Leki skończyłem brać jak się skonczyly chyba. Bo po próbie dopiero chciało mi się żyć. Pracowałem, znalazłem dziewczynę i wszystko się zaczęło układać. Wpadłem w pracoholizm, zaczelismy się nie dogadywac z dziewczyną. Potem "stara milosc" zaczęła się pojawiać w glowie i zaczęliśmy pisać . Potem nagle wypadek i po wypadku byłem jak potwór, klałem non stop nie do zniesienia i bylem nie znosny. Dziewczyna mnie oszukiwala i stwierdziłem że koniec. Myślałem że ze starą coś wyjdzie ale powiedziała że tylko koledzy i nic więcej. Jednak sam się wjeb*Lem w dół i teraz wracam do pkt wyjścia. Jestem bardzo chętny na spotkania z ludźmi. Lecz czuje się samotny. Związek ten problem rozwiązuje lecz nie umiem być w związku żeby czegoś nie zje*ac . Tak w skrócie. Co tu że sobą zrobić..
Mecze się strasznie jak jestem sam. Raczej dużo się spotykam że znajomymi ale nagle jest taki moment że jadę do domu pod jakimś pretekstem i siedzę sam bo mam ich dosyć . Za pół godziny już bym znów chciał po gadać. Chyba jestem idealista i mi wszystko prawie nie pasuje. Wypadek samochodowy i mi się najbardziej dostało że do teraz się mecze. I ciągle mam przekonanie że źle rzeczy które mi się przytrafiaja są spowodowane moimi czynami decyzjami wcale nie mające nic wspólnego ze zdarzeniami.
Mam takie wachania nastroju że nie wytrzymuje. Nie wiem co ze sobą zrobic. Było dobrze do czasu. Miałem wypadek i teraz żałuję że w nim nie zginalem. Nie wiem co ja ludziom zawiniłem że traktują mnie jak zero. Sam już się czuje jak zero.
Witajcie
Wracam po chyba 3 letniej przerwie od forum.
Znów mi się życie pierd*li.
Po dramie jaka przezywalem kiedyś, wyszedlem na prostą. Ba, nawet "zacząłem zyc" . Ale jak to u mnie bywa, życie znów mi zaczęło się walić. Nie mam z kim poważnie porozmawiać. Zaczynam znów sobie nie radzić. Próbowałem pisać post żeby wszystko zobrazować ale nie umiem tak. Chyba samotność jest największym moim problemem z którego się wszystko bierze.
Po rostu witajcie.
Ja również się wygaduję dla psychologa. Musze, po prostu muszę powiedzieć o moich problemach, bo jak ich się zbiera coraz więcej to zaczynam jeszcze bardziej świrować niż to ma miejsce na co dzień.
A mnie w samotności towarzyszy alkohol i inne używki.. staczam się.. nic na to nie poradzę, każda próba zmienienia tego kończy się jeszcze większym zawodem i odczuciem samotności.
Również chętnie się dowiem jakie macie sposoby, ja dotychczas łykam w takiej sytuacji zomiren, i szybko na mnie działa, do 5 minut i przechodzi mi panika i wirowanie.
Dzisiaj przejechałem ręką po głowie i poleciała "garść" włosów.. koledzy aż się przerazili, pytają co mi jest, ja na to "pewnie jakiś nowotwór".. Sam też bardzo się zasmuciłem tym faktem Zamiast być lepiej, jak to wszyscy mi mówią, co z każdym tygodniem dowiaduję się czegoś nowego, ciągle mam nowe objawy, nowe choroby.. Już nie mam nadziei Poproszę aby ktoś mnie dobił..