Skocz do zawartości
Nerwica.com

marekk123

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia marekk123

  1. Witam 3 miesiace temu doszlo u mnie do ostrego zatrucia amfetaminą. Wziąłem cały worek za pierwszym razem - byl to moj pierwszy i ostatni raz z feta. Wcześniej dużo paliłem trawy do tego sporadycznie głównie przed imprezami alko z dropsami (ale opartymi o XTC a nie o fete - czyli takich jakich w Polsce nie ma), bo to wszystko mialo miejsce poza naszym krajem. Ale wracając wziałem wora i wszystko było ok przez 5h. Chodziłem jak pojebany, świeciłem oczami (text kumpla :]), piłem dużo napojów izotonicznych i paliłem mnóstwo fajek. Cały koszmar zaczął się na ulicy jak wracałem do domu. W pewnym momencie poczułem silny ucisk w okolicach serca, zaczęło mi się robić słabo, kręcić w głowie, serce waliło mi jak pojebane, ciśnienie to miałem takie, że miałem wrażenie że zaraz mi potarga głowę. Nie mogłem złapać tchu, do tego silne bóle w mostku, sercu - ledwo stałem na nogach, nie wiedziałem co robić wpadłem w panikę, traciłem przytomność, dostałem stanów psychotyzcnych, wydawało mi się że ludzie się na mnie patrzą jak na ćpuna, że wiedzą co zrobiłem. Jakoś doczołgałem się na ławkę, usiadłem i próbowałem się uspokoić, nie wiedziałem czy dzwonić po karetkę, czy to mi samo minie. Po chwili te stany się zmniejszyły na tyle że doszedłem do domu gdzie mieszkałem z 3 znajomych. Powiedziałem im co się mi dzieje, że chyba muszę jechać do szpitala. Jeden kumpel powiedzial że se h... banię wkręciłem, ze tak jest po fecie itp. Więc siedziałem tak w domu czekając na śmierć. Myślełem tylko o tym kiedy mi serce nie wytrzyma, dostanę ataku serca, udaru mózgu od przegrzania bo temmperature to mialem chyba z 40 stopni. Okłady z ręcznika i chłodnej wody nic nie pomagały, ciągle miałem bóle w mostku, arytmię, silne skoki cisnienia, ktore trwały kilkanascie sekund i ustepowaly ale byly na tyle silne ze musialem wstać z fotela i czegoś się napić. Bałem sie ogromnie. Najgorzej było jak przyszła noc i wszyscy poszli spać a ja sam zostałem ze swoimi objawami. Sam w ciemnym domu. Miałem takie lęki, psychozy, że nie mogłem usiedzieć na miejscu, nie wiedziałem co robić myślałem tylko o tym kiedy to się skończy, z tego wsyztskiego zacząłem się modlić, a nie modliłem się już od kilku lat. A czas się dłużył. Jakoś przetrwałem całą noc, ale momentami było naprawdę nieciekawie. Objawy ustąpiły następnego dnia po południu. Udało mi się normalnie zasnąć. Koszmar się zaczał jak się rano obudziłem, zobaczyłem że jestem sam, że nikogo przy mnie nie ma i poczułem znowu silny ból w klatce piersiowej, ciśnienie mi rozrywało głowę, miałem silne zawroty głowy że aż nie mogłem stać na nogach, serce to myslałem ze za chwile sie wykonczy, nie wiedzialem co już robić i zadzwoniłem do kumpla żeby zawiózł mnie do szpitala. Tam podłączyli mi kroplówę, monitor EKG na serce, pobrali krew, mocz. Gdy przyszedł lekarz i mu opisałem co się dzieje pierwsze to spytał się czy brałem XTC albo fete. Oczywiscie zaprzeczylem. Potem badali mnie jescze 3 lekarze, zrobili rtg płuc i stwierdzili że to wszystko na tle nerwowym, że to wpływ dużych ilości alkoholu (co pewnie też miało na to wpływ, gdzyż dzień wcześniej przed spożyciem fety, byłem nawalony jak nigdy, albo jak zawsze i na drugi dzień ledwo się trzymałem - dlatego wziąłem), że z moim sercem, płucami, klatką piersiową jest wsyzstko ok. Gdy spytałem czy takie stany pogły być po dragach, lekarz tylko uśmiechnął się i powiedział "przecież nie brałeś". Potem przepisali mi propranolol i wysłali do domu. Od tego czasu zaczałem panicznie się bać zostawać sam w domu, nigdzie nie wychodziłem ze strachu przed ludźmi, otoczeniem, że jak pójde albo zostanę sam to znów dostanę ataku. Przez to mój dobry kumpel który mieszkał ze mną w pokoju był ze mną 24h na dobę). Bałem się że coś jest nie tak z moim sercem i postawowiłem wrócic do Polski na szczegółowe badania. Tak też zrobiłem i po 4 dniach byłem już w domu, poszedłem do lekarza neurologa, opisałem co się stało ten zrobił ekg serca, postukał młotkiem po kończynach i przepisał hydroksyzyne, propranolol, zomiren, magnez i zestaw witamin. Ale ataki lęków, paniki i problemy z sercem nie ustępowały więc poszedłem do lekarza rodzinnego a ten skierował mnie do psychiatry. Wszyskto psychiatrze opisałem ten stwierdził zespół lękowy, depresję, nerwicę i zespół odstawienny, zespół stresu pourazowego i zalecił psychologa. Do listy lekarstw dopisał też Zoloft. Objawy zaczęły powoli ustępować (dzięki Zoloftowi), zacząłem sam z własnej woli (oczywiście w konsultacji z lekarzem) ograniczać inne leki zwłaszcza propranolol i benzodiazepiny. Teraz po 3 miesiacach czuję się o niebo lepiej, ale ataki powracają z tym, że już nie z taką siłą (wcześniej to podczas ataków musiałem wzywać karetkę, dostawałem domięsniowo diazepam i wszystko wracało do normy). Momentami myślałem że bedzie konieczna hospitalizacja, ale lekarz z pogotowia który do mnie przyjezdzał powiedział że hospitalizacja to ostateczność i póki jest to możliwe powieniem przebywać wsród najbliższych i przy ich wsparciu wracać do zdrowia. Teraz jest już dobrze, wszystko wraca do normy, nawet czasem wypiję sobie kilka piw, wcześniej po kilku łykach dostawałem ataków a na myśl o tej przygodzie z fetą to już wogóle świrowałem. DLATEGO MAM PRZESTROGĘ DLA WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH TEGO POSTA: NIGDY NIE NADUŻYWAJCIE SUBSTANCJI ODURZAJĄCYCH A O DRAGACH TO JUŻ NAJLEPIEJ ZAPOMNIEĆ. Pozdrawiam gorąco. Marek
×