Skocz do zawartości
Nerwica.com

szukającydrogi

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia szukającydrogi

  1. Nie przesadzaj Łapa, nie jest taki stary, nadal aktualny. Przed diagnozą czego? O jakim mistrzu mówisz - mentorze? W czym odnalazłeś szczęście?
  2. To są czysto materialne rzeczy, pomimo tego,że mam lepiej niż większość rówieśników z którymi dorastałem, to pędzę po więcej i więcej. Oczywiście są też tacy, którzy mają więcej ode mnie, kiedyś mnie to irytowało, teraz już nie, przynajmniej tak mi się wydaje. Co na chwilę obecną sprawiałoby mi radość? Już Ci piszę... W tym momencie odchodzę od laptopa, biorę najpotrzebniejsze rzeczy, idę do garażu i wsiadam do sportowego samochodu, który sprawia,że każde muśnięcie pedału gazu powoduje gęsią skórkę, a plecy zatapiają się w fotelu. Jadę w stronę lotniska, tam czeka na mnie prywatny odrzutowiec, który tego wieczoru jest tylko do mojej dyspozycji. Pod terminal podjeżdża auto, które mnie zabiera centralnie pod schody, prowadzące do środka. Rozgaszczam się w środku, stweardessy witają mnie szerokim uśmiechem i pytają czego się napiję. Lecę do Tokio, później gdzieś indziej.... Generalnie myślę,że podróżowanie, zwiedzanie, zabawy w prestiżowych klubach, nurkowanie na rafach - życie na najwyższym poziomie, gdzie pieniądze są tylko narzędziem do spełniania zachcianek. Jest choć jedna osoba, która by tak nie chciała? Pewnie to by się po jakimś czasie znudziło i trzeba byłoby znaleźć sobie inne zajęcie..., ale pytałaś 'na chwilę obecną'.
  3. Jasne, macie racje. Nie każdy musi pędzić za osiąganiem szczytów, jeżeli komuś jest szczerze wygodnie w sytuacji w jakiej się znajduje, to okey. Ja może faktycznie mam jakiś z tym problem -że powinienem w życiu osiągnąć coś znaczącego i to budzi we mnie frustracje. Zamiast korzystać z czasu, który na pewno mam w obecnej chwili i wpływu na obecną chwilę, to ja na siłę próbuję wykreować swoją wizję na przyszłość i stąd może wynikać ten pęd za znalezieniem tego co chcę robić. To mnie chyba spina najbardziej.
  4. @monooso; Ja też mógłbym dalej żyć tak jak żyję, bez pracy, bez autentycznie interesujących mnie zainteresować, etc. Tylko powiedz mi dokąd ta droga ma Cię, mnie, innych zaprowadzić? Teraz z perspektywy lat jak na to patrzę, to widzę,że ten czas dosłownie ZAPIER*ALA, nie obrócisz się, a Ci, mi, innym styknie 30-stka i co dalej? Rodzice pewnie będą jeszcze żyli, ale co dalej, gdy ich już zabraknie? Mało mi się podoba wizja tego,że wszyscy wokoło będą kierownikami, szefami, majstrami - if u know what i mean. No kur*a, trzeba coś konstruktywnego robić w życiu, mnie np. strasznie przeraża wizja zwykłego Kowalskiego - praca, dom/mieszkanie na kredyt, rodzina, seks o tej samej porze, w tych samych pozycjach do usranej śmierci. Ja potrzebuję nowych bodźców w życiu, dla mnie powyższy przykład jest idealnym schematem jak nie powinno się tego jedynego życia przeżyć. Pomimo odmienności w tej kwestii, nie potrafię zdefiniować co mi się podoba, jak chciałbym być zapamiętany, jaką osobą chciałbym być. Gdyby tylko ktoś mi powiedział,że nadaję się do tego i tego i w tym i w tym osiągnę wielki sukces..., po prostu popłakałbym się ze szczęścia, bo wiedziałbym w jakim kierunku iść, gdzie pompować swoją energię. Wiem,że nikt tego za mnie nie zrobi, sam muszę znaleźć to co sprawia mi autentycznie radość, co daje mi powera. Może to znalazłem już, ale przeoczyłem? Powiadam wam, to jest kur*a dobijające, mając dodatkowo w sobie tą niechęć do zwykłej egzystencji. @mark123; "Mnie tekst, że np. dostanę coś za lepsze oceny nie motywował, wolałem tego po prostu nie dostać, a oceny zostawić takie, jakie miałem. " A myślisz Mark,że mnie to motywowało? Nieeeeee. Wiedziałem,że jak powiercę trochę dłużej dziurę w brzuchu i tak to dostanę. Dostawałem. Tylko teraz z perspektywy czasu widzę jak bardzo takie działania rodziców upośledzają dorosłość. Rówieśnicy, który nie mieli tak dobrze, są po prostu zahartowani do życia, starają się by coś osiągnąć, a jednostki mojego pokroju czekają aż przyjdzie do nich kelner i koniecznie poda to wszystko na srebrnej tacy.
  5. Tęsknota tutaj niewiele zmieni. Dopóki nie podejmiesz działania w kierunku zmiany, nic się nie zmieni. Głupotą jest robić cały czas to samo i oczekiwać innych rezultatów. Rozumiem, ludzie są istotami stadnymi i potrzebują towarzystwa innych osób tak samo jak tlenu. Tylko z drugiej każdy z nas jest egoistą i stawia swoje dobro ponad dobro innych. Podejmujesz jakiejś korki w kierunku zmian, czy liczysz po prostu na to,że kiedyś, pewnego dnia, wszystko się odmieni?
  6. Tęsknoty do czego? O jakim wsparciu społecznym mówisz?
  7. No właśnie, a u mnie było z kolei tak,że byłem wyręczany, na nic nie musiałem tak naprawdę zapracować. Mówili mi np: jak podciągniesz oceny w szkole, dostaniesz to. Oceny się nie zmieniały, a ja i tak to dostawałem. Po prostu sielanka, co tutaj dużo mówić. Mnie "adhd" trzyma do dzisiaj, nawet jak się spokojnie na łóżku położę to i tak zawsze biorę coś do ręki i się tym bawię. Może to jest szkodliwe, a ja z tego sobie sprawy nie zdaję? ;> ADHD to w cudzysłowie, bo ten co "odkrył" tą chorobę, na jakiś czas przed śmiercią sam się przyznał,że wymyślił ją na potrzeby firm farmakologicznych,żeby napędzić im koniunkturę na leki, cóż... W każdym razie, trzeba mieć co robić na co dzień, bo inaczej można po prostu zbzikować, takie wieczne "włóczenie" się bez sensu jest po prostu destrukcyjne i do niczego dobrego nie prowadzi. Jakby chciał ktoś dodać jak można jeszcze szukać swojego "celu życiowego" niech da cynka.
  8. To jest prawda, dopóki nie znajdziemy/znajdę czegoś co mnie znowu pochłonie, zainteresuje, życie będzie puste, bez głębszego sensu. Przechodziłem już przez to kilkakrotnie, przez ten trudny etap przejściowy, w którym nie ma głębszego sensu. Poniekąd albo głównie z tego powodu, że za dzieciaka niczego mi w życiu nie brakowało, byłem rozpieszczany, dostawałem co chciałem, a teraz po prostu muszę wziąć odpowiedzialność za swoje życie i sam się z nim zmierzyć. Wydaje mi się,że to jest właśnie taki najgorszy faktor tego wszystkiego, bo wiem, że najwyższy czas dorosnąć, bo Ci co mnie rozpieszczali nie będą żyć wiecznie. Z tego powodu pewnie czuję się zagubiony, bo moje życie już nie może być wielkim placem zabaw na którym tylko się człowiek bawi i nie ma większych obowiązków. Poza tym mam wysokie ambicje, nie chce skończyć jak przeciętny Kowalski, który ze swojego życia, na łożu śmierci będzie pamiętał tylko pracę na etacie i weekendowe najebki. Może nie jestem przystosowany do dorosłego życia? Może chciałbym uczynić ze swojego życia coś spektakularnego? @monooso; Jak szukasz swoich pasji? Szukasz i sprawdzasz? Z tym,że to co nas w dzieciństwie interesowało, może nas interesować w dorosłym życiu, też się spotkałem. Pytałem nawet jakiś czas temu rodziców, babcię co uwielbiałem robić za dzieciaka; wymienili wuchtę rzeczy, generalnie od małego wszędzie mnie było pełno, mówili,że mam nadpobudliwość i nie raz chcieli mnie zaciągnąć do psychologa, bo twierdzili,że mam ADHD. Może i mam, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Nie potrafię usiedzieć dłużej w jednym miejscu, a już zupełnie nie potrafię siedzieć i nic nie robić. Zawsze coś robię - bawię się wszystkim co mam pod ręką. Dla mnie to nigdy nie było problemem, tylko fajnie byłoby ukierunkować takie pokłady energii na coś konstruktywnego, na coś co przyczyni się do mojego wzrostu.
  9. Czasami są takie momenty,że muszę się najzwyczajniej w świecie wyżalić, chociaż na ogól jestem niewzruszoną jednostką i daleko mi do jednostki, która ciągle narzeka, informując o tym wszystkich dookoła. Generalnie wszystko sprowadza się do tego,że od pewnego dłuższego czasu, nie mam poczucia kierunku w swoim życiu. Nie mam głębszego sensu, dla którego warto byłoby cokolwiek osiągać, robić. Nie mam jakiejś dużej, głębokiej depresji, ale zaczyna mnie to już ostro irytować. Jeszcze kilka lat temu, było kilka tematów, które mnie fascynowały, przy których się zatracałem, miałem wewnętrzne poczucie,że to co robię jest dobre dla mnie w tym momencie. Czułem po prostu jakiś sens w swoim życiu, teraz go nie ma, od dłuższego czasu. To mnie najbardziej dobija. Dobija mnie to,że moje dni są teraz powtarzalne, sporadycznie przeplatane jakimiś ciekawymi dniami, ale generalnie jest to wegetacja, przynajmniej dla mnie, dla osoby, której zawsze było wszędzie pełno. Nie potrafię, bo nie wiem w jakim kierunku, ukierunkować swoją energię. Wszystko stało się dla mnie jakieś takie mdłe, brakuje w tym wszystkim barw. Ktoś, kto stracił sens we wszystko, na pewno doskonale mnie rozumie. Nie chce mi się po prostu niczego osiągać, brzydko mówiąc: mam wyje*ane totalnie na wszystko - poza treningami w tygodniu. Wszystko co wydaje mi się,że chciałbym osiągnąć, skutecznie mnie demotywuje w momencie w którym uświadomię sobie ile pracy potrzeba w to włożyć - kiedyś raczej tak nie miałem, piszę,że WYDAJE MI SIĘ, bo nie jestem tego pewien, nie wiem czy chciałbym to mieć, to robić, czy po prostu fajnie byłoby to mieć, to robić. Nie wiem co robić, nie wiem gdzie iść, nie wiem kim chcę być i co robić w przyszłości, a czas nagli, bo ponad 20 na karku. Czasami sam do siebie po prostu rzucę na szybko: to idź skocz. I przechodzi, nie skaczę jak widać, ale tak głęboko mnie to dotyka - brak kierunku, brak sensu w życiu. Przechodził ktoś przez coś podobnego? Jak sobie z tym poradziliście?
×