Witam, jestem Ewelina i mam 17 lat.
Mój problem polega na tym, że w listopadzie 2011 roku zdiagnozowano u mnie depresję. Spowodowana była m.in. śmiercią bliskiej osoby, ale także dręczeniem psychicznym w szkole. Przez 1,5 roku przyjmowałam leki. Z czasem moje życie zaczęło powracać do normy. Zaczęłam normalnie, jeść, spać, a poczucie beznadziejności i braku sensu życia odchodziło w zapomnienie. Jednak w tym czasie coraz bardziej izolowałam się od ludzi. Nie miałam ochoty rozmawiać z najbliższą rodziną czy nawet ukochanym chłopakiem. Teraz nasze relacje wydają się już normalne.
Niestety moje relacje z innymi ludźmi praktycznie nie istnieją. Czuję się gorsza i mam wrażenie że nie mają ze mną o czym rozmawiać... Piszę "mam wrażenie", gdyż nie wiem jak naprawdę jest, ponieważ całkowicie odsuwam się od ludzi. Od zawsze brakowało mi śmiałości w rozmowie z innymi osobami. Jednak teraz to jest totalna katastrofa.
W szkole zazwyczaj siedzę sama. A ludzie z mojej klasy praktycznie mnie nie znają. Gdy np. mój chłopak chce mnie zapoznać ze swoimi znajomymi odczuwam ogromny strach, mam wrażenie że zaraz zemdleję. Co gorsza, gdy on spotyka się z nimi, mnie ogarnia wielka złość ale i równocześnie rozpacz, że ja tak nie mogę.
Nie wiem co zrobić...ogarniający strach coraz bardzie oddala mnie od ludzi.
Boję się, że choroba zaczyna wracać.
Czy ktoś z was znalazł się w podobnej sytuacji ?
Co mam zrobić ??