Witajcie,
lekarz stwierdzil u mnie nerwice lękowa. Problemy miałam od 2 lat, byłam szczęśliwa, czasem miałam napady lęku i smutku trwające ok tydzień, dwa. Za 1 razem dostałam rexetin, po 1 tabl, wziętej dnia poprzedniego zasłabłam. Kolejno dostałam elicea 5mg. Wytrzymałam do 4ej tabletki, czułam się fatalnie, i miałam okropne napady lęku. Odstawiłam. Wiem, że lek działa dopiero po czasie. Staram się więcej ruszać, pije mieszanki ziołowe. Leku nie biore juz tydzień, a dziwne lęki nadal mnie trzymają. Nigdy takiego czegoś nie miałam, co by trwało ponad tydzień. Czasem mnie zatrzęsło i przeszło. Teraz prawie codziennie mam kilkusekundowy lęk, i nagle myśle ze życie jest straszne, że coś się stanie - po czym puszcza i nadal jest ok. Czy ktoś miał coś takiego? Czy to ma coś wspolnego z tamtymi tabletkami? Nie rozumiem. W ciągu dnia porafie byś szczęśliwa a za chwile pali mnie w przełyku i klatce, szumi w uszach i dostaję tego lęku. Jak sinusoida.
Planuje zapisać się też na psychoterapie. Wierzę, że mi to pomoże. Niedługo chce się postarać o dziecko, stad nie chce pakować się w leki, bo uważam, że chyba takie apogeum jeszcze mnie nie dopadło, choć w chwili ataku mam dość. Jeśli ktoś wie, to proszę o informację, czy to możliwe ze elicea po 4 tabl. spowodowała że mój mózg nie wie co jest granie, i płata mi takie figle nastrojowe? Przecież tak się nie da życ! Wcześniej nic takiego nie miało miejsca.....