Nie wierzę w poprawę. Wszyscy się cieszą dzieckiem, tylko nie ja-czuję się zagubiona i osamotniona. Mam wyrzuty sumienia, że coś ze mną nie tak, że nie sprawdziłam się jako matka-ale nie tak to sobie wyobrażałam. Bycie z dzieckiem 24h naprawdę wykańcza, człowiek nie potrafi złapać dystansu, przystanąć, pomyśleć. Terapia jest jakimś rozwiązaniem ale moja rodzina jest przeciwna wpychaniu dziecka w jakieś (ich zdaniem) wyimaginowane choroby. Uważają, ze to zdrowo rozwijające się, aktywne dziecko. ja je postrzegam jako nadaktywne i nerwowe, wręcz płaczliwe. Dobrze tez wiecie, że w naszych czasach przyznanie się matki, że się nie cieszy i sobie nie radzi jest karane niemal pręgieżem. Jestem pewna, że nawet psycholog by na mnie dziwnie patrzył (o co Pani chodzi?). J nie pragnę niczego poza czasem dla siebie, tyćkę wolności, oddechu. na razie mam bałagan w mieszkaniu i w głowie, są jednak momenty że się pocieszam właśnie tymi przedszkolami, tym że dziecko dorośnie, etc. ale za chwilę druga część mnie podsuwa inne scenariusze (że w przedszkolu nie będzie chciało być, że im starsze tym nie będzie chodziło spać wcześniej i mnie dobije, itd.). Życie jest takie krótkie a ja oddałam je małej osóbce i w sumie nie czuję się spełniona, to jest straszne tak żyć.