Skocz do zawartości
Nerwica.com

BonaKrólowa

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez BonaKrólowa

  1. Dobrze wiecie, że terapia w zabitej dechami mieścinie, gdzie każdy się zna (chociaż to już pomijam) ale gdzie przede wszystkim tego wyboru nie ma, jest utrudniona i nie doprowadzi do wyleczenia. Próbuję znaleźć te siły w sobie, czytam trochę poradników ale jedna myśl mnie przeraża, że już nigdy spokojnie się nie położę, nie znajdę czasu na swoje pasje, że zawsze będzie tylko dziecko-tak to na razie wygląda. Wchodząc w macierzyństwo spodziewałam się, jak wielkie to poświęcenie ale nie sądziłam, ze dziecko zajmie wszystkie aspekty mojego życia. Jak wy sobie z tym radzicie? Jak długo można żyć bez snu, w niepokoju i braku satysfakcji? Zaznaczę, że lekarz pierwszego kontaktu przepisuje mi mi trankwilizatory ale to pomoc doraźna-po nich czuję się lepiej, znika napięcie mięśni i pojawiają się w głowie optymistyczniejsze scenariusze, ale nie można tego brać non stop.....Teraz nadchodzi lato, boje się tego czasu-przydługich dni, dziecka szalejącego do wieczora, o spacerach czy rozrywkach nie myślę, wiadomo,że z moim pierworodnym nigdzie nie wyjdę bo zaraz kończy się to rykami i histerią
  2. Nie wierzę w poprawę. Wszyscy się cieszą dzieckiem, tylko nie ja-czuję się zagubiona i osamotniona. Mam wyrzuty sumienia, że coś ze mną nie tak, że nie sprawdziłam się jako matka-ale nie tak to sobie wyobrażałam. Bycie z dzieckiem 24h naprawdę wykańcza, człowiek nie potrafi złapać dystansu, przystanąć, pomyśleć. Terapia jest jakimś rozwiązaniem ale moja rodzina jest przeciwna wpychaniu dziecka w jakieś (ich zdaniem) wyimaginowane choroby. Uważają, ze to zdrowo rozwijające się, aktywne dziecko. ja je postrzegam jako nadaktywne i nerwowe, wręcz płaczliwe. Dobrze tez wiecie, że w naszych czasach przyznanie się matki, że się nie cieszy i sobie nie radzi jest karane niemal pręgieżem. Jestem pewna, że nawet psycholog by na mnie dziwnie patrzył (o co Pani chodzi?). J nie pragnę niczego poza czasem dla siebie, tyćkę wolności, oddechu. na razie mam bałagan w mieszkaniu i w głowie, są jednak momenty że się pocieszam właśnie tymi przedszkolami, tym że dziecko dorośnie, etc. ale za chwilę druga część mnie podsuwa inne scenariusze (że w przedszkolu nie będzie chciało być, że im starsze tym nie będzie chodziło spać wcześniej i mnie dobije, itd.). Życie jest takie krótkie a ja oddałam je małej osóbce i w sumie nie czuję się spełniona, to jest straszne tak żyć.
×