarnęła" nieco jeśli można tak powiedzieć bo na pewno tego nie można nazwać podrywem, miałem mnóstwo szczęścia:) Ale do rzeczy, nie pamiętam na jakim etapie naszego związku ale jednak bliżej początku niż dnia dzisiejszego miałem takie intensywne epizody w których miałem identyczne objawy tzn. idealne pisanie SMS-ów żeby wszystko było git i żeby czegoś nie spieprzyć, zamartwianie się tym że już minęło 20 minut a Ona dalej nie odpisuje, raptowna poprawa nastroju po dźwięku przychodzącego SMS-a itd. Ciągły lęk że mnie zostawi też mi towarzyszył.Były takie sytuacje że gdy się spotykaliśmy to generalnie niewiele rozmawialiśmy(głównie z tego powodu że nie byłem zbyt rozmowny). Bałem się więc że jak nie będę z Nią rozmawiał, nie będę co chwilę wymyślał jakichś rzeczy które by Ją mogły zainteresować to mnie rzuci więc się starałem jak mogłem. Staranie się dawało negatywne efekty bo czym bardziej myślałem co by tu powiedzieć, czym by tu ją zainteresować tym większą pustkę miałem w głowie i tym mniej mówiłem. Lęk towarzyszył mi przez cały dzień, zmuszałem się do tego żeby być idealny, robić wszystko co mi "karze" bo jak nie to mnie rzuci itp. Jeśli choć trochę coś nie poszło po mojej myśli to się stresowałem że to będzie miało jakiś negatywny wpływ na nasz związek...ten stres było widać na zewnątrz więc się stresowałem że Ona to widzi i to że to widzi będzie miało wpływ na nasz związek... Po takich "przeżyciach" gdy wracałem od Niej do domu, to ryczałem bo przecież miałem być super a jak zwykle schrzaniłem itp, itd. mógłbym tak długo pisać. Generalnie więc nie jest to nic takiego wyjątkowego, zresztą o ile się nie mylę to już gdzieś na forum ktoś pisał o tego typu problemach chociaż pewien nie jestem. Jak zrobić "żeby nie pałać takimi uczuciami"? Psychika każdego jest skonstruowana trochę inaczej, każdy ma inną sytuację w związku, trudno podawać jakieś niezawodne recepty. Nawet szczerze nie pamiętam jak to się u mnie skończyło, jakoś ustało z biegiem czasu (parę ładnych miesięcy poszło zanim myśli się uspokoiły. Dziś wciąż jestem z tą sama ukochaną dziewczyna co wtedy i pod względem omawianych objawów nie mam dziś praktycznie żadnych problemów choć oczywiście przypałętały się inne rzeczy.). Myślę że szczere rozmowy z dziewczyną na takie tematy zawsze są pomocne. No i oczywiście najlepiej psychoterapia, leki to nie wszystko, jednak to g***o trzeba zwalczać kompleksowo. Te konkretne objawy mogą też oczywiście przejść same jak w moim przypadku ale dobrze by było to usunąć razem z resztą objawów właśnie za pomocą psychoterapii. Generalnie cała sprawa z "pałaniem uczuciami" sprowadza się do tego żeby się nauczyć tak nie tragizować z byle powodu (że nie napisała SMS-a to znaczy że nie kocha) choć wiem że łatwo powiedzieć, strasznie trudno zrobić. Twoje lęki że od tego umrzesz itp. to typowe wyolbrzymianie problemu często spotykane w nerwicy. Ja jak coś zapomnę (np. tego gdzie schowałem pieniądze które przed chwilą ze sobą wziąłem) albo się w czymś pomylę albo się nie mogę skupić na oglądaniu filmu to nie raz mam "fazy" że to jest objaw jakiejś psychozy czy schizofrenii i zraz zwariuję chociaż to nonsens. Zauważ że tak samo jest z tymi SMS-ami. Błacha rzecz jest przez nerwicę powiększana do monstrualnych rozmiarów jakiejś tragedii. Choroba psychiczna to to nie jest, jest to zaburzenie które można wyleczyć więc należy myśleć optymistycznie i się nie łamać choćby nie wiem co! Pozdrawiam:)
  9. Dzisiejszy dzień minął pozytywnie, może końcówka nie najlepsza, jakiś kryzys, dół się pojawił na wieczór ale już minął i ogólnie jest ok:) Już od trzech dni jest naprawdę nieźle. Właściwie to poprawa zaczęła się od sylwestra, cała masa różnych głupot, natręctw, niepewności mnie chwyciła ale pomimo naprawdę wyjątkowego nawału tego g... potrafiłem niemalże nic nie analizować:) Spowodowało to spore wahania nastrojów i żeby nie popaść w ostry dół trzeba było ogromnej siły woli którą z siebie wykrzesałem, zmotywowało mnie to że non stop byłem w towarzystwie i nie miałem czasu na głupoty a już na pewno na marnowanie sobie i innym nocy sylwestrowej(spędzonej zresztą w dość oryginalny sposób) Zaprocentowało to w następnym dniu, starałem się niejako podtrzymać stan nie analizowania wszystkiego co się robi, dzięki temu 1- wszy stycznia był pierwszym od wielu miesięcy dniem, w którym prawie nic nie analizowałem, nie odczuwając przy tym lęku! Nie było idealnie bo co prawda typowego lęku nie odczuwałem ale czułem delikatny dyskomfort, nie wiem jak to opisać. Chyba po prostu chodzi o to że musiałem się starać żeby było jak było a nie jak u przeciętnego człowieka przychodzi to samo. Tej właśnie całkowitej swobody i lekkości w myślach mi brakowało do tego żeby było naprawdę świetnie:)W ostatnich dwóch dniach było nieco gorzej ale i tak nieźle:) Teraz czas na "nieco" spóźnione życzenia:D Szczęśliwego Nowego Roku!:)Oby był lepszy niż ten poprzedni:) Jak najwięcej pozytywnych myśli, optymizmu, miłych niespodzianek i przede wszystkim uwolnienia się od trapiących Was dolegliwości na Nowy Rok Wam życzę:)
  10. Cieszę się że mogę tu pisać:) Cóż, dziś przez większą część dnia czułem się dobrze. Dzięki Bogu, bo był to powrót to stanu sprzed kilku dni kiedy miałem długie okresy w ciągu dnia w czasie których czułem się dobrze, zwłaszcza do południa:)Ostatnimi dniami przez cały praktycznie dzień żyłem większymi bądź mniejszymi niepokojami i lękiem przed utratą zmysłów. Dziś do południa było spoko, widziałem się z dziewczyną, czułem się dobrze. Całe popołudnie żyłem z przeświadczeniem że zobaczę się z moją dziewczyna wieczorem, jednakże to nie nastąpiło co spowodowało pewien dyskomfort i zburzyło mój wewnętrzny spokój(klasyk w moim przypadku). Później podczas oglądania "Piratów z Karaibów" dopadły mnie lęki że wariuje, odchodzę od zmysłów bo nie mogę się skoncentrować na filmie i gubię wątek...Musiałem utrzymywać przymusową koncentrację która świadczyła by o tym że nie jestem nienormalny. Niestety z powodu ciągle odczuwanego dyskomfortu, tików które mnie dręczą ostatnio oraz zapewne alkoholu, nie mogłem się skupić co potęgowało tylko strach. Zaczęły się jazdy że tracę kontrolę nad sobą i jak nie dzisiaj to w następnych dniach całkowicie odpłynę i będę jakimś psycholem, miałem już poczucie że nic się nie da z tym zrobić , jestem stracony itp...dramat:( Potem, kilkadziesiąt minut po prysznicu samo przeszło bez wyraźnej przyczyny, później znowu chwilowe pogorszenie i poprawa która już mnie nie opuściła przed snem(jestem tego pewien bo po napisaniu posta idę spać)
  11. Witajcie, mam pytanie :) Otóż ten temat jest na subforum nerwicy lękowej, w związku z tym chciałbym zapytać czy jako "posiadacz" nerwicy natręctw mogę się wypowiadać w tym temacie? Często kiedy się źle czuję odczuwam potrzebę "wylania" uczuć na forum, szukałem właśnie takiego tematu w którym można swobodnie opisać wydarzenia z mijającego dnia:) Szukałem podobnego tematu na subforum nerwicy natręctw ale nie znalazłem. Wesołych i spokojnych Świąt wszystkim!:)
  12. nazwaużytkownika Ja mam inne podejście, cieszę się że pomimo tego wszystkiego potrafimy pozostać normalnymi ludźmi Cieszę się że się głupio nie zachowuję w towarzystwie i właściwie niemalże prawie nic po mnie nie widać Paradoksalnie to co po mnie widać nie jest spowodowane nerwicą, lecz raczej czymś w rodzaju fobii społecznej przez co czasem potrafię się trochę ośmieszyć...Czasem też przez nerwicę jestem nieco poirytowany i mam niższy jakby to powiedzieć próg frustracji. To ostatnie praktycznie zauważa tylko moja dziewczyna "A mózg serwuje coraz nowsze intelektualne tortury. Robienie bezsensownych kroków, niepotrzebne powtarzania jakichś zapewnień, także szeptem, że jestem chory i muszę mieć chorobę w głębokim poważaniu. I do tego najlepiej jakąś określoną ilość razy. Nie znam bardziej bezsensownej i głupiej choroby . I tych idiotyzmów, żeby iść określoną stroną ulicy. I tych wszystkich DURNYCH pseudoskojarzeń typu " autobus nr Y jedzie do szpitala, więc "lepiej" nie wydawać w sklepie Y złotych . Głowa trzeszczy od zapamiętywania tych kłamliwych pseudoregułek. Czasem mam tych bzdur aż tyle w jednym czasie, że NIE NADĄŻAM z "obsługiwaniem" każdej z głupot." Fakt, wybitnie irracjonalne zaburzenie z wyjątkowo dużym zagęszczeniem bredni na które zwykły człowiek w życiu nie zwróciłby uwagi. Jeśli chodzi o ilość problemów to przeciętny nerwus ma ich w ciągu godziny zapewne więcej niż przeciętny człowiek w ciągu całego dnia. Na 99% z nich sam nigdy nie zwracał uwagi kiedy jeszcze nie był nerwusem...i ta delikatna niepewność ciągle towarzysząca człowiekowi wtedy gdy ma poprawę nastroju i wręcz promienieje radością, czy czasem za chwilę nie wydarzy się coś co spowoduje nawrót obsesji, wątpliwości, wyrzutów sumienia i grobowych nastrojów. A zagrożenia czyhają na każdym rogu, w każdym domu i pokoju, na każdej stronie internetowej.... Mnie bardzo wkurza właśnie to, ciągła niepewność tego co będzie za 10 minut... Jeśli chodzi o nienadążanie z obsługiwaniem głupot to mnie też się zdarza, wtedy przemożne uczucie że czegoś nie zrobiłem, nie przemyślałem dokładnie do końca ciągnie mój nastrój na dno i wtedy zdarza się że pomaga tylko płacz, potem nastrój ulega poprawie. Robal95 Hmmm: "Muszę się zastanawiać, czy nie skłamałem mówiąc, żartując, a także pisząc na forum ;)" a później "Przynajmniej tak mi się zdaje że tak jest.. :)" Nie wiem czy to dobrze interpretuję Twoje wypowiedzi ale ja mam tak że często do swoich wypowiedzi dodaję "O ile dobrze pamiętam" i inne tego typu zwroty a to dlatego że jeśli powiem coś czego prawdziwości nie jestem na 100% pewien to mam dyskomfort psychiczny związany z ryzykiem tego, iż mogłem powiedzieć nieprawdę lub nie do końca prawdę. Wypowiedzenie magicznych słów właśnie typu:""O ile dobrze pamiętam" jest sposobem na zabezpieczenie się przed lękiem, wtedy w świadomości pozostaje fakt, że niejako ostrzegłem wszystkich przed możliwością swojej pomyłki więc nie mam się czym martwić... Czy o to chodziło czy o coś zupełnie innego? "Jako, że jestem nastolatkiem towarzyszy mi popęd seksualny, a co za tym idzie masturbacja (dość częsta), A więc później dręczą mnie myśli, że gdzieś jest moje nasienie, może się do kogoś "dostać" itp itd." Ja miałem trochę inaczej, odczuwałem lęk związany z faktem samej masturbacji, było to związane z obsesjami religijnymi, bo to przecież religia zakazuje itp. Obecnie często mam natomiast lęk związany z możliwością zapłodnienia a zdarza się on w sytuacjach które nie bardzo chcę opisywać publicznie Obsesje typu modlenie się po 3, 5 i więcej razy też miałem, bluźniercze myśli o Bogu? A jakże:D To było dawno, później nerwica niemal całkowicie zniknęła a zanim wróciła to w międzyczasie zostałem ateistą i od tamtego czasu po obsesjach religijnych ani śladu Typowe w NN jest właśnie to że atakuje w sferach z którymi wiążemy najsilniejsze uczucia, których się boimy itp. To się rozpisałem Mam nadzieję że nikt nie będzie mi miał tego za złe
  13. Serena Cieszę się że Ci nieco ulżyło, mnie też, zawsze jest lepiej kiedy człowiek się dowie że nie jest jedyny na świecie ze swoim problemem Dlatego też lubię czytać to forum, najczęściej czytam właśnie o objawach Jeśli chodzi natomiast o Twoją poradę to u mnie by to nie przeszło, zdecydowana większość osób w moim otoczeniu nie wie o moich zaburzeniach, wiedzą tylko "wybrańcy", nie wiem nawet czy kiedykolwiek będę w stanie choćby części z nich tego wszystkiego ujawnić. Druga opcja również nie wchodzi w grę, czuł bym się zbyt dziwnie. No ale potrzeba matką wynalazków i również wymyśliłem swój sposób, po prostu staram się tego wszystkiego w myślach w towarzystwie nie powtarzać. Przed wyjściem obiecuję sobie żelazną konsekwencję, że choćby nie wiem co się działo to nie będę nic analizował. Nie zawsze się udaje, w praktyce nerwica mocno ciśnie z byle powodu, trzeba dużego samozaparcia, ale jednak jakoś to działa Czasem wyjście do toalety za potrzebą jest tym momentem w którym można nieco odsapnąć Pozdrawiam.
  14. Witam! Już tu kiedyś napisałem parę postów, nie mniej jednak piszę rzadko (częściej czytam) Postanowiłem że opiszę swoje obecne objawy(piszę obecne bo to cholerstwo lubi ewoluować). Jeszcze rok temu moim głównym problemem były lęki i myśli że mógłbym zrobić krzywdę swojej dziewczynie którą Kocham nad życie. Dziś te myśli znacznie osłabły ale pojawiły się inne. Takie np. że jestem pedofilem (to okropieństwo tyczy się głównie dwunastoletniej siostry mojej dziewczyny)...największym problemem jest jednak przejmowanie się wszystkim i analiza wszystkiego o czym się pomyślało lub tego co się zrobiło przed chwilą (lub ma się zamiar zrobić). Za każdym razem gdy np. coś o kimś źle pomyślę to mam przymus zastanawiania się nad tym czy miałem powód tak pomyśleć czy to tylko mój wymysł i jestem złym człowiekiem że tak myślę. Muszę sobie wręcz to konkretnie w myślach uzasadnić że: "Mogę sobie tak pomyśleć bo X,Y,Z i inni w mojej sytuacji też by sobie tak pomyśleli więc to uzasadnione" Jeśli tego w skupieniu nie przeanalizuję w ten sposób to odczuwam dyskomfort. Jest to szczególnie uporczywe w sytuacji przebywania w towarzystwie. Nie wyjdę przecież na chwilę specjalnie po to żeby sobie przeanalizować jakaś myśl po to żeby wrócić i po pomyśleniu czegoś następnego znowu wychodzić...Czasami daje to taki skutek że takie nie przeanalizowane myśli piętrzą się podczas spotkania i narastający dyskomfort powoduje ostatecznie znaczne obniżenie nastroju. Tak jest praktycznie ze wszystkim . Jeśli mam jakąś myśl natrętną (np. że chciałbym kogoś zabić) to znowu pojawia się przymus powiedzenia do siebie w myślach tekst w stylu:"To jest tylko nerwica natręctw, w rzeczywistości bym tak nie zrobił" jakby to miało coś zmienić....Kiedy sobie ustalę że np. w danym dniu coś zrobię np. to że w jakimś tam dniu zacznę pisać pracę licencjacką, to jeżeli z jakichkolwiek, choćby nie wiem jak obiektywnych powodów tego nie zrobię tylko przełożę na dzień następny to odczuwam przymus uzasadniania i tłumaczenia się przed samym sobą dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej i zapewnianie się, że pomimo tego iż początek pisania pracy przełożyłem to i tak zdążę i będzie ok, zaliczę studia itd. .Ogólnie odczuwam potrzebę planowania jak ja to nazywam "głównych zadań" do wykonania w danym dniu i potrafię co kilkadziesiąt minut powtarzać je sobie w myślach żeby nie odczuwać dyskomfortu że coś mogłem pominąć. I jak wyżej, jeżeli czegokolwiek nie zrobię to znowu muszę się samemu sobie tłumaczyć dlaczego i analizować co z tego wyniknie...bywa i tak że od tego wszystkiego pojawia się myśl że skoro tak robię to znaczy że jestem nienormalny i mnie odwiozą do psychiatryka albo mam guza mózgu... Strach przed zwariowaniem pojawia się również bez powodu. Czasem przy wykonywaniu niektórych czynności, zastanawiam się jak to robią inni, czy to że ja robię tak a inni tak nie jest dowodem na to że jestem nienormalny itp. Najgorsza w tym strachu przed zwariowaniem nie jest perspektywa zwariowania samego w sobie, tylko myśl że jak zwariuję to nie będę kontaktował z rzeczywistością i już nigdy normalnie nie spędzę czasu ze swoją dziewczyną i bliskimi, że nie zdążę do tego czasu udowodnić dziewczynie że ją kocham i mi na niej zależy, że nie przeżyjemy tych wszystkich chwil które moglibyśmy w czasie naszego dalszego życia przeżyć... mógłbym tak długo pisać (jak każdy kto ma nerwicę). Ogólnie staram się myśleć optymistycznie, czasem są dni tragiczne ale są i dni kiedy jest spoko Byłem już na wizycie u psychoterapeutki (prywatnie) ale powiedziała że żeby zacząć psychoterapię powinienem mieć jakieś własne dochody (a tych na razie brak) a nie od rodziców i że to dla dobra terapii żeby się po jakimś czasie nie okazało że mnie nie stać i trzeba przerwać terapię itd. Dlatego też jestem w trakcie poszukiwania pracy. Czy ktoś ma podobne objawy? Przepraszam za tak długi wpis ale chciałem to w miarę dokładnie opisać.
  15. No to przynajmniej teraz coś już wiem:D Zależy mi żeby to był naprawdę dobry psychoterapeuta Odczuwam potrzebę zmiany swojego życia. Mam 21 lat.Wszystko wskazuje na to, że mam nerwicę natręctw(myśli), odczuwam też często duży strach przy załatwianiu niektórych spraw wymagających kontaktu z innymi ludźmi, zwłaszcza w sytuacji gdy nie jestem pewien swoich umiejętności-strach przed wyśmianiem. Boję się przez to pójść do pracy. Często przez większość dnia siedzę w domu przed komputerem nie potrafiąc wymyślić jakiegoś nieco bardziej "emocjonującego" zajęcia(brak własnych pieniędzy jest dodatkowym utrudnieniem) i w ten sposób życie mi ucieka...Mam też dziewczynę z którą jestem od 4 lat. Ona należy do tych osób które potrzebują nieco przestrzeni, czasem się wyszaleć, zrobić coś ciekawego. Poza tym kiedyś trzeba się uniezależnić od rodziców, zamieszkać razem z nią, dojść do czegoś w życiu. Wszystkie moje dolegliwości w bardzo dużym stopniu mi to utrudniają. Chcę się zmienić dla siebie i dla niej.
×