Skocz do zawartości
Nerwica.com

9303

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia 9303

  1. Witam. Podczytuję sobie tutaj tylko, ale ostatnio doszło dużo nowych wątków, a ja czuję się zmuszona napisać parę informacji dla ludzi, którzy szukają nadziei w Fevarinie. Po roku z hakiem stosowania tego leku mogę powiedzieć w końcu, że pomaga. Nie rozwiąże problemów - nie od tego przecież jest lek. Ale chęci do życia są większe, chociaż moje początki były okropne, pierwsze dwa miesiące chciałam umrzeć i to było moją mantrą, pomimo tego, że była wiosna/lato i powinno być mi lepiej. Potem gdy skończyły się wakacje i doszły obowiązki wszystko się zmieniło na plus, więc jeśli czytam, jak niektóry piszą, że Fevarin nie działa na fobię społeczną to się wkurzam, bo ja od małego bałam się wyjść z bloku, bałam się nawet rozmowy z kimś znajomym, a załatwienie czegoś (sprawy urzędowej) było wielką trudnością, a od października, mimo nowego środowiska (studia) czuję się świetnie i założę się, że nikt z moich znajomych nie zgadłby, że kiedyś bałam się rozmowy, ludzi, w ogóle choćby spojrzenia w oczy. Trzeba dać czas Fevarinowi. Co do dawek, najpierw brałam 100 mg, później 150 mg, potem 200 mg i nic, smutek, ból i rozpacz , dodałam 50 mg, czyli razem 250 mg jest dla mnie idealną dawką. Nie czuję żadnych skutków ubocznych po leku, jedynie, gdy zabraknie mi czasami tabletek, to czuję się okropnie słabo i kręci mi się w głowie, ale gdy na następny dzień biorę dawkę leku jest ok. Teraz mam zalecenie po sesji zmniejszyć do 200 mg dawkę. Dobra, jest jeden minus leku, nie wiem,dlaczego, ale czasami bardzo plącze mi się język, a zauważyłam to odkąd biorę Fevarin. Niestety, na studiach robię prezentacje i boję się, że coś palnę. A za 8 godzin kolejna prezentacja. Edit: drugi minus leku - nie potrafię od roku uronić ani jednej łzy, a czasami człowiek ma ochotę wybuchnąć płaczem albo chociaż na filmie uronić łezkę. Absolutnie nie jestem w stanie. Życzę powodzenia innym w leczeniu Fevarinem, ja czułam się beznadziejnie, kiedy lekarka nie zmieniała mi leku, tylko minimalnie zwiększała dawkę, ale jednak ten sposób dał radę. Pozdrawiam
  2. 9303

    Witam - monolog

    Dziękuję za odpowiedzi. Potrzeba było mi takiego impulsu, który popchnąłby mnie do działania, bo zawsze matka jest za tym, bym się usamodzielniła, a potem jednak chce nas uwiązać na smyczy. Co do lekarza - chodzę i przypuszczalnych diagnoz wiele. Potem okazuje się, że znów to nie to. Nie sądziłam, że napisanie takiego wątku doda mi otuchy. Dziękuję.
  3. 9303

    Witam - monolog

    Witam. Mam 21 lat, jestem córką alkoholika i... schizofreniczki? Trudno stwierdzić. Mama w październiku 2013 r. w wieku 43 lat zaczęła słyszeć głosy, lękać się bez powodu o siostrę i wierzyć w swoje własne przekonania, np. że ja i mój chłopak chcemy ją zabić. Zgodziła się na leczenie, sama. Była w szpitalu 3 tygodnie, stwierdzono zaburzenia psychotyczne, schizofreniczne. Bierze leki. Ojciec ma nienaganną opinię, a stał nad nami nieraz z siekierą, bił, teraz jest człowiekiem biznesu, o ironio. Przez chorobę musiałam rzucić dopiero co rozpoczęte studia, bo mam młodszą siostrę, którą zainteresował się kurator sądowy, którego nasłał ojciec, bo miał chrapkę na przejęcie opieki nad nią. Wszystko skończyło się dobrze. Mama ma nawet pracę, rentę, ale ja czuję się tragicznie. Ciągle mam czarne myśli, raczej dotyczące bezsensu. Matka czasami potrafi mi powiedzieć, że wyglądam brzydko, bo schudłam. (ona przytyła od leków, a zawsze była szczuplusieńka) Wmawia mi, że jestem anorektyczką, bo prowadzę zdrowy tryb życia, który jakoś daje mi siłę. W październiku nasiliły się u mnie ściskające bóle głowy, które wtedy leczyłam alkoholem, oczywiście porzuciłam ten beznadziejny sposób "radzenia sobie". Potem minął jakoś ten problem, ale zaczęły się problemy ze snem, smutek w środku taki, że mam ochotę płakać, choć przed chwilą się śmiałam. Mam wybuchy agresji, złości, wyzywam bez opamiętania, choć jest lepiej niż było, staram się być bardziej cierpliwa. Teraz ja się bardziej interesuję siostrą, mama sobie randkuje, oczywiście też oprząta dom, nie mogę powiedzieć, że nie, ale już nie tak. Mam dość mieszkania z nią pod jednym dachem, nie studiuję, nic nie robię. Z tego wszystkiego zaczęłam starać się o załapanie jakiejś pracy, by móc się od niej uwolnić. Zaczęłam robić prawo jazdy i książeczkę sanepidowską. Chcę uskładać sobie na auto. Ona czasami jest wspaniała i świetnie się dogadujemy, ale ostatnio potrafiła właśnie mnie wyzwać od brzydkich, sprawdzała mi np. torebkę, co mnie zaszokowało, bo nastolatką nie jestem. Pogania mnie z remontem, który robię sama z chłopakiem. Mimo alimentów na mnie, płacenie za moje wydatki przynosi jej wielką trudność, toteż nie chcę się już więcej prosić i chcę rozpocząć samodzielne życie. Dać jej tę kwotę z wypłaty taką jak alimenty i składać na siebie. Nie wiem, co tu pisać. Wcześniej byłam bardzo zakompleksiona, chłopak pisał za moimi plecami z "koleżanką", bardzo zburzył tym moje zaufanie. Przyjaciółka zaczęła pisać z niedoszłym chłopakiem, o którym trudno było mi zapomnieć przez długi czas. Napisała "dla jaj", zobaczyć jak się jej będzie pisać. Co do matki to czasami boję się iść wykąpać, bo ciągle krzyczy, że będzie duży rachunek za prąd, wolę nie wychodzić z pokoju, bo nie chce mi się już dziko kłócić jak kiedyś, poza tym bardzo mnie to boli, mimo złości jaką w sobie mam. Teraz do moich problemów doszły bóle głowy, taki jakby natłok myśli, ciągłe uczucie zimna (wczoraj musiałam wypić kubek z polopiryną, potem aspiryna, leżałam godzinę pod kołdrami i nie mogłam się ugrzać), w nocy potrafię się budzić jakby z uczuciem, że nie mogę złapać oddechu albo ścisku w gardle. Wiem, to wszystko jest za długo napisane, zbyt chaotycznie, ale nie mam pojęcia, co z tym robić. Nie chciałam tego pisać, ale może ktoś mnie nakieruje co mogę zrobić w mojej sytuacji? Czy ktoś miał jakieś podobne wątki? Czytałam oczywiście opisy i wątki dolegliwości, chorób, ale jak dla mnie, to już wszystko do mnie pasuje... Przepraszam za słowotok.
×