Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hawking

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hawking

  1. Hawking

    brak celu

    carlosbueno, to radzisz sobie znacznie dłużej ode mnie, niejedno już widziałeś i masz spory bagaż doświadczeń, którym możesz się dzielić. Weterani tak łatwo nie umierają, a przynajmniej chciałbym w to wierzyć. Moje życie wygląda całkiem dobrze. Miałem ogromne szczęście z pracą, a potem pracowałem tak ciężko, żeby zasłużyć sobie na etykietkę "niezastąpionego". I pracuję jako technolog w wieku 23 lat. Ale chyba na tym polega też depresja, że człowiek nie czuję się dobrze, mimo że ma wszelkie ku temu powody.
  2. Hawking

    brak celu

    elo, Brawo, wygrałaś talon na balon. carlosbueno, napisz coś więcej, proszę
  3. Hawking

    brak celu

    elo, myślę, że tym właśnie był mój pierwszy post.
  4. Hawking

    brak celu

    elo, Dlaczego? Nie trawię marudzenia, tym bardziej ze swojej strony. Jednak czasem żeby coś zbudować, trzeba coś rozwalić. Przeprowadzam w tej chwili eksperyment, co by było gdyby, anonimowo, poza swoim codziennym "ja". Zalety internetów.
  5. Hawking

    brak celu

    Atina7, Ależ ja poznawałem ciekawych ludzi. Poznawałem, aż poznałem całkiem, a wtedy przestali być atrakcyjni. A kiedy nie są atrakcyjni, stają się irytujący. Chyba potrzebuję kogoś totalnie nieprzewidywalnego, ale tacy ludzie są przeważnie zamknięci. W specjalnych placówkach. Właśnie liczę na wypowiedzi ludzi z podobnym problemem (dzięki za Twoją!:) ). Terapia to już ostateczność, biała flaga.
  6. Hawking

    brak celu

    DwaGuziki, możesz napisać coś więcej to takiej terapii? Ewentualnie odnośnik.
  7. Hawking

    brak celu

    No świetnie. I co dalej? Sens życia w pigułkach, 50mg, po każdym posiłku? Ale poważnie, jakie macie z tym doświadczenia?
  8. Hawking

    brak celu

    Dzięki za odpowiedź. Z tymi zainteresowaniami... jak pisałem, nie potrafię się już teraz za nic zabrać. Skupiam się raczej na odwracaczach uwagi. (wczoraj poprawił mi humor Fisher King, polecam) Myślałem o tym, ale jest kilka przeszkód: - nie ma żadnego w moim mieście - całkowicie przyznałbym się przed sobą, że sobie sam nie radzę - nie jestem w stanie sobie wyobrazić co inny człowiek mógłby mi powiedzieć, żeby to coś zmieniło Ale mam nadzieję, że ktoś mnie zaskoczy. Między innymi stąd mój wpis, tak testowo.
  9. Hawking

    brak celu

    Witam. I ostrzegam, że post będzie chaotyczny. Po prostu się wypiszę. Siedzę w tej czerni co najmniej 8 lat. Albo od początku? Jednak nigdy tego nie leczyłem u specjalistów. Może mi się uda wytłumaczyć dlaczego. Jestem z relatywnie biednej rodziny, rodzice przeprowadzili się ze wsi kiedy się urodziłem. Ojciec był alkoholikiem, ale nie agresywnym, ograniczał się do chlania z wąsatymi andrzejami i potem szczania pod siebie, ewentualnie spania pod blokiem. Trochę się ogarnął, kiedy matka zachorowała na raka, odtąd miał już tylko okazjonalne epizody. Matka walczyła 7 lat, a 3 lata po tym, jak dawali jej jeszcze z miesiąc. Umarła 3 lata temu. Piszę o tym, żeby przedstawić jakie wzorce miałem dostępne, i jakie sobie przyswoiłem z tego przykładu. Czyli nie okazywać uczuć, być twardym, polegać tylko na sobie. Nigdy nie stracić panowania nad sobą i nie osłabiać tej kontroli innymi substancjami. Nie tak źle, prawda? Ale stąd niedaleko do słabej samooceny, zdystansowania się i zamknięcia w sobie i wiecznego poczucia winy. Oczywiście totalny outsider w szkole. Miałem z kim pogadać dopiero w technikum. Żadnej dziewczynie nie udało mi się szczerze powiedzieć co czuję, aż w końcu przestałem czuć. Ludzie zaczęli mnie nudzić, po jednym spojrzeniu lub kilku minutach już wiedziałem czego się po kim spodziewać. Nie zawieram nowych znajomości. Nie wchodzę w związki. Kiedy zdarzy mi się poznać wartościową dziewczynę, nie robię nic, tłumacząc sobie że zmarnowałbym jej tylko jakiś okres czasu i zostawił, tak, jak to wcześniej było kilka razy. Teraz trochę o tym, dlaczego tu piszę. Poprzedni rok był paskudny. Totalny brak chęci życia. Chciałem skoczyć, znalazłem miejsce, zacząłem się "żegnać" ze znajomymi. Poznałem dziewczynę. Spróbowałem, wszystko rozwinęło się bardzo szybko. Przypomniałem sobie na cały tydzień co to szczęście, jak dobrze że ktoś czeka aż wrócę z pracy. Zostawiła mnie po tym tygodniu, powiedziała że woli ćpać. Wydaje mi się, że przeżyłem to dlatego, że to było zabawne. Pewnie bym się zaśmiał jakby mi to powiedział ktoś inny. Ale na tym dystansie przejechałem prawie do końca roku. Codzienność jednak była zbyt ciężka, zbyt pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Ojciec nie trzeźwiał któryś miesiąc, wyprowadziłem się. I to było to. Poczułem się wolny. Miałem własny azyl, itp itd. Zacząłem znowu pisać, robić zdjęcia, nagrywać. Dostałem awans, odwiedziłem dentystę, poznałem nowych ludzi. Życie miało jakieś kolory. A teraz powoli, z dnia na dzień, przestaje je mieć. Bez powodu. Ciężko mi się zmusić do robienia czegokolwiek, nie chcę się z nikim widzieć, nie jestem w stanie nic wyprodukować. Walczę z tym z rozpędu, ale cholernie się boję, że to gówno wróci, przestanę widzieć kolory, wypstrykam się z urlopów, stracę jedyną rzecz z którą miałem szczęście, czyli pracę, a potem już nie będę miał powodu dalej być. Wiem, że jest tu ogrom ludzi z poważniejszymi problemami. Z moim sobie jeszcze radzę, patrząc na gościa, od którego wziąłem nick. Skoro on może tyle lat, to ja też. Będę próbował. tl;dr: ponownie przestaję widzieć sens w robieniu czegokolwiek i w efekcie w życiu ogólnie, co robić? Pozdrawiam.
×