Skocz do zawartości
Nerwica.com

Julianka88

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Julianka88

  1. Hej! Witam wszystkich bardzo serdecznie. Trafiłam tutaj, ponieważ borykam się z problemem na ten moment nierozwiązywalnym. Od 6 miesięcy jestem w związku z Holendrem, którego moi rodzice (najbliższa rodzina również nie jest za mną) absolutnie nie chcą zaakceptować. Jestem pomiędzy młotem i kowadłem, przeżywam istny horror i dramat, ponieważ nie chcę stracić mojej rodziny (i tak bardzo małej), jak i człowieka, który poszedłby za mną w ogień. Niestety jeśli dalej będę z tym człowiekiem, oni gotowi są nawet nie przyjść na mój ślub, ponieważ go nie chcą zaakceptować, raczej nie wyrazili się pozytywnie o jakimkolwiek spadku. Ojciec stwierdził, że jeśli się wyprowadzę, to on nie wie czy powrót do domu będzie możliwy. (Stety, niestety dalej mieszkam w ich mieszkaniu.) Rodzice nawet nie chcą go poznać, ponieważ stwierdzają, że nie ma to sensu, jeśli już kiedykolwiek mieliby się z nim zobaczyć to w jakimś konkretnym celu, a teraz na razie takiego nie ma. Nie dogadają się z nim i nie będą mieć o czym z nim rozmawiać. Twierdzą, ze będą koło siebie siedzieć jak obcy ludzie i będą się z nim źle czuć i on się z nimi będzie źle czuć. Rozmowy przez tłumaczenie według nich to żadne rozmowy. Nie wierzą w to co mówi, że zostanie w Polsce. Boją się, że jeśli zmieni się ustrój, to może praca tutaj już nie będzie możliwa, będą wizy itp. (Czy to nie normalne, że tego na razie nie może wiedzieć?) Boją się, że mnie wywiezie do Holandii i oni stracą jedyną córkę, na którą i dla której całe życie poświęcili i pracowali i próbują wrócić do Polski. Według nich związek z obcokrajowcem nie ma żadnych szans na przetrwanie, bo jest to inna kultura. Twierdzą, że jeśli on by mnie kochał, to by powiedział, ,,że jestem Holendrem, ja nie wiem czy ty chcesz się ze mną wiązać, bo z tego mogą być jakieś problemy’’. Oni są katolikami i chcieliby, żebym miała ślub kościelny. Ja ani mój chłopak nie poszliśmy w tym kierunku. Jeśli będziemy mieć dzieci, to one nie będą wiedzieć kim są. Czy Polakami czy Holendrami. Wszystko to będzie powodować trudności w życiu, np. kiedy coś się stanie w jego rodzinie, będzie musiał lecieć do Holandii. Twierdzą, że przecież znam to po samej sobie, bo całe życie, byliśmy rozłączeni (Bo ja cały czas od czwartego roku życia z babciami w Polsce). I ja dalej chce kontynuować problem rozjechanej rodziny i pakuję się w coś, co doprowadzi do tego, że nasz majątek się rozleci. Potem stwierdzają, że ich majątek w obce ręce nie pójdzie. Nie akceptują też jego palenia papierosów i tego, że nie mówi po polsku. Musiałby się nauczyć świetnie polskiego, i ani to może też nie pomoże. Oni też nie zamierzają się uczyć żadnego nowego języka. Twierdzą, że muszę się zastanowić nad tym co będzie za 10 lat, 20, 40. Czepiają się jego wyglądu, nie podoba im się. Twierdzą, że kompletnie do siebie wizualnie nie pasujemy. Uważają, że jego rozbita rodzina również daje mu jakieś wzorce (Jego rodzice rozwiedli się jak był bardzo mały, a potem matka też wyszła za obcokrajowca, z którym ma 2 dzieci i teraz z nim nie jest.) Oczywiście zawsze dodają, że zrobię co będę chciała i że nie mogą mnie do niczego zmusić. I mam nie odbierać tego tak, że są przeciwko mnie. Chcą dla mnie jak najlepiej, nie chcą, żebym wpadła w jakiś dramat. Myślę cały czas nad wyprowadzką, bo jak na moje lata już dawno to się powinno stać. Ale z drugiej strony, to ze mieszkam w ich mieszkaniu, pomaga im finansowo, bo płacę i czuwam nad mieszkaniem. Jeśli się wyprowadzę, to co najmniej mama będzie musiała wrócić do Polski, co jeszcze bardziej skomplikuje sytuację, bo tata sobie tam sam finansowo z kredytem i wszystkim nie poradzi. A ja też czuję i kocham moich rodziców i nie chcę sprawiać im bólu i przyprawiać kłopotów. Tymczasem mój chłopak cały czas prosi o pozdrawianie moich rodziców, wiele razy próbował zaaranżować spotkanie, do którego nie doszło, między innymi dlatego że mieszkają za granicą i przyjeżdżają do Polski dość rzadko. Nawet dwa razy przesłał jakiś drobny prezent mojej mamie. Nie ma też na razie żadnych planów co do wyjazdu. Ma tutaj świetną pracę, jest wybitnym pracownikiem, robi karierę, niedawno dostał też awans i zarabia więcej niż moi rodzice razem wzięci za granicą. W jego rodzinnym kraju nie jest to możliwe. Nigdy nie miałam tak opiekuńczego faceta, tak dbającego i interesującego się moimi problemami. Kocham go, jestem z nim szczęśliwa, mimo kilku naszych osobistych, wspólnych problemów jakie mamy. Ale potrafimy o nich rozmawiać, nigdy niczego nie zostawiamy, zawsze wszystko wyjaśniamy. Jest w nim coś specjalnego, czego nie było u innych mężczyzn których znałam. Czy jest tu ktoś, kto był w takiej sytuacji? Może jest jakiś sposób na rozmowę? Jak to rozwiązaliście? Jaki tu jest najlepszy złoty środek? Ja odchodzę od zmysłów, cała ta sytuacja śni mi się po nocach, płaczę. Będę wdzięczna za pomoc z całego serca.
×