Witam,mam 29 lat i od dwóch lat cierpię na okresowe miejscowe bóle głowy w okolicy szwu za skronią. Mam tam pewne zwyrodnienie które czasami boli, jest bolesne w dotyku a od dwóch tygodni pobolewa mnie. Tylko w tym roku na głowę miałem RTG, kilka wizyt u neurologa, okulisty. Początkiem tego roku miałem jeszcze dziwne stany zmartwienia, zamyślenia, zawieszałem się, rozmyślanie o śmierci i takie bzdury. Od miesiąca mam to znowu oraz ten ból głowy. Byłem znowu u neurologa z obawami, że może to jakiś rak mózgu, krwiak lub coś w tym stylu. Rozmawiał ze mną długo i ... skierował mnie do psychiatry. Zamurowało mnie, śmiałem się w domu do zony że chyba zwariowałem, ale ona nalegała abym poszedł dla świętego spokoju. Psychiatra (kobieta) pogadała ze mną i stwierdziła, że mam zaburzenia somatyczne i nerwicę natręct (wyszło że sprawdzam żelazka, gazy i wody jak wychodze z domu, jak mam portfel w kieszeni to sprawdzam czy tam jest itp.) Mam przepisany lek welaflax dwa razy dziennie po pół 75 oraz mam iść do psychoterapeuty. Czy ja zwariowałem? Czytam to forum i widze, że podobne wkrętki ma sporo osób, mało kto pisze o wyleczeniu albo o pogorszeniu. Jak myślicie, odpuścić sobie to szukanie raka czy krwiaka (miałem 2 lata temu wypadek - wstrzas mózgu po pobiciu) w tej głowie?