Skocz do zawartości
Nerwica.com

chrisbp

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chrisbp

  1. Ponad rok chciałem to napisać, ale nigdy nie było ani czasu, ani motywacji. Mam depresję i fobię społeczną, to wiem. Nie potrafię odnaleźć się wśród ludzi, a od jakiegoś czasu wolę również pracować sam. Mam 30 lat, kobietę, z którą nie chcę być (jesteśmy razem prawie 5 lat) i przeżywam moje życie nie tak jak chcę. Dlaczego? Bo nie mam innego wyjścia... Boję się kobiet, boję się ludzi. Mieszkam za granicą, bo musiałem się wynieść ze względu na długi, które spłaciłem, wróciłem do PL, narobiłem nowych (tym razem gorszych) i wróciłem znowu spłacać. Byłem nałogowym hazardzistą, wyleczyła mnie zagranica, nie gram 3 lata i nie zamierzam, ale przegrałem całe złoto z domu rodziców i powiedzieli, że będą mi to wypominać do końca życia. Właśnie opisałem wierzchołek góry lodowej... Tak więc: RODZICE - nie pasują do siebie totalnie, są ze sobą tylko dlatego, że "ojciec popełnił w młodości kilka błędów", z których "narobiła" się trójka dzieci i tak zostali razem bo "co by ludzie powiedzieli". Trwa to już 30 lat, a w młodości szczycił się mianem niezłego podrywacza, był niesamowitym "psem na baby". Szkoda mi matuli, bo odnosi sukcesy (jest na publicznym stanowisku kierowniczym), chociaż z drugiej strony przez tą "sławę i ważność stanowiska" szajba jej odbiła i uważa się za nie wiadomo kogo, ale trudno jej winić, skoro ojciec miesza ją z błotem od ponad 20 lat. Czemu od niego nie odejdzie? Bo by się zapił (jest alkoholikiem i awanturnikiem, poza tym wygląda jakby był w podwójnej ciąży), poza tym powiedziała, że w jej wieku i statusie ona nie będzie już nigdzie po hotelach i znajomych tułać, bo ma zbyt duże poważanie w społeczeństwie. Mówi, żebyśmy zajęli się sobą, bo im już tylko do śmierci bliżej (mają po 57 lat). Rzecz jasna matula w domu musi pić z nim (średnio 5-6 dni w tygodniu w każdy wieczór), bo inaczej prawdopodobne jest, że straciłaby dach nad głową. Kiedyś się ich spytałem czemu piją - jako, że matula "musi" to nic nie odpowiedziała, a ojciec powiedział "wiesz, synek, jakbyś wiedział, jak trudno jest wychować trójkę dzieci w czasach, kiedy wszystko tyle kosztuje, pracy nie ma (ojciec ma własny zakład od 25 lat, ale robi swoją robotę z przymusu, bo jest z tego kasa), a każdy ci stawia kłody pod nogi i byle tylko ograbić i oszukać, to też byś pił. Moją matulę ciągle posądza o zdrady, mimo, że nigdy go nie zdradziła. Szuka pretekstu do kłótni cały czas, ale matula mówi, żeby nic na jego temat nie mówić, bo on robi co może i nie jest zły. A już broń Boże nigdzie się nie wypowiadać pod groźbą wywalenia z domu... KOBIETA - nigdy nie miałem szczęścia do kobiet, a z obecną jestem prawie 5 lat. Nie kocham jej, przyzwyczailiśmy się do siebie, wtedy po prostu szukałem pocieszenia po poprzedniej i tak już zostaliśmy. Czy jej to kiedyś powiem? Nie, nie jestem facetem z krwi i kości. Boję się. Mieszkamy razem za granicą od 3 lat, na pokoju, ja topię smutki w piwie, winie i czasem w whiskey. Wiem, że to droga do alkoholizmu, ale na szczęście JESZCZE nie mam tego stanu. Nie potrafię być sam, po prostu sobie tego nie wyobrażam, dlatego, że potrzeby seksualne mam średnio co 2-3 dni, ale z drugiej strony ze swoją kobietą nie chcę tego robić, bo mi się po prostu nie podoba - okropnie przytyła, a każda delikatna próba zasugerowania jej, żeby coś ze sobą zrobiła kończy się kwestią "to znajdź sobie inną". Nawet już kilka razy mówiła mi, żebym się wyprowadził, bo mnie nie chce, ale ja po prostu nie jestem w stanie, bo wiem, że sam bym sobie z tym wszystkim nie poradził i ktoś prędzej czy później znalazłby mnie na ulicy, żywego lub martwego. Jej ojciec był alkoholikiem do końca życia i powiedziała, że nigdy w życiu nie pozwoli, żeby facet nią pomiatał, rozkazywał jej czy na nią krzyczał. Krótko mówiąc, ma nade mną władzę... W tym stanie, w którym jestem, nie odejdę od niej na pewno, chociaż nie ukrywam, że bym chciał... JA - strach ma nade mną władzę absolutną. Boję się ludzi, boję się życia. Moja codzienność to dobry uśmiech do złej gry, ale nikt nie zna skali tego problemu. Byłem u psychologa kilka razy, pogadał 10 minut, że "trzeba rozmawiać i nad sobą pracować", przepisał tabletki, wziął 100zł i "następny proszę". Fakt faktem tabletki lekko pomogły, zyskałem lekką pewność siebie, ale nie w tą stronę co trzeba. Krótko mówiąc odreagowuję swoje minusy "wymuszając" na innych swoje racje, których wiem, że często nie mam, ale nie potrafię przyznać się do błędu (kiedyś potrafiłem). O ślubie i dzieciach nie myślę, bo wszystkie piękne kobiety, które poznaję, są poza moim zasięgiem. Nie chcą mnie nawet 19-latki, a ja nie potrafię zmienić podejścia do życia i do kobiet. Poza tym nie wyobrażam sobie swojego ślubu jako najpiękniejszego dnia w życiu, wręcz przeciwnie - bardziej jako dzień pełen stresu i nerwów, i lepiej by było, żeby skończył się tak szybko jak się zaczął... Tak ja wspominałem, mieszkamy za granicą, ale jest mi tu strasznie źle, bardzo chciałbym wrócić, tyle że nie ma do czego, a ojciec nie chce mnie widzieć w domu, a matula w sumie mu przytakuje, bo "co ja tu będę robił? pracował za 1500zł?". Po 3 latach za granicą nie wyobrażam sobie powrotu do PL za wynagrodzenie niższe niż 4-6k/msc, bo zwykle uwłacza to ludzkiej egzystencji. Przez depresję i nerwicę nie jestem w stanie nawet normalnie pracować, 8 godzin pracy dłuży się niesamowicie (doszło do tego, że muszę brać codziennie Ranigast na zgagę jak jestem w pracy, jak jestem w domu to tego nie mam), nie mówiąc już o 12-stkach czy nockach. Przez 1,5 roku zmieniałem pracę około 18 razy, chętnie bym się wyprowadził gdzieś indziej, ale nie zrobię tego, bo wiem, że oboje bez siebie giniemy - ja nie umiem prać ani gotować, a ona nie ma prawka, a wszędzie daleko. Mam 170cm wzrostu i zrobiła mi się niezła oponka na brzuchu, ale nie jestem w stanie zebrać czterech liter i pójść na siłownię. Poza pracą normalną pracuję też w domu, także dość często nie śpię po nocach byle tylko coś odłożyć. Tak właśnie wygląda mój obecny żywot. Jakieś pytania? Zdaję sobie sprawę, że przegapiłem bardzo dużo istotnych spraw...
  2. Zastanawiam się, czy założyłem ten temat po to, żeby ktoś mi dopiekł czy żeby ktoś mi pomógł... Bo na razie to leci po mnie każdy kto tylko może a nie o to chodziło.
  3. Poradami od Forumowiczów leci, że ho ho, jak widzę... Nie, to nie troll. Po prostu taki jestem, taki się wychowałem. Byłem u specjalisty (na NFZ na nieszczęście), potrzymał mnie 15 minut, opowiedziałem mu "historię mojego życia" i dostałem odpowiedź "szczerze mówiąc nie bardzo wiem, co mogę panu poradzić". Jestem informatykiem po studiach, serwisantem, mógłbym założyć własną firmę, ale w PL zje mnie ZUS, za granicą to co innego, ale tak jak już pisałem tam nie da się tak łatwo kogoś znaleźć. A ja tyle lat czekam na prawdziwą miłość z piękną kobietą... Nie mam szczęścia do dziewczyn, to prawda. Piję sporo piwa (a co za tym idzie brzuszek piwny się pojawił) z powodu braku pracy i pieniędzy. Do takiego stanu doprowadził mnie hazard, brak kasy i zagranica, gdzie musiałem użerać się z Polakami w pracy. Piję, bo jestem nieszczęśliwy z kobietą, ale tak pisałem wcześniej nie mam siły zerwać. Śpimy razem, mieszkamy razem, spędzamy razem czas prawie 24H, a mimo to nie kocham jej, ale jakieś przywiązanie jest... Ona też zdaje sobie sprawę że nie będziemy razem, ale póki co jesteśmy, bo jestem podobno całkiem niezły w łóżku no i dbam o wszystko naokoło, żeby nam się "świat na głowę nie zawalił". Ona ma 21 lat, ja prawie 30. Ona nie lubi nigdzie wychodzić i opiekuje się swoimi zwierzętami, prawie cały czas śpi poza pracą, mówi, że niby się wyszalała, a ja bym chodził co weekend na imprezy, żeby tylko znaleźć jakąś piękność, którą mógłbym pokochać... Mimo, że nie jestem zbyt śmiały i nie umiem za dobrze tańczyć, bo jestem znerwicowany, ale mam złudne nadzieje, że kiedyś jakaś laska do mnie zagada. Przy 170cm ważę niecałe 60kg i od kilku dobrych lat nerwica powoduje, że nie mogę przytyć, chociaż ostatnio i tak trochę się poprawiłem. Dziewczyny mnie nie chcą, nie mam dobrej pracy, zbytnio brak perspektyw na przyszłość i piję z powodu, że jestem z kobietą, której nie kocham i nie mogę znaleźć innej. Ale alkoholikiem nie jestem. Studnia bez dna. Jeszcze kilka lat temu nie miałem takich problemów, ale zaraz 30-stka na karku, chajtać się trzeba...
  4. Nie jesteście w tej samej sytuacji, a potraficie tylko współczuć jej. Spoko...
  5. Przygotowywałem się do napisania tego posta ponad miesiąc, bo nie wiedziałem jak sprecyzować cały problem. No i postanowiłem dzisiaj spróbować... Nie podoba mi się moje życie. Nie chodzi o to, że nie chcę żyć, tylko chciałbym żyć inaczej ale nie mogę. Pisząc tego posta mam natłok myśli w głowie, bo chciałbym, żeby to wszystko było już napisane, żeby nie musieć tyle tłuc w klawiaturę, bo pewnie część z tego zapomnę po drodze. Postaram się podzielić to w punktach. 1. Dziewczyna/y - mam kobietę od 2,5 roku, jednak nie chcę z nią być. Nie kocham jej, jest mi - a właściwie było - z nią dobrze w łóżku, bo nie używamy prezerwatyw i nie muszę wychodzić na koniec, bo bierze tabletki. Ale ostatnio nawet nie chce mi się, bo dość mocno przytyła, a ja nie lubię takich kobiet. Mówiłem jej już wiele razy, łagodnie, żeby coś ze sobą zrobiła, kończyło się to tylko 2-dniowym fochem, bo "jej jest tak dobrze". Szkoda mi tego czasu, bo mieszkamy w jednym pokoju no i się dość mocno do siebie przyzwyczailiśmy, poza tym wielokrotnie ratowała mi tyłek w wielu nieprzyjemnych sytuacjach i nawet razem byliśmy za granicą. Ale nie podoba mi się już, nie kocham jej, nie potrafię jej nawet okazać uczucia, ale jak pomyślę, że mam zostać sam, skrzywdzić ją i siebie, a potem od nowa poznawać się z jakąś dziewczyną (te wszystkie spacerki, przytulanki itp.) zanim dojdzie do właściwego związku (decyzję i tym powinno się podjąć wg mnie max w tydzień) przeraża mnie. Poza tym myśl, że musiałbym znowu używać gumy... Zresztą długo mi zajęło przekonanie jej do seksu oralnego, już nie mówiąc o połyku, o którym nie ma mowy... Seks jest tylko w łóżku i tylko w 2-3 pozycjach i do widzenia, Wczoraj powiedziałem jej w aucie co by było gdybym powiedział, że z nami koniec. Wtedy powiedziała "OK" i chciała wyjść z auta, powiedziała tylko, żebym odniósł na stancję jej bagaże i zwierzęta (mieszkamy w wynajmowanym pokoju i mamy pewne "coś" w klatce, które wozimy ze sobą jak wracamy do domu, bo wymaga stałej opieki). Zatrzymałem ją jak chciała wyjść, nie mogłem. Nie wiem, jak mogę sobie z tym wszystkim poradzić. Poza tym dziewczyny mnie nie chcą, jestem niski, chudy, znerwicowany, mam problem z kręgosłupem i przez pracę (zresztą byle jaką) nawet na siłownię nie chce mi się chodzić... Jak nie miałem to chodziłem. Z kobietą wkurwiamy się na siebie cały czas, krzyczymy na siebie, ale jak przychodzi co do czego, to nie jesteśmy w stanie obejść się bez siebie choćby pod względem finansowym. Cały czas szukam w tajemnicy przed nią innej dziewczyny, na mieście, w necie, gdzie się da, przeraża mnie myśl zostania w samotności. A mam swoje wymagania, kobieta musi być ładna, szczupła, niewysoka i mieć ładny biust. Poza tym musi lubić seks i nie używać prezerwatyw. Wiem, że to spore wymagania, ale zdaję sobie też sprawę, że nie jestem w stanie powiedzieć w innym przypadku, że kocham... 2. Rodzice - piją. Zazwyczaj 0,5 L dziennie. Ojciec jest kierownikiem pewnej firmy i należy do ludzi, którzy "muszą mieć rację nawet jeśli jej nie mają". Ja jeszcze nie jestem ustatkowany a mam już prawie 30 lat i ciągłe gadanie ojca w stylu "coś robić musisz" od tylu lat już mnie denerwuje, kiedy wiem, że nie ma tych perspektyw. Mieszkamy w małej mieścinie na zadupiu. Rodzice nauczyli mnie tego, że jeśli jest kasa to można dać nawet nas*ać na siebie, byleby była. Matula też pije z ojcem, ale tylko dlatego, że on jest żywicielem, zarabia najwięcej, a gdyby odeszła, to on by się zapił. Mają lekko ponad 50 lat i mówią, że im to już bliżej do grobu i że cała nadzieja w nas (mam rodzeństwo). Kasy od niego nie dostaję, powiedział że nawet 5zł nie da, a matula próbuje mnie jakoś ratować dorzucając w tajemnicy czasem trochę grosza, kiedy mi brakuje, a chwytam się każdej roboty, byleby tylko trochę mieć. Jestem informatykiem z kilkunastoletnim doświadczeniem prywatnym, jednak pracy w zawodzie znaleźć nie mogę... Pracowałem za granicą 1,5 roku, byłem tam z kobietą, też mieszkaliśmy w pokoju, ciągle się wkurwialiśmy, ale miałem za miękkie serce, żeby się z nią rozstać (o rozstaniu myślę od około roku), poza tym w pracy wkurwiali mnie ludzie i całość sprawiła, że wyniosłem się stamtąd razem z nią. 3. Psychika i myślenie - przez zagranicę musiałem pójść do lekarza i zacząć brać Aciprex - lek na fobie i na depresje. Nie powiem, przez to jest o dwa nieba lepiej, jednak to nadal nie jest to co być powinno, nadal w pewnym stopniu boję się ludzi, dziewczyny mnie nie chcą, budzę się po kilka razy w nocy, mam arytmie serca (nerwicowe, lekarz stwierdził). Mam w życiu jeden cel - kochająca rodzica, dobrze płatna praca, która będzie mnie cieszyć, od pon do pt, po 8 godzin dziennie, żadnych drugich zmian, nocek i pracy w weekendy, dobre auto i czas dla siebie. Na rodzinę mnie jeszcze nie stać, za granicą ledwo uzbierałem na auto, które kosztowało 3000zł, a i tak przepłaciłem. Kiedyś byłem hazardzistą, wyszedłem z tego, pozaciągałem mnóstwo pożyczek, miałem kilkanaście tysięcy długów i spłaciłem to za granicą, jak wróciłem to moim marzeniem był samochód, do którego musiałem dołożyć 1000zł, no i skąd? Z kolejnych nowych pożyczek. Znalazłem pracę w innym mieście (kolega polecił), gdzie za pokój (nic nadzwyczajnego, ale tylko ten był wolny, wszędzie studenci) płacimy 350 od osoby, a pierwsza wypłata dopiero w grudniu, bo najpierw było szkolenie, a w umowie (zlecenie) był zapis, że trzeba przepracować określoną ilość godzin po szkoleniu, żeby dostać wypłatę, inaczej to my będziemy musieli zapłacić... No to znowu pożyczki na utrzymanie, bo wszystko w h*j drogie, w międzyczasie skończyło się ubezpieczenie auta, którym dojeżdżamy do pracy, paliwo kosztuje, a teraz musimy jeździć co 2 tyg do domu (60km), żeby brać kasę od rodziców, bo nie mamy za co żyć, a do tego musimy wozić pranie bo nie mamy normalnej pralki na stancji... To będzie trwać do 15 grudnia, kiedy dostaniemy wypłatę za miesiąc i za szkolenie - łącznie około 1400zł, bo mamy 6zł na rękę za godzinę. Ale innej pracy nie było, a ja też nie biorę byle czego, bo mam swoje wymagania, jestem informatykiem po studiach inżynierskich i jak mam jakieś prywatne zlecenia to jestem dobry w tym co robię, ale ludzie widząc, że nie posiadam własnego serwisu mruczą pod nosem, że 50zł za naprawdę to za dużo... Także wyjdzie około 1400zł, a pożyczek już jest na 5000... Planowo chcę wrócić za granicę sam w styczniu, ale jak pomyślę, że mam sobie sam ugotować (|czego nie umiem)i uprać - a tych dwóch rzeczy wręcz nienawidzę robić - a w dodatku będę bez kobiety w łóżku, to aż mi się niedobrze robi. A tam wcale nie tak łatwo kogoś poznać... 4. Seks - potrzebuję dość często, ale teraz jestem w rozłamce, bo nie chcę się kochać z obecną dziewczyną, ale nie potrafię zerwać. Po dwóch tygodniach bez seksu jest już taki poziom, że "ruch*łbym wszystko co się rusza" i przez pół dnia chodził z namiotem. Wtedy nawet pewne rodzaje muzyki i ładna ubrana kobieta (której "coś tam widać") potrafią doprowadzić mnie do stanu "podorgazmowego". To jest złe, bo wtedy nie jestem w stanie wytrzymać w łóżku dłużej niż 3 minuty po takim czasie, już nie mówiąc o seksie z kobietą, która będzie mi się podobać, o ile oczywiście kiedyś zdobędę się na to, żeby rozstać się z obecną... Pomożecie?
  6. chrisbp

    Potrzebuję pomocy...

    Obecnie jestem na urlopie w PL i nie chcę wracać za granicę, bo nie odnajduję się tam. Ale jak ojciec usłyszał, że chcę wrócić do PL na stałe to powiedział, że nie mamy o czym rozmawiać, bo tylko tam jest teraz kasa i jeśli chcę pracować za 1500 miesięcznie w PL to on nie wie w kogo ja się wdałem... Mówię mu że chcę pracować za większą kasę, ale chcę wrócić do PL bo nie odnajduję się za granicą, to on do mnie, że tu nie trzeba się odnajdywać tylko kasę zarabiać i "bądź świadomy, że jak wrócisz i nie będziesz miał od razu pracy to 50gr nie dostaniesz, to ci od razu mówię. dostaniesz spać, a na jedzenie sobie zarobisz pomagając mi w pracy, ale nie chcę żebyś się uczył tego zawodu, bo to ciężka praca, a nie po to cię kształciłem (jestem inżynierem informatyki, naprawiam komputery), żebyś teraz w brudzie pracował". A na terapię nie bardzo mogę zapisać, bo nie mam ubezpieczenia w PL... -- 04 lip 2014, 16:58 -- Poza tym - zdarzyło mi się dwa razy rozbić przód auta rodziców - maska, chłodnica, lampa do wymiany. Powiedziałem, że dołożę do naprawy kilka groszy, usłyszałem "nie chłopie, my nie chcemy twoich pieniędzy, ale samochodu więcej nie dostaniesz". To było około 1,5 roku temu. Dzisiaj moja matula dała auto dla nowego faceta mojej siostry, z którym ona jest jakieś 3 miesiące, chciała żeby coś jej załatwił, bo ona nie mogła. Pytam "a ja?". Odpowiedź - "ustaliliśmy z ojcem, ze ty już od nas auta nigdy nie dostaniesz. zarobisz na swoje, będziesz rozbijał swoje, za dużo nas to kosztowało. syn czy nie syn, to są pieniądze". Ja mówię, że to było 1,5 roku temu i to był wypadek, usłyszałem "zachowujesz się jak 12-latek, lepiej byś normalnej pracy poszukał. od nas auta już nie dostaniesz choćby nie wiem co. jak chcesz gdzieś pojechać to są busy i autobusy, a jak nie ma gdzieś drogi dojazdowej to siedź w domu. myśmy już w twoim wieku domy budowali i rodziny zakładali i mieliśmy dobre samochody". Ja mówię, że czasy się trochę zmieniły i teraz jest inaczej, odpowiedź "nie pierdziel, czasy się nie zmieniły, ty masz już 28 lat, tobie trzeba dobrą pracę, żonę i własne mieszkanie, a nie dość, że jeszcze mieszkasz z nami to w dodatku jeszcze bzdury ci w głowie". I to był koniec dyskusji... -- 07 lip 2014, 10:47 -- Nikt?
  7. chrisbp

    Potrzebuję pomocy...

    Jak w temacie. Mam 28 lat. Czuję się na jakieś 18, może 20. Rodzice piją, dość często. Wszystko co złe zwalane jest na mnie. Mam młodszą o 5 lat siostrę, która dostała samochód, również ma tankowany, ma telefon na abonament i całą resztę przywilejów, bo - wg rodziców - "skończyła dobre studia i zawojuje świat". A póki co mogła się dostać tylko na staż, bo przez CAŁE 3 TYGODNIE zapłakana nie mogła znaleźć pracy. Ja dostałem propozycję wyjazdu za granicę, z czego skorzystałem, ale po roku dostałem załamania psychicznego i fizycznego i chciałem wrócić do domu, wtedy powiedziano mi, że "mam nie przeżywać i siedzieć ile się da bo tylko za granicą jest teraz kasa". Ważę 59kg przy 170cm, jestem dość szczupły i wg samego siebie mało atrakcyjny, natomiast wg innych jest trochę inaczej. Jestem przekonany, że nie znajdę dziewczyny na żonę z powodu mojego znerwicowania (leczę się Aciprexem), dlatego z obecną jestem już trochę czasu, mimo, że jej nie kocham... To wierzchołek góry lodowej. Mam tak niskie poczucie własnej wartości, że daję się pomiatać ludziom. Próbuję z tym walczyć, ale dodatkowo brak wsparcia ze strony rodziców, u których jest tylko jeden temat - praca i pieniądze - pogrąża mnie. Bo niezależnie od tego, czy jestem ich dzieckiem, nawet jak stracę pracę i nie będę miał się chwilowo gdzie podziać to i tak nie będę mógł wrócić do domu, bo oni nie będą utrzymywać prawie 30-letniego nieroba, dlatego, że są doskonale przekonani, że ja tylko chcę siedzieć w domu i się opie*dalać, a że należą do ludzi, którzy "muszą mieć zawsze rację", to nic im nie idzie przetłumaczyć. Jestem znerwicowany, nie mogę spać po nocach, a jeśli już zasnę, to budzę się po 3 razy. W pracy (za granicą) nie mogę się postawić jak jestem opieprzany (prawie cały czas, co nie zrobię), bo mogę wylecieć, jak wylecę to będę musiał wrócić do domu, bo nie będzie za co opłacić mieszkanie, a jak wrócę do domu to znowu będzie gadka "no i gdzie ty teraz będziesz pracował?". Jak ojciec odwoził mnie na lotnisko to usłyszałem tekst "synek, ty to się zastanów co ty w życiu chcesz robić i żeby to kasę przynosiło, bo ja to już mam 50-parę lat i jedną nogą nad grobem stoję". Tyle...
×