Witam. Mam 20 lat, chodzę do 4 klasy technikum elektrycznego, w maju piszę maturę.
Zawitałem tutaj, bo dwa tygodnie temu próbowałem się zabić. Najpierw połknąłem leki nasenne (70 tabletek) spałem po nich około 2 godziny. Gdy się obudziłem bolały mnie nerki, a serce bardzo szybko biło. Postanowiłem podciąć żyły, te na nadgarstku są bardzo małe, więc ciąłem bliżej łokcia nie chciało iść normalnie więc ciąłem jak filet. Żyła się nie chciała się przeciąć czułem, że po niej piłuje, strasznie bolała. Zrozumiałem, że chcę żyć. Zabandażowałem rękę i tak wytrzymałem do wieczora. Chciałem zmienić opatrunek zobaczyłem, że rana źle wygląda więc poszedłem do szpitala, żeby mi to zeszyli. Lekarz od razu powiedział, że się ciąłem, ale nie wezwie policji, bo jestem już dorosły. Kazał iść do psychologa, dał nawet adres.
Nie poszedłem, bo boję się, że mi powie, że moje problemy to zwykłe głupoty.
A ja znowu idę w dół...