Skocz do zawartości
Nerwica.com

sorensen

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia sorensen

  1. Mijają 4 miesiące wciągania paroksetyny (40mg dziennie). Efekty terapeutyczne bardzo mizerne. Stosunkowo szybko nastąpiła względna poprawa czy raczej stabilizacja nastroju. I na tym koniec. Niestety działanie leku stopniowo słabnie, doły pojawiają się znowu. Tak więc nic już z tego raczej nie będzie. A historyjki o tym że paroksetyna to rewelacyjny lek na fobię społeczną to można między bajki włożyć. Przynajmniej w moim przypadku.
  2. Mijają 3 tygodnie wciągania paroksetyny. Obecna dawka to 30mg. Jak na razie nie odnotowałem większych efektów. Nieco ustabilizował się nastrój ale to by było na tyle. Poza tym wszystko po staremu - brak motywacji, brak energii, nic mi się nie chce, czarne myśli i ogólne poczucie kompletnego bezsensu. Pamiętam że lekarz stwierdził że ów lek jest bardzo skuteczny w przypadku fobii społecznej. Jakoś nie zauważyłem żeby cokolwiek w tej kwestii się poprawiło.
  3. Cóż, mogę tylko napisać że mam 31 lat a w ogóle nie czuję się facetem. Jestem jak dziecko. Ciągle potrzebuję pomocy, niczego nie umiem zrobić sam, ciągle tylko liczę na to że ktoś mnie po główce pogłaszcze i powie jak mam żyć. Nigdy nie miałem męskiego wzorca, nawet w ogóle nie miałem ojca. Ehhh strasznie to żenujące, aż mi się odechciało pisać dalej.
  4. Biorę to cholerstwo 10 dzień. Najpierw przez 4 dni pół tabletki, potem całą. Umiarkowane efekty uboczne typu osłabienie, senność, nudności.......ale poza tym wszystko jest tak samo. Czy ten lek zacznie jakoś działać na mnie w końcu? Nie czuję się za dobrze, a przecież trzeba chodzić do pracy:(
  5. tbrk cieszę się że Ty sobie poradziłeś. Niestety musisz wiedzieć że jeśli Tobie coś pomogło to nie znaczy że pomoże każdemu. Ja mam za sobą kilka lat walki z depresją i różnymi towarzyszącymi jej paskudztwami. Brałem np. wspomniany Efectin i nie powodował on u mnie żadnych efektów ubocznych ale też nie spowodował kompletnie nic pozytywnego. Korzystałem też z kilku różnych terapii, także terapii grupowej która była zwykłą stratą czasu. Poważne, utrwalone ciągnące się długimi latami zaburzenia depresyjne to cholerne świństwo które bardzo trudno wyeliminować, sam wysiłek, praca i chęci to może być o wiele za mało. Widzisz......Ty sobie pewne rzeczy wmawiałeś a ja dostawałem cały czas potwierdzenia od świata. Pisałeś np. że jak spotykałeś się z dziewczynami to miałeś obawy że Cię zostawią a potem żadna Cię nie zechce. A ja miałem tak że faktycznie żadna nie miała najmniejszej ochoty na bliższą znajomość i byłem wiecznie sam. To tylko jeden z wielu przykładów. To jest fatalne bo nie polega tylko na wmawianiu sobie, ale cały czas dostajesz złe komunikaty od otoczenia które to tylko utrwalają. Więc teraz nie mogę powiedzieć że jestem beznadziejny i są to tylko urojenia, tylko że potwierdzenie mojej beznadziejności dostawałem od innych.
  6. Też miałem taki przypadek. Pani psycholog była całkowicie milcząca, jedyne co powiedziała to właśnie informacja o tym że kończy się czas i do zobaczenia za tydzień. Najwyraźniej uważała że wystarczy mi samo wygadanie się, co jest jakimś absurdem. Po jakimś czasie zrezygnowałem. Miałem też terapeutę bardziej komunikatywnego, wchodzącego w dialog, dyskusję, próbującego coś zdziałać. Nie osiągnęliśmy wprawdzie żadnych postępów, ale przynajmniej i ja się starałem i on się starał. Z terapią niestety nie ma lekko, nigdzie nie jest powiedziane że Ci pomoże, albo że akurat ten psycholog będzie w Twoim przypadku skuteczny. Czasem trzeba trafić do wielu różnych psychoterapeutów żeby znaleźć właściwego. Przy czym nie ma wcale pewności że się uda, można stracić mnóstwo czasu i pieniędzy.
  7. Teoretycznie. W praktyce im jest się starszym tym trudniej cokolwiek zmienić. Bo jeśli np. jest się 40letnim który od 20 lat nie spotykał się z kobietami bo żadna go nie chciała to cholernie mało prawdopodobne że coś się tutaj zmieni. Ja byłem na trzech terapiach w tym jeden grupowej. I nie dało mi to nic poza stratą czasu i pieniędzy. Ja sobie to uświadamiam każdego dnia. Problem w tym że nie mam żadnego pomysłu na zmianę, ani tym bardziej precyzyjnego scenariusza. Zawsze tak miałem że wszyscy myśleli za mnie więc jak mam wymyślić coś sam to niestety ale mózg odmawia współpracy. Zresztą we wszystkim tak mam, brak jakiejkolwiek kreatywności jest moją cechą rozpoznawczą.
  8. Ja też nie wiedziałem co zrobić a teraz mam nieco ponad 30 i załamałem się zupełnie. Ale Ty jeszcze masz szansę, sporo najlepszych lat życia. Może spróbuj jednak jakiegoś dobrego psychoterapeuty?
  9. No to naprawdę niewiele. żeby mówić coś takiego jak Mając lat 30 albo więcej to można tak napisać, ale w Twoim wieku to jeszcze jest spora szansa że wszystko się zmieni. Tylko niestety jeśli będziesz bierna to wszystko pozostanie jak jest.
  10. Sporo rzeczy wygląda mi znajomo niestety. Ile masz w ogóle lat?
  11. Ciekawa sprawa. Ja mam podobnie z samooceną. Z tą tylko różnica, że jakoś od biedy radziłem sobie zawodowo. Skromnie i nędznie, ale coś tam było. Lecz poza tym.......mniej więcej się zgadza. I też nie miałem traumatycznego dzieciństwa, ojca alkoholika czy nawet dręczącej matki. Nikt nie stawiał wobec mnie celów niemożliwych do osiągnięcia, nikt nie miał wygórowanych oczekiwań. Samoocenę wyhodowałem sobie ja sam - patrząc na to jak sobie radzę w szkole, na uczelni czy ogólnie w życiu. I była ona taka od dzieciństwa. Trudno zresztą by była inna skoro zawsze słabo sobie radziłem z nauką i nie miałem żadnych uzdolnień. Ja uważam że może moja samoocena jest niska, ale jednocześnie odpowiednia do moich możliwości.
  12. Mi to badziewie też nie pomogło a ciężko się odstawiało (dopiero wtedy pojawiły się jakieś objawy uboczne)
  13. Oooo wreszcie coś dla siebie znalazłem. Bo moim problemem nie jest depresja która nagle się pojawiła, a jej wyleczenie prowadzi do stanu sprzed choroby. Niektórzy biorą leki, pochodzą na terapię i czary- mary są zdrowi, wszystko jest tak jak dawniej. Problem pojawia się gdy nie da się wyróżnić wyraźnej granicy pomiędzy stanem zdrowym a chorym. Co gorsza właściwie to trudno powiedzieć o chorobie skoro zawsze było tak samo. Wadliwa konstrukcja osobowości kształtowała się przez lata a psychoterapia w tym momencie dotyka tylko powierzchni, nie jest w stanie nic więcej zdziałać. Terapia to przeważnie tylko rozmowy. To niestety nie każdemu pomaga. Trzeba by całą osobowość rozłożyć, rozwalić i wszystko zbudować od nowa. A tak się nie da. Sama zauważyłem ostatnio ciekawą rzecz, taka obserwacja, refleksja dotycząca okresu kiedy na moją pokręconą psychikę dodatkowo spadła ostra depresja. Brałem leki, chodziłem na terapię. Efekt był taki że wróciłem do stanu tzw. używalności - czyli nie miałem już tej ostrej depresji ale wszystkie zaburzenia zostały bez zmian. To chyba jest nienaprawialne. Ja mam ponad 30 lat i sporo czasu spędziłem w gabinetach lekarzy, psychologów czy psychoterapeutów. Żaden nie był w stanie nic z tym zrobić. Niektórzy co gorsza w ogóle tego nie rozumieli i uznawali że po prostu mam depresję albo nawet że marudzę. Tak naprawdę cała konstrukcja mojej psychiki jest tak sztywna i skostniała że nic nie skutkuje. Wszystko dzieje się automatycznie, na tak głębokim poziomie że coś takiego jak rozmowa nic nie pomaga. Wszystkie schematy, czy reakcje są na tyle mocno ukształtowane że odbywają się automatycznie, tak samo jak cofanie ręki przed gorącym płomieniem. A moje terapie przypominały mi rzucanie kamykami w czołg.
  14. Skąd ja to znam. Też mam ciągłe problemy z koncentracją, pamięcią, myśleniem. Tylko że trwa to już tak długo, tyle lat że.......że może po prostu ja taki jestem. Oczywiście na każdym kroku dostrzegam że radzę sobie ze wszystkim gorzej niż inni, zwłaszcza w pracy. To strasznie frustrujące, czasem czuję się jak upośledzony umysłowo kiedy nie mam żadnych pomysłów, nie widzę żadnych rozwiązań a dla innych wszystko jest łatwe i oczywiste.
  15. Hehe też tak miałem. Tylko że mi prawie żadna nie odpisywała więc może to było uzasadnione. -- So lis 26, 2011 10:29 am -- Możliwe, tylko że ja nie umiem prowadzić rozmowy, wymyślać tematów i tak dalej.
×