Skocz do zawartości
Nerwica.com

ylvis

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ylvis

  1. ylvis

    Młoda, a już za stara

    Bardzo dziękuję Wam wszystkim za komentarze i wsparcie. Mówiąc szczerze dzisiaj trochę mi wstyd za to użalanie się nad sobą, widać musiałam być wczoraj mocno zmęczona i poddałam się żalom. Ale dzisiaj wszystko już wygląda lepiej, przeczytałam Wasze komentarze, jesteście mądrymi i dobrymi ludźmi, nikt nie powiedział mi niczego przykrego, wręcz odwrotnie, a wiadomo jak bywa w internecie. W dobre miejsce i na odpowiednich ludzi trafiłam. Jeszcze raz bardzo dziękuję, życzę Wam wszystkim wiele dobra.
  2. ylvis

    Młoda, a już za stara

    Dobra przestroga, bo działanie tego efektu widziałam już wielokrotnie Ale tak btw. nie skończyłeś chyba tak najgorzej, bo tu jesteś i pomagasz innym Najtrudniej chyba dowiedzieć się jak to jest żyć w zgodzie z samym sobą. Ja tego po prostu chyba nie wiem. Dużo od siebie wymagam, a jak przejdzie mi przez myśl żeby odpuścić, to mam wyrzuty sumienia. Nie umiem odpoczywać i zajmować się sobą. Wydaje mi się, że im więcej rzeczy będę robić, tym lepsza i szczęśliwsza będę. A jak nie udaje mi się zrealizować wszystkiego tak jak sobie założyłam, wtedy jest rozczarowanie, bardzo głębokie. -- 27 kwi 2014, 18:44 -- Sęk w tym, że istnieje przyzwolenie społeczne na to, że facet nawet starszy jest sam. Dziewczyna w moim wieku i sama? Na pewno jakaś nieudacznica, nikt jej nie chciał. Ale skądś takie stereotypy się biorą, jak sama będę je dodatkowo utrwalać, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Muszę przestać tak bardzo oglądać się na innych.
  3. ylvis

    Młoda, a już za stara

    Zrobiłem podobne głupstwo w przeszłości, nie rozumiałem miłości i przyznałem dziewczynie, że nie wiem co ona oznacza. To jest źle rozumiana szczerość. Dziewczyna postanowiła mnie jej nauczyć. Na siłę starała się eksponować bliskość, ja z kolei ciągle powtarzałem że to mi uwiera. Wkrótce musieliśmy się rozstać, ponieważ coraz gorzej się dogadywaliśmy. Słaba komunikacja. Ja tego nie robiłam, nie naciskałam w żaden sposób, nie chciałam wywierać presji. Było raczej odwrotnie, to był taki mur, że za każdym razem zastanawiałam się czy mogę aby usiąść obok, czy lepiej trochę dalej. Piszę to, żebyś poznała sytuację trochę z drugiej strony. Tutaj nie powinna pozostać żadna trauma, wg mnie jest duża szansa że podobnie było w Twoim przypadku, pojawiły się problemy w komunikacji (no i ta źle pojęta szczerość; samo chłodne podejście nie jest niczym rzadkim). Dziwię się, bo kobiety zawsze zakładają że jak z kimś są to na całę życie, później to przeżywają. Nie mogę mówić za innych, natomiast ja się staram cieszyć tym co mam. Mam świadomść że ludzie się zmieniają, i to dosyć szybko. Pewnie że jak kogoś poznaję to nawet nie przychodzi mi na myśl bycie z kimś innym, ale w przyszłość za bardzo nie wybiegam. Jak patrzę na znajomych, to oni są w wieloletnim związku chyba z przyzwyczajenia. Biorą ślub z przyzwyczajenia. Nie ma czego zazdrościć. Masz rację, należy się cieszyć tym co jest, bo ludzie się zmieniają, problem pojawia się wtedy, kiedy jedno się zmieni, a drugie nie i wcale nie ma ochoty na zakończenie czegoś. No ale niestety, zawsze ryzykujemy angażując się w jakąś relację. Co do bycia ze sobą z przyzwyczajenia... Również widzę takie pary i masz rację, nie ma czego zazdrościć. Zazdrościć można samemu sobie, że jest się człowiekiem nieograniczonym w żaden sposób, wolnym w szerokim znaczeniu tego słowa (tak właśnie chciałabym myśleć i staram się, lecz gdy przez długi czas znajduję się pod wpływem stresu i jestem przemęczona, nie mam na to siły).
  4. ylvis

    Młoda, a już za stara

    carlosbueno, z tą Matką Polką to może trochę i prawda, ale jeśli chodzi o DDA i DDD, to odpada, w moim domu wszystko jest jak najbardziej w porządku. Masz rację, za bardzo koncentruję się na tym żeby nie zawieść innych, żeby udowadniać wszystkim, a przede wszystkim sobie, że nie jestem gorsza. Tylko, że jakoś średnio mi to według mnie wychodzi i z tego wynika mój żal. A nawet jak już znam diagnozę, to i tak nie wiem jaka jest recepta. Może ten odpoczynek byłby dobry, tylko aktualnie nie do zrealizowania. Variable, dobrze to sformułowałaś - wszystko już mnie ominęło, a teraz pozostaje już tylko siedzieć i czekać, aż pieluchomajtki będę kupowała zamiast stringów.
  5. ylvis

    Młoda, a już za stara

    Ja właśnie o to zawalczyłam, a okazało się, że ktoś to po prostu brzydko wykorzystał. Więcej tego nie zrobię, nie chcę po raz kolejny być "frajerem/frajerką". Masz rację, czuję się niedowartościowana, ale jak mam się czuć skoro jestem dla innych "za słaba"? Wiem, że trochę histeryzuję, ale jest mi po prostu bardzo przykro, zawsze starałam się pomóc wszystkim w okół, być oparciem i dobrym duchem. A teraz nie mam siły. Jest mi bardzo, bardzo przykro, czuję się samotna i ogromnie rozżalona rozczarowaniami. Zwykle jestem twarda, teraz nie mam siły. 2 miesiące temu zginął mój przyjaciel, a ja nawet nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby sobie na chwilę odpuścić i go po prostu opłakać, bo została żona przyjaciela, przyjaciółka zarazem. To ona przeżywa prawdziwą tragedię, a ja jak mogę staram się jej pomagać. Po prostu być i słuchać. Ale momentami nie mam siły. Zajmuję się tylko tym żeby jej jakoś ulżyć, a przecież ja też straciłam kogoś ważnego, tylko mam takie poczucie, że ja sobie nie mogę odpuścić nawet na chwilę, że nie mam prawa. Może jestem po prostu zmęczona. Nie wiem. Może potrzebuję pogadać. Dlatego napisałam.
  6. ylvis

    Młoda, a już za stara

    Witajcie. Ostrzegam, będę smęcić. Mam 24 lata i przekonanie, że w moim życiu nie czeka na mnie szczęście. Że już nic mnie właściwie nie czeka. Kończę studia i pracuję, mieszkam z rodzicami i młodszym bratem. Starszy brat wyprowadził się kilka miesięcy temu i zamieszkał z narzeczoną. Każdego dnia wstaję i zmuszam się do pójścia do pracy, ogarniania studiów i pokazywania rodzicom, że jest ok, że daję radę. Ale jak jest na prawdę? Nie mam siły, nie mam ochoty na nic, mam wrażenie, że zmarnowałam życie i nie zdążę go już odbudować, bo jestem za stara. Wszyscy znajomi w okół podobierali się w pary, planują śluby lub są już po. Ja teraz jestem sama. W wieku 15 lat (wiem, gówniarze) poznałam swoją pierwszą miłość. Spędziliśmy razem 6 lat i się rozstaliśmy. On chyba przestał mnie kochać. Dla mnie to było bardzo trudne, ale chciałam sobie jakoś poradzić, spróbować "ożyć" i cieszyć się codziennością. Spotykałam się ze znajomymi, studiowałam dalej, imprezowałam i poznałam chłopaka. Zaczęliśmy się spotykać, bardzo mi na nim zależało, byliśmy ze sobą trochę ponad rok. On? On chyba nie był zdolny do uczuć. To było straszne, normalne pary czasem się do siebie przytulają i czasem sobie mówią, że zależy im na sobie. A u nas jak było? On mi powtarzał, że nie wie co to jest miłość, że on nie rozumie co to są uczucia. A byliśmy razem. Rozumiecie coś z tego? Ja nie. Wtedy też nie rozumiałam, ale próbowałam sobie to wszystko jakoś tłumaczyć, że może jeszcze będzie inaczej. Ale nie było, rozstaliśmy się w zeszłym roku w sierpniu. Bolało, tęsknota była bardzo uciążliwa, żal, że tak się starałam, a jemu na mnie nie zależało palący. Teraz myślę, że i tak nie bylibyśmy szczęśliwi, więc nie chciałabym żebyśmy znów byli razem. To jest inny rodzaj bólu. Teraz po prostu wiem, że na mnie już nic w życiu nie czeka, wiem, że mi się nie uda. Po rozstaniu z pierwszym chłopakiem miałam nadzieję i determinację, myślałam, że jestem młoda i na pewno jeszcze sobie wszystko poukładam. I co jest teraz? Nie mam nic, kompletnie nic. Przyjaciele, znajomi? Są, ale mają swoje życia. Głupie wyjście na imprezę powoduje, że następnego dnia czuję się beznadziejnie. Piąte koło u wozu. Niektórzy ze mnie szydzą, że "oo, dziś bez brata przyszłaś?". Pisałam, że jestem już za stara. Tak, wiem, mam 24 lata. Ale nawet gdybym kogoś poznała, gdyby ktoś mnie nawet zechciał, ile trwałoby to, żebym ja się przekonała, że chcę? Czy w ogóle byłabym w stanie uwierzyć, że ktoś mnie znowu nie porzuci? Chyba przed 40tką. Tak na prawdę jestem ładna, ludzie raczej mnie lubią, nie jestem głupia, radzę sobie w pracy i na studiach, bo jestem ambitna. Więc dlaczego nie mogę cieszyć się życiem teraz? Dlaczego mi się nie udaje? Wiem, że moja opowieść krąży w okół facetów, jakby tylko mężczyzna potrafił sprawić, że poczuję się dobrze. Ale kiedy w okół widzi się ciągle nowe pierścionki zaręczynowe na palcach koleżanek, a ludzie patrzą z politowaniem jak na nieudacznicę, jest słabo. Niektórzy, co złośliwsi dogadują. A czy to jest moja wina, że mi się nie udaje? Najgorsze jest to poczucie, świadomość, że mi już się nie uda...
×